Gdyby bury nie był porośnięty futrem, stojący przed nim synowie mogliby bez problemu obserwować fascynujący spektakl zmieniających się kolorów na jego pysku. Najpierw odeszła z niego cała krew i kocur zrobił się blady, zielony, później dla odmiany czerwony jak dojrzała wiśnia aż w końcu fioletowy. Ślepia prawie wyszły mu z orbit, gdy wpatrywał się to w odzyskującego humor Truskawka, to zaciekawionego Wiewiórka.
Otworzył pysk. Zamknął. Otworzył. Zamknął i zamachał wściekle ogonem. Otworzył, wzdychając ciężko.
– Nikim – “ważnym” chciał powiedzieć, ale jakoś nie przeszło mu to przez gardło. – takim. Sio do legowiska.
Na reakcję nie musiał długo czekać.
– Ale tatooo – odpowiedział mu rozczarowany chórek.
– Jakby był nikim takim to by ci się nie śnił – miauknął Truskawek. Brzask spojrzał na niego z błaganiem w ślepiach. Kocurek zaskakiwał go swoją rezolutnością. Szkoda tylko, że wtedy, kiedy było to wojownikowi najmniej potrzebne.
– Śniły mi się też latające jeże i wasza mama – palnął, próbując zagonić synów do spania. – Dobranoc.
– Ale jej nie wołałeś przez sen – zauważył Truskawek.
“No i co z tego” – miał ochotę miauknąć, ale się powstrzymał. Zamknął ślepia i policzył do dziesięciu. Odetchnął głęboko, powoli wypuszczając powietrze.
– To mogło być cokolwiek – stwierdził. – Czemu akurat Wilcze Serce? Nie ma takiego w klanie. Zresztą… W nocy powinieneś spać a nie słuchać co ponoć mówię przez sen – “czyli po naszemu “nie pyskuj, gówniarzu”, synonim braku argumentów. Cudownie ci idzie”.
Wiewiór szturchnął brata porozumiewawczo łapą. Na pyszczkach obu wymalowały się szerokie uśmiechy.
Brzask jęknął w myślach. Rozmowa o Wilczym Sercu była ostatnim, czego teraz potrzebował. Czego kiedykolwiek potrzebował.
<Truskawku? xD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz