Nadszedł ranek. Puchate futro szylkretowego kocięcia podniosło się pod wpływem lekkiego, ciepłego wiatru. Fiolet drzemała w najlepsze, aż do momentu trafienia kulki mchu pod jej nos.
- Fiolet! - wydał się nagle wrzask. - Podasz mi moją kulkę? Nie śpij tyle!
To był Truskawek. Jeden z jej braci, ten bardziej irytujący. Nieustannie biegał, piszczał, zaczepiał i komentował.
- Sam sobie ją weź. Ja ci jej podawać nie będę. - odburknęła, przekręcając się na drugi bok.
Miała nadzieję, że weźmie sobie ten mech i zostawi ją w spokoju, da spać. Niestety, jednak tak się stać nie miało.
Słychać było tupot. Cóż za zagadka, kto to...
- Aaa teraz... skok!
Rudy skoczył szylkretowej na brzuch, jednocześnie próbując sięgnąć kulkę mchu za nią.
- Czy ty się dobrze czujesz?! Co ty wyrabiasz?! - syknęła, usilnie próbując zrzucić brata z brzucha.
- Nigdy się z nami nie bawisz, więc teraz musisz! - Truskawek zaniósł się śmiechem, szarpnął za futro siostry.
- Przestań! To nie jest śmieszne... - warknęła kocurowi do ucha, ciągle próbując złapać go łapkami za szyje i zrzucić z siebie.
- Właśnie że zabawne!
- Mamo! Zabierz go! - krzyknęła przez futro trzymane w zębach.
- Nie umiesz walczyć, haha!
- Mamooo!
W tej chwili do żłobka weszła Iskrzący Krok. Mama wszystkich kociaków w kociarni. Wreszcie. W uszach wszystkich przebiegało teraz radosne "mama!". Tylko nie w uszach Fiolet. W jej uszach były tylko słowa Truskawka.
- Co tam się dzieje z tyłu? - zapytała ciepłym głosem Iskrzący Krok wymijając pozostałe kocięta. - Truskawku, Fiolet? Bijecie się?
- Truskawek mnie bije! Zabierz go, mamo! - wrzasnęła dramatycznie.
- Nieładnie. - schyliła się, wzięła kociaka za grzbiet, ściągnęła rudego z siostry. - Nie kłóćcie się. Dobrze?
Kocur skinął głową, zrobił kwaśną minę. Szylkretowa wstała, otrzepała się z kurzu i zrobiła kółko wokół łapy mamy.
- B-bo... on mnie bije i jest niemiły! - krzyknęła, stojąc na łapie Iskrzącego Kroku.
- Nieprawda! Mamo, postaw mnie na ziemie! - zarządził wierzgający się kociak.
Rudy ponownie był czterema łapami na ziemi. Z gniewnym wyrazem twarzy przypatrywał się siostrze.
Liderka natomiast odsunęła się od swojej córki i podeszła do zdenerwowanego kocura.
- Spokojnie... - rzekła. - Nie powinniście się tak sprzeczać.
- Ty mysi bobku, Fiolet! - krzyknął.
Jego drogę do siostry zatrzymał właśnie długi, duży trójkolorowy ogon.
- Nie można tak mówić. - upomniała go mama, przyciągając do siebie. - To niegrzeczne.
- Czemu ta kupa futra tak się wydziera? - jęknęła niebieskooka, odchodząc do kąta żłobka.
- Nie jestem kupą futra! Mam ładne futro! - zaprzeczył donośnie, podpierając się na ogonie swojej mamy.
< Truskawku? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz