Słowa matki cały czas krążyły w głowie kotki, nie dając jej się uspokoić. Kicia wierciła się, próbując zasnąć. Za każdym razem, gdy niechcący uderzała łapą w matkę lub brata, podskakiwała przestraszona i leżała przez chwilę nieruchomo. Wątpliwości były jednak zbyt silne, by mogła długo leżeć bez ruchu.
Czas mijał, a to, co nieuniknione zbliżało się wielkimi krokami. Dalia bała się tego i setki razy o tym myślała. Zawsze jednak przemyślenia kończyła na wyobrażeniach, jaką przykrość sprawiłaby temu rodzicowi, od którego by odeszła. Nie chciała rozczarowywać ani Tulipan, ani Rubinowego Futra. Musiała jednak wybrać swoją drogę: wolnego samotnika, lub klanowego wojownika.
W końcu wstała, nie widząc sensu w zakłócaniu wypoczynku matce i Gorzkiemu. Bała się, że obudziłaby jednego z nich. W tej chwili nie chciała żadnego towarzystwa.
Wyszła z ich kryjówki, którą wybrali na noc. Były to niskie krzaczki, rosnące w bliskim sąsiedztwie z drzewami. W zmurszałym, pustym w środku pieńku znajdowały się kocięta, a obok nich spała matka.
Dalia przedarła się przez krzaki, ignorując gałązki, które biły ją po pysku. Jej zielonym oczom ukazały się błyszczące na nieboskłonie gwiazdy. Z zapartym tchem obserwowała te białe punkciki. To chociaż na chwilę oderwało ją od niepewnej przyszłości i decyzji, która na nią czekała.
Wiedziała, że nie ucieknie od odpowiedzialności. Świadomość tego uderzyła w nią tak mocno. Zakręciło jej się w głowie i dosłownie i w przenośni, zobaczyła gwiazdy przed oczyma.
Musiała za niedługo dać odpowiedź matce, której nadal nie miała.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz