Teraz była już starsza, więc łatwiej jej było wspinać się na drzewa. Sztukę tę opanowała niemal do perfekcji, jednak nie potrafiła innych rzeczy. Nie znała manewrów, płoszyła zwierzynę… Mentorka nic nie mówiła, ale chyba martwił ją ten stan rzeczy. Jeśli się nie postara, zostanie stróżem! To był jej największy koszmar. Jej poziom wiedzy był minimalny, a zostało jej tylko parę księżyców. Musi się naprawdę przyłożyć. Zaraz Sówka zabierze ją na trening, ale wstała wcześniej więc miała trochę czasu wolnego. Zawsze rano tryskała energią, ale spróbowała przez chwilę spokojnie posiedzieć. Zrzuciła liście z swojego drzewa. Nie miała tu legowiska, bo wiedziała, że mama też na początku nie miała. Wylizała się i zeskoczyła. Zaczęła truchtać dookoła drzewa wymachując ogonem. Było jej trochę wstyd, bo w je wieku Sówka była już Zwiadowczynią. Nie chciała być stróżem. Tak bardzo nie chciała! Patrząc w niebo przypomniała sobie o innym nieszczęściu - Kuklik. Jej kochany tatuś. Z trudem zniosła jego odejście. Całe szczęście ma jeszcze drugiego tatę. Potrząsnęła głową. Nie czas na takie myśli. Słońce zaczęło wschodzić. Migotka zwykle wstawała wcześniej niż ono. Podreptała do legowiska wojowników, aby sprawdzić czy jej mentorka już wstała. Tak. Wstała. Radośnie otarła się o nią i zaczęła przebierać łapkami. Za chwilę jednak je uspokoiła. Jest już bardzo duża, nie może zachowywać się jak kocię! A jednak… wciąż była uczniem, który ledwo zna podstawy.
- Idziemy na trening? - zapytała cicho. Sówka pokręciła głową.
- Nie dziś. Pójdziemy na poranny patrol graniczny. - Sówka skinęła głową w stronę zbierających się kotów. Migotka podeszła do nich razem z mentorką. Bez słowa ruszyli. Migotka szła z boku, obok mentorki. Zrobiła sobie ćwiczenie. Rozszerzyła nozdrza próbując coś wyczuć i polepszyć sobie węch. Niestety, wszystkie zapachy zlewały się ze sobą. Była jeszcze kompletnie nie wyćwiczona. Jak to się stało? W jej oczach zakręciły się łezki, ale szybko je otarła. Zamiast tego zerknęła na drzewa, które potrafiła rozpoznawać. Jabłoń, tam Grusza, o a tu Konający Buk! To znaczy, że byli już blisko. U trzymywali stałe tępo, czyli trucht. Migotka chciała biec jeszcze szybciej. Wyrobiłaby sobie mięśnie, no i trening po patrolu trwałby dłużej. Uczennica wiedziała jednak, że nie ma sensu przyśpieszać. Idąc tym tempem z łatwością można obserwować otoczenie. W dodatku nie dotrą zdyszani na miejsce. Migotka miała nadzieję, że nie idą tak wolno ze względu na nią. Każdy w klanie wiedział, że powinna być już zwiadowczynią. Albo powinna coś potrafić. W jej głowie była pustka, a zapachy zawsze się ze sobą zlewały, kręciło jej się w nosie tak, że chciała kichnąć. Dotarli do drogi grzmotu, do granicy z Klanem Burzy.
- Co czujesz? - zapytała Sówka swoją uczennicę. Migotka z trudem wzięła powietrze. Zapachy Klanów potrafiła rozpoznawać, ale potwory wydzielały obrzydliwy odór. Miała ochotę od niego zwymiotować. Potrzebowała chwili, żeby ochłonąć. Spróbowała wyłączyć ohydny zapach. Wyczuła słabą woń myszy, a także… Klan Burzy! Wytrzeszczyła oczy!
- Klan Burzy! - pisnęła. Sówka zmarszczyła brwi.
- Jak to? - sama otworzyła pysk i obwąchała pobliski krzak.
- Jeszcze świeży. - wymamrotała. Miauknęła głośno i przywołała ruchem ogona do siebie resztę patrolu.
- Byli tu. Jeszcze niedawno. - potwierdził Kamyczek. Migotkę obleciał lodowaty strach, który ją sparaliżował. Zaczęła oddychać i się uspokoiła. Właśnie dlatego nie mogę zostać zwiadowcą. Za bardzo się boję. Ale muszę. Chcę być jak mama. Patrol rozszedł się szukając więcej śladów. Migotka też rozejrzała się i zauważyła kępkę futra. W tropieniu była dobra. Śledzenie sprawiało jej prawdziwą przyjemność. Chciała zawołać resztę, ale trochę bała się i wstydziła.
- Tutaj! - pisnęła kocięcym przestraszonym głosem. Trąciła nosem kępkę futra, kiedy Sówka podeszła do jej znaleziska.
- Ruda. - stwierdziła.
- Czy to mógł być lis? - zapytała Migotka.
- Nie. Lisy wydzielają inny zapach. Wyczulibyśmy go. - miauknęła. - Spójrz tam. Złamana gałązka. Zawsze mogła zostać złamana przez zwierzynę, ale warto to sprawdzić. - miauknęła. Podeszły do gałązki.
- Patrz tam! - zawołała Migotka wskazując łapką czerwoną ciecz. Razem z mentorką podeszła do znaleziska.
- Jakiś rudy wojownik z Klanu Burzy przekroczył granicę w pogoni za zdobyczą. - stwierdziła Migotka.
- Nie mieli prawa tego zrobić. Ten królik był już na naszym terytorium. - miauknęła wzburzona Sówka.
- Skąd wiesz, że to królik? - zapytała zdziwiona Migotka.
- Spójrz na te ślady łap. Tylko królik zostawia takie odciski, w dodatku średnia odległość skoku się zgadza. Powinnaś już to wiedzieć. - skarciła ją. Migotka spuściła łeb, aby mentorka nie zauważył rozżalenia w jej oczach.
- Przepraszam. - szepnęła cicho.
- Nie smuć się. Przyłożymy się do nauki. Zostaniesz zwiadowcą, nie martw się. - pocieszyła ją Sówka. Migotka niepewnie uniosła głowę. Czyżby Sówka wiedziała o jej lękach.
- Dzięki. - miauknęła.
- Wróćmy do tematu. Patrol był wieczorny, inaczej woń nie byłaby świeża. Chyba, że polował w pojedynkę. Po naszej stronie czuć tylko jednego kota. Możliwe, że rozdzielili się i tylko jeden przekroczy granicę. - stwierdziła.
- Tylko na jedną długość drzewa… - stwierdziła.
- To i tak niedozwolone. Lider powinien się o tym dowiedzieć. - wyjaśniła Sówka.
- Masz rację. - miauknęła Migotka pokornie.
- Oznacz nasze terytorium; jeśli poczują silny zapach, może następnym razem zawahają się przekroczyć granicę. - poleciła. - Ja powiem reszcie patrolu czego się dowiedziałyśmy. - miauknęła. Migotka posłusznie zadrapała korę krzewu i go obsiusiała, a następnie otarła się o trawę obok. Przyzwyczaiła się już do odoru Drogi Grzmotu i choć nadal ją drażnił, przestało jej już się kręcić w głowie. Spojrzała na Sówkę, która rozmawiała z innymi. Ci pokiwali głową. Sówka miauknęła do Migotki, która natychmiast przybiegła.
- Wracamy do obozu. Powiemy liderowi co odkryliśmy. Może poruszy tą sprawę na zgromadzeniu, a może ją przemilczy. Migotko, gdy odpoczniesz po patrolu wyruszymy na trening. - miauknęła Sówka i zaprowadziła całą grupę do obozu. Migotka była podekscytowana tą całą sprawą i szczęśliwa, że udało jej się czegoś nauczyć. A to przecież jeszcze nie koniec dnia… Nie zostanie stróżem. Nie ma szans. Tropienie sprawiało jej radość. Nie wiedziała czemu tak wyszło, ale teraz się przyłoży. Musi.
[926 słów]
[Przyznano 19%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz