Pierwszy dzień treningu w Klanie Burzy
Plusk spała, pogrążona w tysiącach różnych myśli. W tym momencie przeważały jednak te miłe i pozytywne. Coś w śnie podeszło do niej, ciepłym głosem zaszeptało do rudych uszu, załaskotało puchatym ogonem. Oj, jak cudowne to było!
- Plusk! Czy ty zamierasz wstać? - piękny sen przerwał jej warkot.
To była Błysk.
- C-co się dzieje? - medyczka podniosła głowę, poczuła na sobie lekki, świszczący wiatr.
- Budzę cię i budzę, powinnaś już na nogach. Zaczynasz trening w Klanie Burzy!
- To... już dzisiaj? - ziewnęła, rozglądając się z niedowierzaniem.
Kotka skinęła głową, wyglądała na zdenerwowaną.
- Przecież jeszcze jest ciemno... - przeciągnęła się, bardzo nie chciała teraz iść do Klanu Burzy. Mimo niezbyt wygodnego legowiska, po prostu chciała dalej drzemać.
- Zrobi się widno bardzo szybko. Niedługo nadejdzie Pora Zielonych Liści, wschody słońca są coraz szybsze. Zanim dojdziesz będzie jasno, ruszajmy więc.
Ruda wstała, podążała za liderką. Jej ogon nerwowo powiewał w powietrzu. Widać, że bardzo przejmowała się sytuacją w Owocowym Lesie. Ten cały atak dwunożnych, ta śmierć wielu kotów... Wówczas liderka podeszła do niezbyt starannie zrobionych legowisk na nowym terenie, zajrzała do środka mrucząc do kogoś. Z posłania wyskoczył znajomy, czekoladowy kocur.
- Blask zaprowadzi cię na teren Klanu Burzy. Myślę, że go pamiętasz - na samym początku miał ciebie szkolić. - powiedziała bura kotka.
- Ta, zaprowadzę... - warknął kocur.
***
Medyczka i wojownik stali w tym momencie przed długą rzeką, graniczącą ich tymczasowy teren a teren klanu, do którego zmierzała kotka. Wodę przecinały kamienie w rozmaitych kształtach. Jedne wydawały się być ostre i niebezpieczne, a inne płaskie i śliskie. Kotka nie skłaniała się ku przejściu. Nie cierpiała wody, nie znosiła.
- Mógłbyś... proszę przejść...pierwszy? - zapytała nieśmiało Plusk.
- Chyba śnisz, przejdź pierwsza. - syknął, cofając się jednocześnie.
- Boisz... się? To nic złego...
Jego futro nieco się zjeżyło. Widać było, że był pewny siebie, jeśli chodzi o tą czynność. Nie mówiąc nic więcej, zaczął stawiać łapy na kamieniach, za chwilę był już po drugiej stronie.
- Teraz ty, pośpiesz się... - rzekł i jednocześnie zabrał się do dalszej drogi.
Złotooka spojrzała podejrzliwie na rzekę. To ta sama, co wczoraj. Mdlała w środku, na myśl co by się stało, gdyby wpadła. Ostrożnie wyciągnęła łapę w kierunku najbliższego kamyka, zaczepiła się o niego pazurami. Tak zrobiła również z pozostałymi, aż w końcu przeszła niebezpieczny odcinek. Potrwało to dłużej, niż w przypadku Blasku.
***
Było już całkiem widno. Liderka miała rację.
- Jesteśmy już blisko, już możesz iść sama. - zasugerował chrapliwym głosem. - Jakbyś nie mogła kawałku przejść sama!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz