*jakiś czas temu*
W ciemnościach słyszała własny oddech jak i bicie serca. Ale nie bała się. To był nie pierwszy w końcu raz, gdy mentor ją tu zabrał. Towarzyszyła im Srebrna Szadź, którą Skoczek zaprosiła na trening, by Śliwowa Ścieżka znów się nie wymigał albo nie wypoczywał w tunelach, podczas gdy ona by błądziła w mroku.— Którędy teraz, Skacząca Łapo? – spytał jej mentor.
— W… — chwila zastanowienia. Wciągnęła powietrze w nozdrza – w prawo.
— Całkiem nieźle. Już prawie jesteśmy – stwierdził Śliwa – Macie może ochotę na małą…
— Nie – odpowiedziały zgodnie.
— No dobra, dobra. Niech wam będzie. Żadnych przerw — mimo, iż nie patrzyła na kocura, mogłaby przysiąc, że przewrócił oczyma.
W tamtym momencie do nosa Skaczącej Łapy dotarła woń trawy i świeżego powietrza.
— Czuję wyjście — miauknęła cicho, następnie przyspieszając podskoki.
Już po chwili zostali oślepieni przez promienie bladego, zimowego słońca. Skoczek przetarła przednią łapką swe ślipia. Ostatnimi czasy druga jakoś tak… nie ruszała się zbytnio. Wcześniej bolał ją bark…
Chyba to wszystko przez to, że nie poszła z tym wcześniej do Morskiego Oka… ale… ale zrobi to później. Tak. Na pewno ona ją wyleczy.
Szkoda iż kotka nie wiedziała, jaki zawód będzie czuć, gdy okaże się, że kończyna już nigdy nie powróci do dawnej sprawności.
Usiadła przed wejściem do Sekretnego Tunelu, by na chwilę odsapnąć. Gdy już wszyscy odpoczęli po błądzeniu między korytarzami, odezwała się:
— To co teraz? — przeniosła spojrzenie na swego mentora.
— Teraz wrócimy do obozu na zasłużony odpoczynek… — wymruczał, za co został zgromiony spojrzeniem przez obie kotki — Hej, spokojnie, to tylko taki… żart. Tak — powiedział, jakby żałując, że nie może wrócić na własne, ciepłe posłanie. — Sprawdzimy jeszcze, czy uda ci się otworzyć kraba i wtedy już na pewno wrócimy do domu — stwierdził stanowczo.
— Dobrze — odparła kotka, po czym wyruszyli na plażę.
***
Podważyła skorupę kraba łapą, dodatkowo tłukąc w nią kamieniem trzymanym w pysku, uważając, by broniące się zwierzę nie uszczypało jej swymi małymi narzędziami tortur.
Gdy trzask rozległ się w około kąciki ust niebieskiej uniosły się.
— Dobra robota. A teraz wracamy do…
— Tak, tak. Do obozu. Będziesz mógł spać resztę dnia. — mruknęła Skoczek, wywracając ślipiami. Mimo wszystko… nawet chyba go polubiła.
***
Rzuciła zabitego kraba na stos ze zwierzyną. Następnie wzięła sobie nornicę i usiadła zdyszana gdzieś z boku, czekając, aż jej oddech się uspokoi, by móc rozpocząć jedzenie. Chodzenie, gdy dodatkowo jedna z przednich łap jej nie działała… było jeszcze trudniejsze, bo musiała głównie przez to skakać, co mocno ją męczyło.
I wtedy właśnie, gdy już jadła zasłużony posiłek, po obozie rozległ się wrzask. Wszyscy spojrzeli w stronę, z której się wydobył.
A wydobył się z legowiska starszyzny.
Skoczek pędem pobiegła do Morskiego Oka, gdy ktoś zawołał pomocy z siedziby najstarszych członków klanu.
— Morskie Oko! — zawołała kocicę, która natychmiast przerwała pracę. Chyba już sama mina Skoczek ją przekonała, że to było ważne. — Coś się stało u starszyzny! Szybko, szybko! — zaczęła piszczeć. Morze natychmiast pobiegła z nią do poszkodowanych każąc jeszcze uprzednio Czereśniowej Gałązce zabrać potrzebne zioła ze składziku.
Ale było już za późno.
Złota Pręga i Perliczy Grzebień…
Nie żyły.
***
Ktoś pokusił się na życie starszych. Na życie kotów, które towarzyszyły jej od dzieciństwa i ją wspierały. Kotów, które postrzegała jako rodzinę. Nadal nie mogła uwierzyć, że Złota Pręga, ta zawadiacka, leniwa staruszka nie żyła. Tak samo jak Perliczka. Kochana, stara dobra Perliczka. Wrzos płakała po ukochanej rzewnie. Ktoś chciał zabić starszych.
Możliwe że radnych.
W tym jej ojca.
Złość na tego, kto się dopuścił czegoś takiego była ogromna w sercu Skoczek. I strach. Paraliżujący strach, że ktoś zabije jej ojca i inne koty, na których jej zależało.
Dlatego wdrożyła coś wraz ze Srebrną Szadzią.
Jako iż Śliwa uwielbiał wypoczywać, ustalili sobie, że będą wychodzić wieczorem, co córka Radnego uargumentowała mu tym, że po wysiłku lepiej się spało. Gdy nie była na treningu, czyli przez większość dnia, siedziała w legowisku starszych, sprawdzając, czy to, co im przynoszą koty nie jest zatrute, czy tego chcieli, czy nie – innymi słowy rozpruwała każdą piszczkę. Każdą. Każdego kosa, każdą nornicę. Wszystko. A gdy ona była na treningu, Srebrna Szadź zajmowała jej miejsce. Zaś jeśli wyznaczono ją na jakiś wieczorny patrol, odwoływała treningi ze Śliwą, co jemu samemu nie przeszkadzało i się nawet z tego cieszył.
Teraz również tam siedziała.
Gdy nagle zwołano zebranie.
Starsi wyszli, tak samo ona. Kotka spojrzała na Aksamitkę, która zwołała klan. Co takiego chciała im ogłosić? Coś gorszego, niż te przesłodkie imiona?
— Skaczusiąca Łapusiu, wystąp — zwołała ją uradowana liderka, aż promieniująca szczęściem. Zdziwiona kotka spojrzała po pyskach swych bliskich, po czym wystąpiła przed szereg.
— Ja, Aksamitna Gwiazdeczka, przywódczyni Klanu Klifu, wzywam moich walecznych przodków, aby spojrzeli na tą uczennicę. Trenowała pilnie, aby poznać zasady waszego szlachetnego kodeksu. Polecam ją wam jako kolejną wojowniczkę. — nie mogła uwierzyć, w to co słyszała. Była mianowana? Właśnie teraz? — Skaczusiąca Łapusiu, czy przysięgasz przestrzegać kodeksu wojownika i chronić swój klan nawet za cenę życia?
Wryło ją.
Zostawała wojowniczką? Naprawdę?
Nie czuła się gotowa. Z drugiej jednak strony wiedziała, że wiele więcej nie mogła się już nauczyć. Rozpierała by ją duma i szczęście… i faktycznie tak było… ale… wiedziała że dostanie przesłodzone imię.
No trudno. Najważniejsze było, że zostanie wojowniczką. Po tak długim czasie i tak dużej ilości pracy jaką musiała w to włożyć.
— Przysięgam — miauknęła pewnie, donośnie.
— Mocą Klanu Gwiazdy nadaję ci imię wojownika. Skaczusiąca Łapusio, od tej pory będziesz znana jako Skaczusiąca Falusia! — miauknęła szczęśliwa liderka — Klan Gwiazdy cieni twoją pracowitość i upór w dążeniu do celu, oraz wita cię jako nową wojowniczkę Klanu Klifu.
Za nią rozległy się wiwaty. Może i nie były tak głośne, jak u większości mianowanych. Ani nie było słychać takiej samej pewności w głosach większości kotów.
Ale ona była zadowolona.
To oznaczało, że na następne zgromadzenie…
Przyjdzie już jako pełnoprawna wojowniczka, jeśli zostanie wybrana.
[943 słowa]
[otwieranie krabów, nawigacja w tunelach]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz