*pora opadających liści w której Piasek jeszcze żyła*
Pora opadających liści, albo, jak powinno się nazywać tę konkretną, która miała miejsce, pora deszczu, deszczu, i jeszcze raz deszczu.
Niemal cały czas padało. Srebrna preferowała spanie nie w norach, lecz na gałęziach drzew, ale raz weszła do takiej nory, by uciąć sobie krótką drzemkę. No i nie trudno się chyba domyślić, że obudziła się cała mokra, ubłocona, na dodatek z praktycznie walącym się sklepieniem nad głową i z jakąś breją na łbie.
Tego dnia warunki pogodowe nie różniły się za bardzo od tych panujących w poprzednich dobach. Było mokro i błotniście. Kocica zeskoczyła z gałęzi. Postanowiła wybrać się nad rzekę. Miała nadzieję, że nie zaleje terenów wokół niej, bo właśnie przy nich niebieska przebywała. Udała się jednak najpierw do pewnego drzewa. Podeszła do niego, po czym wybiła się z tylnych łap i wbiła w jego korę swe długie ostre pazury. Dość szybko wspięła się na odpowiednią gałąź, by następnie podejść do dziupli znajdującej się tuż nad nią. Włożyła swą głowę i przednie łapy do środka, aby po chwili znaleźć się już całą we wnętrzu drzewa. Postanowiła, i tak też po chwili uczyniła, że odłoży swą szyszkę z kamieniem między łuskami w kącie dziupli. Tak, błękitna nadal miała tę szyszkę i nosiła ją ze sobą, jednak nie trzymała jej w pysku cały czas. Nierzadko chowała ją w jakichś trudnodostępnych tudzież mało uczęszczanych przez koty miejscach. Miała do takich nosa, gdyż kiedy była w Klanie po jego terytoriach chowała zioła. Musiała je w końcu dobrze ukrywać, by nikt ich nie znalazł, przez co teraz była w stanie rozpoznać dobrą kryjówkę, gdy tylko ta znalazła się w zasięgu jej wzroku.
Zeskoczyła z drzewa, po czym skierowała swe kroki w stronę rzeki. Dotarła niedługo potem. Usiadła za krzewem żarnowca, po czym zaczęła obserwować pojedyncze ryby płynące pod wodą.
Chciała by nauczyć się lepiej pływać. Członkowie Klanu Nocy umieli dobrze pływać i lubili wodę, w przeciwieństwie do większości kotów z Klanu Burzy. Ale ona była inna. Ją woda nie odstręczała tak, jak większości. Błękitna była też ciekawa, w jaki sposób rybojady polują na ryby. Czy uderzają je po prostu? To było efektywne? Jaki mają sposób? Ile połowów kończy się sukcesem? Ile ryb jest w stanie upolować przeciętny nocniak na jednym średniej długości polowaniu? To wszystko było takie…. Intrygujące dla Bylicy.
Podniosła delikatnie głowę, wodząc wzrokiem za pewną małą srebrną rybką. Nagle dostrzegła coś na drugim brzegu kątem oka.
Było to terytorium Klanu Burzy. Dwa koty szły po drugiej stronie rzeki.
Jedno z nich było rude, a drugie….
Kremowe.
Kremowe futro.
Pręgowane dziko.
Tak dobrze znała to futro…..
Futro kota, z którym spędziła swe dzieciństwo. Kota o zielonych oczach. Spokojnego, niskiego i tak miłego kocurka. Futro, które nie raz przytuliła.
Futro jej rodzonego brata, z tego samego miotu. Jedynego prawdziwego jej zdaniem brata. Jedynego znośnego brata, który nie syczał na nią na każdym kroku.
Futro Słonecznikowej Łodygi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz