Postarał się, żeby wszystko wyszło idealnie. Trwająca Pora Nagich Drzew uniemożliwiła mu zerwanie kwiatów, udało mu się jednak złapać tłustą nornicę, o co nie było łatwo. Wojownik starannie zadbał o swoją sierść. Prezentował się naprawdę elegancko. Orzełek pierwszy raz znalazł się w takiej sytuacji. Kocur nie znał się na interakcjach miłosnych. Zrozumiał, że miłość miała kilka rodzajów. Uczucie, którym obdarzył Pioruna, było inne niż to, jakim darzył rodziców. Takie bardziej stresujące i trudne, niż lekkie i łatwe do okazania. Postanowił jednak spróbować swoich sił i za namową ukochanej siostry, która bardzo mu kibicowała, udał się prosto do kocura.
Serce biło mu jak oszalałe, w miarę im zbliżał się bliżej. Piorun akurat odpoczywał, z utkwionym gdzieś w dali wzrokiem. Wydawał się taki uroczy, gdy był zajęty własnymi myślami. Do tego sekretnego świata Orzełek nie miał dostępu. Wielka szkoda, bo może wtedy byłoby po prostu łatwiej. Niemniej jednak nie odpuszczał i wkrótce stanął naprzeciwko kocura. Znajda posłał mu niecierpliwe spojrzenie.
— Czego chcesz, młody?
Orzełek przełknął ślinę. Z rosnącym zestresowaniem ułożył prezent przy jego łapach. Piorun zwrócił uwagę na zwierzynę od razu. Pochylił się, obwąchując martwe stworzonko. Dymny kocurek zaszurał łapką po ziemi, spuszczając główę ze zmieszaniem i stresem. Piorun był tak blisko, czuł zapach jego futra, niemal mógł go dotknąć. Gdyby tylko się zgodził, Orzełek byłby najszczęśliwszym kocurem na świecie.
— Ja.... Ja chciałem ci o czymś powiedzieć. Bardzo ważnym dla mnie.... I chyba dla ciebie. — wydukał. — Bo ja....
— No wysłów się. — burknął kocur. Musiał natrafić na jego kolejny zły humor. Orzełek westchnął cicho i po chwili zmusił się do podniesienia wzroku. Ich spojrzenia się spotkały. Musiał być odważny. Musiał.
— Zależy mi na tobie. Bardzo bym chciał.... Chciałbym, żebyś się czuł dobrze i.... I zrobię wszystko dla ciebie. Jesteś najlepszym kocurem.... — nie dane mu było dokończyć, bo przerwał mu głośny, acz złośliwy śmiech.
Orzełek położył uszy na łbie i poczuł, jak coraz więcej łez gromadzi się w jego oczach. Piorun śmiał się na całe gardło. Trwało to kilka niespokojnych uderzeń serca. Waliło mu jak oszalałe. Tym razem nie z tego przyjemnego uczucia, ale z bólu, jaki w tym momencie odczuwał. Kocur, którego kochał odrzucił go, wyśmiał, okazał się nie być tak dobry. W pewnym sensie stracił w oczach syna liderki. Orzełkowi dalej na nim zależało, ale zawód i żal przebiły się przez to uczucie.
— Wybacz młody, ale nie jesteś w moim typie. Wolę kotki. — mruknął Piorun, przestając się wreszcie śmiać. Poklepał go ogonem po plecach. — Chociaż się pośmiałem. Nie jesteś zły, co nie?
— Nie jestem. — odpowiedział. Nie wiedział jednak, czy to było zgodne z prawdą. Widocznie nie był gotowy, żeby żywić do kogoś uczucie. Nie był swoim ojcem. Może nie zasłużył na miłość? Przez myśli Orzełka przechodziło teraz wiele wątpliwości i pytań. W pewnym momencie po prostu wstał. — Już pójdę. Smacznego.
Piorun kiwnął głową i zadowolony zanurzył zęby w pożywieniu. Przełykał mięso łapczywie, jakby nie jadł od kilku dni. Orzełek rzucił w jego stronę ostatnie spojrzenie, a potem odwrócił się i odszedł w tylko sobie znanym kierunku. Zszedł z drzewa. Liczył jedynie, że nikt ich nie słyszał. Nie potrzebował jeszcze większego upokożenia.
Widok Bielik wcale mu nie pomógł. Nie miał ochoty rozmawiać z siostrą. Spojrzał na nią kątem oka i odszedł dalej. Siostra odprowadzała go zdziwionym spojrzeniem.
— Orzełku? Co się stało? Orzełku!
Nie potrafił jej odpowiedzieć. Nawet tego nie chciał. Udał, że jej nie słyszy. Mimo wszystko nie chciał sprawiać siostrze przykrości. Nie potrafił powstrzymać jednak łez, które ciekły po jego policzkach. Pociągnął nosem i puścił się biegiem. Chciał zostać sam, bez nikogo. Słyszał jak siostra za nim nawołuje. Wysuwał długie łapy przed siebie, coraz bardziej przyspieszając. Obraz zamazywał mu się przed oczami, a łapy zaczęły odmawiać posłuszeństwa w miarę im szybciej biegł. Mijał znajome miejsca wiedziony myślą, że zachował się jak głupek, że popełnił błąd. Bardzo żałował i nie umiał tego naprawić. Pierwszy raz był odważny i co mu to dało?
Dotarł do Ogrodzenia. Zatrzymał się pośpiesznie i usiadł, wpatrzony w odległy horyzont. Siatka nie pozwoliła mu uciec dalej. W tym momencie o niczym bardziej nie marzył, niż wydostaniu się na drugą stronę. Podszedł bliżej i zaczął kopać dół. Jego łapy rozkopywały błotnistą, twardą ziemię. Jeszcze tylko trochę i ucieknie. Nie wróci do obozu, gdzie pewnie spotka się ze współczującym spojrzeniem siostry. Nie myślał tak naprawdę, wiedziony jedynie mocnymi emocjami.
— Mówiłam, że cię wyśmieje.
Drwiący głos rozległ się za jego plecami. Kocur przerwał swoje kopanie. Wypuścił ze świstem powietrze. Niechętnie spojrzał na Kostkę. Kotka stała dwa ogony lisa za nim, skryta w cieniu rzucanym przez drzewa. Jej spojrzenie jak zawsze zdradzało jedynie stanowczość. Odpowiedział tym samym, choć miał ochotę zapaść się pod ziemię. Wiedziała.
— Skąd o tym wiesz? — nie odpowiedziała, więc zjeżył futro i napiął mięśnie. — Jak chcesz się ze mnie nabijać, to sobie daruj.
— Kiedy to świetna zabawa. — uśmiechnęła się szyderczo. W kilku krokach zbliżyła się do niego. — Jesteś taki żałosny. Mazgaisz się i próbujesz uciec w cholerę, bo jakiś frajer cię odrzucił? Nie dziwię się, że to zrobił. Kto chce bachora na utrzymaniu?
— Nie możesz tak mówić. — mruknął Orzełek. Ogon wojownika uderzył o ziemię zdradzając napięcie.
— A co, poskarżysz się mamusi? Żebyś tylko pod siebie nie narobił.
Szczerze, miał ochotę jej odpyskować. Zamiast tego spuścił głowę. Miał dosyć jej docinek, ale nie umiał nic z tym zrobić. Kostka znowu wygrała, zdominowała go. Nawet nie zauważył, gdy został sam.
4 pkt
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz