Każdy dzień wydawał się spokojny, dopóki nie natrafiała na Kamienną Agonię. Trudno było jej nie spotkać, zważając na jej pozycję zastępcy i aktywne dbanie o klan. Kręciła się tam i z powrotem, a Tygrys starała się na ogół nie wchodzić jej w drogę, bo od krzyków czarnej bolała ją głowa. Nie chciała bowiem sprawiać problemów, żyła z pokojowym nastawieniem do każdego, nawet do tych, którzy wydawali się przepędzać ją od siebie samym spojrzenie.
Skoro tylko zielonooka ją zignorowała, poczuła się niespełniona. Nie zamierzała się na nią wydrzeć? Nie próbowała kazać jej iść zająć się czymś sensownym i dać jej spokój? Ruda, gdyby potrafiła, uśmiechnęłaby się teraz z rozbawienia. Ale nie umiała, więc jedynie podniosła swój wzrok na wojowniczkę.
- Witaj, Kamienna Agonio. Jak ci mija dzień? – spytała kulturalnie niebieskooka, zwracając jej uwagę. Usłyszała na dzień dobry cichy warkot, pełen irytacji, a wyraz jej pysku zdawał się mówić „Dlaczego to znowu ty?” Futro na karku czarnej zmierzwiło się, a spojrzenie jej zielonych ślepi przeszyło uczennicę na wskroś.
- Czego chcesz? – burknęła, uderzając wściekle ogonem w ziemie. Kurz wzbił się ku górze, osiadając na jej krótkiej, ciemnej sierści.
- Zapytać, jak się czujesz – oznajmiła ze stoickim opanowaniem, czym wywołała u rozmówczyni niewielkie zaskoczenie. Na moment wydawała się oszołomiona tym, jak beztrosko ruda istotka raczyła do niej zagadać.
- Po co? – prychnęła. – Myślisz, że mam czas na jakieś pogawędki? – spytała z oburzeniem. Tygrysia Łapa pokiwała energicznie głową na boki.
- Oczywiście, że nie. Takie stwierdzenie nawet nie śmiałoby przejść mi przez myśl, a co dopiero wyjść z pyska – rzekła, czując dziwne mrowienie w podbrzuszu. W pewnym sensie chciała się zaśmiać, ale żaden chichot nie był w stanie wydobyć się z jej gardła.
Zastępczyni Klanu Burzy spojrzała na nią z góry, mrużąc w skupieniu oczy. Wyglądało to tak, jak gdyby próbowała odczytać jej zamiary, ale że ruda sprawiała wrażenie wiecznie obojętnej, szło jej to nieudolnie. W końcu cicho prychnęła, odsuwając się.
- To spadaj do roboty, jeśli masz zamiar marnować tu mój czas – syknęła.
- Jest już późno, co miałabym robić o tej porze? - zdziwiła się, spoglądając na znikające za koronami drzew słońce.
- Nie wiem, nie obchodzi mnie to – warknęła. – Idź spać, jak ci się nudzi.
- Ale nie odpowiedziałaś mi na pytanie – upomniała się i nawet mordercze spojrzenie wojowniczki nie speszyło ją do bycia upartym.
- Nie musisz wiedzieć, jak się czuję – rzekła ozięble.
- Nie muszę, ale chcę. Co jest złego w okazaniu troski o pobratymców? – spytała, nastawiając ku niej ucho, z lekka zaciekawiona tym, co może zaraz usłyszeć.
Skoro tylko zielonooka ją zignorowała, poczuła się niespełniona. Nie zamierzała się na nią wydrzeć? Nie próbowała kazać jej iść zająć się czymś sensownym i dać jej spokój? Ruda, gdyby potrafiła, uśmiechnęłaby się teraz z rozbawienia. Ale nie umiała, więc jedynie podniosła swój wzrok na wojowniczkę.
- Witaj, Kamienna Agonio. Jak ci mija dzień? – spytała kulturalnie niebieskooka, zwracając jej uwagę. Usłyszała na dzień dobry cichy warkot, pełen irytacji, a wyraz jej pysku zdawał się mówić „Dlaczego to znowu ty?” Futro na karku czarnej zmierzwiło się, a spojrzenie jej zielonych ślepi przeszyło uczennicę na wskroś.
- Czego chcesz? – burknęła, uderzając wściekle ogonem w ziemie. Kurz wzbił się ku górze, osiadając na jej krótkiej, ciemnej sierści.
- Zapytać, jak się czujesz – oznajmiła ze stoickim opanowaniem, czym wywołała u rozmówczyni niewielkie zaskoczenie. Na moment wydawała się oszołomiona tym, jak beztrosko ruda istotka raczyła do niej zagadać.
- Po co? – prychnęła. – Myślisz, że mam czas na jakieś pogawędki? – spytała z oburzeniem. Tygrysia Łapa pokiwała energicznie głową na boki.
- Oczywiście, że nie. Takie stwierdzenie nawet nie śmiałoby przejść mi przez myśl, a co dopiero wyjść z pyska – rzekła, czując dziwne mrowienie w podbrzuszu. W pewnym sensie chciała się zaśmiać, ale żaden chichot nie był w stanie wydobyć się z jej gardła.
Zastępczyni Klanu Burzy spojrzała na nią z góry, mrużąc w skupieniu oczy. Wyglądało to tak, jak gdyby próbowała odczytać jej zamiary, ale że ruda sprawiała wrażenie wiecznie obojętnej, szło jej to nieudolnie. W końcu cicho prychnęła, odsuwając się.
- To spadaj do roboty, jeśli masz zamiar marnować tu mój czas – syknęła.
- Jest już późno, co miałabym robić o tej porze? - zdziwiła się, spoglądając na znikające za koronami drzew słońce.
- Nie wiem, nie obchodzi mnie to – warknęła. – Idź spać, jak ci się nudzi.
- Ale nie odpowiedziałaś mi na pytanie – upomniała się i nawet mordercze spojrzenie wojowniczki nie speszyło ją do bycia upartym.
- Nie musisz wiedzieć, jak się czuję – rzekła ozięble.
- Nie muszę, ale chcę. Co jest złego w okazaniu troski o pobratymców? – spytała, nastawiając ku niej ucho, z lekka zaciekawiona tym, co może zaraz usłyszeć.
<Kamień?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz