Uśmiech z pyszczka Topika nie schodził ani na moment. Co go tak uszczęśliwiło? A no opuszczenie żłobka przez wredne kotki, jak i przez Wzburzony Potok. Nastała cisza i spokój, której tak bardzo pragnął pomiędzy napadami gniewu u Gawroniego Obłędu, gdy też przyuważył szylkretkę odwiedzającą kocięta i liliową.
— I co się tak szczerzysz pokrako — wysyczała Kaczuszka, używając określenia zasłyszanego od uczennic. Jej wzrok i mimika pyszczka nie ukrywały tego, że czuje odrazę do swojego brata.
— Mam powód — odparł cichutko poruszając z radością swym ogonkiem, a swoje brązowe oczęta wlepił w gwieździste niebo, na które spoglądał przez otwór w kociarni — Dziękuję Klanie Gwiazdy, że mnie wysłuchaliście — wyszeptał, po czym zawołany przez matkę powoli skierował się do niej.
Nadeszła pora snu.
***
Tak jak na początku nie narzekał na brak innych kociąt, tak w końcu zaczął narzekać, że jednym towarzyszem zabaw, który jak na złość nie chciał się z nim bawić, była Kaczuszka. Uczniowie niechętnie chcieli poświęcać czas małemu kocurkowi. Tylko, gdy trzeba było posprzątać w żłobku ich sylwetki pojawiały się w wejściu. I zaraz po skończonej pracy wracali do własnych treningów. Jednak ten stan braku przyjaciół w podobnym wieku miał się za niedługo zmienić.
Siedział tuż przed vanka spoglądając na nią swoimi wielkimi oczkami. Skoro tu przyszła i rozglądała się po żłobku, czy to oznaczało, że i ona zostanie mamusią? Tak jak jego mamusia została mamusią. Już miał coś powiedzieć do kotki, lecz w tym samym momencie starsza ruszyła naprzód, o mały włos nie przygniatając Topikowi jego biednie już i tak wyglądającego ogonka. Skulił się wystraszony, że czymś uraził starszą kotkę.
A może coś innego stało za jej zachowaniem? Czyżby Kotewka rozpowiedziała wszystkim, że jest pokraką? Tak, ta wstrętna kotka na pewno to zrobiła! Teraz nikt ze starszych kotów nie będzie chciał się z nim zaprzyjaźnić!
Z kącików zaczęły mi spływać łezki, oddalił się w kąt, gdzie spędził resztę dnia w samotności. Tym razem wesoło nie podbiegł do Tonącego Pasikonika, gdy ta ich odwiedziła. Wymyślił na poczekaniu wymówkę, że boli go brzuch. A potem, że ząb. A gdy matka chciała go zabrać do medyczki zmartwiona tymi wszystkimi dolegliwościami, które cały czas wymieniał, w końcu się rozpłakał.
— Mamo... Ja chcę mieć przyjaciela — jego płacz i żałosny głos rozbrzmiał na całą kociarnie
— Już cicho Topiku. Cicho, cichutko... — Źródlany Dzwonek starała się uspokoić płaczące kocię, które dopiero uspokoiło się, gdy wypomniała mu, że sam nie lubi krzyku. Zrobiło mu się głupio i zamknął swój pyszczek. — Będziesz na pewno miał przyjaciela kiedyś. — Zapewnienie matki sprawiło, że kocię uśmiechnęło się i pociągnęło noskiem
W końcu nastała noc. Kaczuszka wykopała Topika z jego miejsca u boku liliowej kotki. Rozbudzona malec, dodatkowo będąc obolały, po cichu przeniósł się kawałek dalej. Miał zamiar ponownie odpłynąć do krainy snów, gdy jego wzrok skupił się na śpiącej kotce znajdującej się na samym końcu ściany żłobka. Oddychała rytmicznie. Przyglądał jej tak w ciszy, aż w końcu podniósł się na tych swoich króciutkich łapach i cichutko zbliżył się do liliowej kotki. Wzrok utkwił na jej brzuchu, w którym z tego co się dowiedział, znajdowałyby się kocięta. A tak przynajmniej odpowiedziano jego siostrze, gdy Kaczuszka zadała pytanie dotyczące tego skąd się biorą dzieci. Nie mógł w to uwierzyć, w końcu brzuszek mamy nie był jakiś duży, więc jak by tam się pomieścił. Ale chyba była w tym prawda, bo brzuch Zajęczej Troski był duży, okrąglutki. Rozejrzał się dookoła, po czym delikatnie dotknął brzucha, w którym coś się poruszyło. Z jego pyszczka wydobył się stłumiony przez drugą łapkę krzyk. Wystraszony zerknął na pysk kotki, jej oczy wciąż pozostały zamknięte, ale na pysku pojawił się jedynie grymas. Na szczęście jej nie zbudził.
Przycupnął okrywając się ogonkiem i nachylił ponownie ku brzuchu.
— Cześć wam... Jestem Topik — przedstawił się i zaczął opowiadając swoim przyszłym potencjalnym przyjaciołom o miejscu, w którym przyjdzie im się urodzić. Opowiadał im o tym, że Klan Nocy to jest fajne miejsce, jednak niektóre koty są jakieś takie niemiłe. Przestrzegł ich przed tym by się nie martwiły, gdy Kotewka czy Gąska, nie będą chciały się z nimi bawić. Również polecił na nie uważać i na ich humorki. — Ja się z wami będę bawił — zapewnił. — Zostaniemy przyjaciółmi i będziemy się razem bawić. Kaczuszka nam pozazdrości i też dołączy do zabawy... Klanie Gwiazdy, proszę, aby kocięta były miłe i dobre. I żeby nie były czarno-białe, bo te są wredne — przymknął oczka wyszeptując prośbę do przodków, którzy po śmierci przebywali na Srebrnej Skórze — I lepiej też niech nie będą takie jak ja, czekoladowe. Nie chcę żeby ktoś sprawiał im przykrość. — skinął łebkiem kończąc prośbę prosto z serca porwana przez wiatr do przodków, którzy na pewno go wysłuchają. W końcu jego prośbę o opuszczenie żłobka przez kotki i kocurki wysłuchali i tak też, kilka dni później opuścili kociarnie, przenosząc się do legowiska uczniów.
Cały spięty ponownie zdecydowała się dotknąć brzucha kotki delikatnie głaszcząc jej futerko, po czym widząc, że ta zaczęła się wiercić, o mały włos się nie przebudzają, tak szybko jak potrafił z powrotem podtruchtał do boku matki chowając się za jej grzbietem. Chyba pozostał niezauważony, bo nikt nie krzyczał na niego. Uniósł głowę, by znowu spojrzeć na przyszłą królowa. Spała, jedynie co to zmieniła swoją pozycję snu. Odetchnął z ulgą, po czym sam ułożył się do snu nie mogąc się doczekać szczęśliwych chwil spędzonych na zabawie z nowymi kociętami, które to już zaraz miały pojawić się w klanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz