— Mogę cię jakoś pocieszyć?
Padło pytanie z pyszczka małej rudej istotki. Nie pamiętała, żeby ktokolwiek zadał jej takie pytanie. Pomarańczowe ślepię zdezorientowane uciekło wzrokiem na polanę. Nie wiedziała, jak na to odpowiedzieć. Wstała niepewnie na chudych łapach i zaczęła odchodzić. Nie miała lepszego pomysłu. Może kocięciem ktoś się zainteresuje i weźmie je od niej.
— Gdzie idziesz? — miauknęło kocie, podążając za nią. — Uraziłam cię? Ucieczka nie jest dobrym rozwiązaniem na problemy.
Wilcza zatrzymała się. Nie rozumiała tego stworzenia. Czemu nie mogło jak wszyscy sobie odpuścić? Zostawić ją. To nie było trudne. Wystarczyło ją zignorować. Uznać za bezużytecznego zużywacza powietrza i odejść. Nie. Uparcie podążało za nią.
— C-czasem... n-nie m-ma i-innego w-wyjścia. — wydusiła z siebie lekko spanikowana Wilcza.
Chciała jedynie, że by kotka sobie poszła. Zostawiła ją. Dała jej spokój. Nie drążyła tego tematu. Porzuciła ją.
Kocie zmarszczyło brwi.
— Nieprawda. Robiąc tak jedynie je pogłębiasz. Przed czym uciekasz? — padały kolejne pytania z jej małego pyszczka o chłodnym wyrazie.
Siwa rozejrzała się nerwowo. Nie było nikogo kto mógłby zabrać od niej to stworzenie? Czemu tak uparcie się do niej dokleiło. Miało tyle kotów w Klanie Burzy. Czemu musiało paść na nią. Wzięła głębszy wdech, starając się opanować drżenie łap. Rude kocie nie mogło doprowadzić ją do płaczu. Już słyszała śmiech Szczypiorkowej Łodygi opowiadającej psiapsiółom jak to "Wilcza rozryczała się na widok rudego kociaka".
— Z-zostaw m-mnie... — miauknęła żałośnie, nie wiedząc co innego może zrobić.
<Tygrysek? sry za gniot, pierwsze oswajanie się>
— Gdzie idziesz? — miauknęło kocie, podążając za nią. — Uraziłam cię? Ucieczka nie jest dobrym rozwiązaniem na problemy.
Wilcza zatrzymała się. Nie rozumiała tego stworzenia. Czemu nie mogło jak wszyscy sobie odpuścić? Zostawić ją. To nie było trudne. Wystarczyło ją zignorować. Uznać za bezużytecznego zużywacza powietrza i odejść. Nie. Uparcie podążało za nią.
— C-czasem... n-nie m-ma i-innego w-wyjścia. — wydusiła z siebie lekko spanikowana Wilcza.
Chciała jedynie, że by kotka sobie poszła. Zostawiła ją. Dała jej spokój. Nie drążyła tego tematu. Porzuciła ją.
Kocie zmarszczyło brwi.
— Nieprawda. Robiąc tak jedynie je pogłębiasz. Przed czym uciekasz? — padały kolejne pytania z jej małego pyszczka o chłodnym wyrazie.
Siwa rozejrzała się nerwowo. Nie było nikogo kto mógłby zabrać od niej to stworzenie? Czemu tak uparcie się do niej dokleiło. Miało tyle kotów w Klanie Burzy. Czemu musiało paść na nią. Wzięła głębszy wdech, starając się opanować drżenie łap. Rude kocie nie mogło doprowadzić ją do płaczu. Już słyszała śmiech Szczypiorkowej Łodygi opowiadającej psiapsiółom jak to "Wilcza rozryczała się na widok rudego kociaka".
— Z-zostaw m-mnie... — miauknęła żałośnie, nie wiedząc co innego może zrobić.
<Tygrysek? sry za gniot, pierwsze oswajanie się>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz