*przed urodzeniem się dzieci, po rozmowie z Myszkiem*
Ostatnio czuł się jeszcze gorzej. Wcześniejsze bóle głowy ignorował, zrzucając je na zmianę pogody, otoczenia, nieprzyzwyczajenie do hałasu, stres, słowem - na wszystko na co się dało. Zajmowało go zbyt wiele rzeczy żeby miał czas nawet pomyśleć o wizycie u medyka. I srogo się to zemściło. Czuł się jeszcze gorzej. Często kręciło mu się w głowie i nawet polowania z Koperkowym Futrem były dla niego wyzwaniem. Zrzucił to na emocje. Ciągły stres, który towarzyszył i jemu i Iskierce, do którego żadne z nich nie chciało się przyznać. Codziennie powtarzał szylkretce że wszystko będzie dobrze, codziennie samemu bojąc się, że niekoniecznie. Do tego… wciąż miał wyrzuty sumienia. Pamiętał spojrzenie Mysiego Kroku. Pamiętał, co w nim zobaczył. Czuł się odpowiedzialny. Za to co się stało i za kocurka w ogóle. No i wciąż nie przywykł do Klanu Klifu. Do kotów w ogóle. Chyba był na to już za stary…
W końcu Koperkowe Futro pod pretekstem zwiedzania obozu zaprowadził go do medyka. Brzask westchnął. Tajna zmowa z Iskierką za jego plecami, niech będzie. Ona też powtarzała mu, że powinien pójść do medyka, śmiejąc się, że skoro nawet ona poszła… Tylko tak jakoś… Przecież nic mu nie było.
Bluszczowe Pnącze miał inne zdanie na ten temat. Przebadał go, zapytał o samopoczucie, wypytał o wcześniejsze objawy, wręczył pęk ziół i poprosił żeby parę dni odpoczął i się wyspał. Bury jeszcze nie zdążył zaprotestować, a już został odprowadzony przez Koperkowe Futro do legowiska. To było… całkiem miłe. Dbali o niego. Gdyby wiedzieli, kim był… Uśmiechnął się do siebie. Założyłby się, że Koperek i tak by go polubił. Był naprawdę w porządku. Od razu złapali ze sobą kontakt.
Zaśmiał się w duchu. Wilcze Serce nie miał racji, Klifiaki nie były takie złe.
Przed oczami stanął mu pyszczek Iskierki.
Zaryzykowałby nawet twierdzenie, że wręcz przeciwnie.
wyleczony: Brzask
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz