Muchomorek ziewnął, przewalając się na plecy.
- Nuuudzę się - oznajmił i kładąc głowę na plecach Grzmotu. Czarny kocurek zastrzygł uszami, spoglądając na przyjaciela.
- Poćwiczmy pozycję łowiecką! - zaproponował, a arlekin jęknął cicho.
- Robiliśmy to przez calutki dzień! - burknął. Grzmot prychnął cicho, zaczynając myć ubrudzoną błotem łapkę.
Przyjaciele przez chwilę siedzieli w ciszy, przerywanej jedynie przez znudzone jęki cętkowanego. Tego dnia obóz wydawał się wyjątkowo nudny - wojownicy zajmowali się sobą, chodząc na patrole i wygrzewając się na wiosennym słońcu. Żaden z nich nie miał czasu ani ochoty na zabawę z niesfornymi kociętami (chociaż po namyśle Muchomorek stwierdził, że może to i lepiej - Grzmot prawdopodobnie najchętniej spędziłby cały dzień słuchając o przygodach dzielnych obrońców obozu).
Nagle na horyzoncie pojawił się potencjalny wybawca.
- Skoczku! - wydarł się Muchomorek, podnosząc się natychmiastowo i podbiegając do przyjaciela. - Pobaw się z nami!
Skoczek w odpowiedzi pokręcił głową.
- Widzieliście Puszyste Futro? - zapytał. - Jestem głodny.
Muchomorek zachichotał cicho, słysząc niewyraźne „nic nowego" rzucone przez Grzmot.
- Nie możesz sobie czegoś wziąć ze stosu? - zaproponował, wykonując koci odpowiednik wzruszenia ramionami.
- Mógłbym - mruknął, po czym zniżył głos do szeptu. - Ale Ognisty Język tam siedzi.
Muchomorek zastrzygł uszami, spoglądając w stronę stosu zwierzyny. Rzeczywiście - czarny kocur siedział nieopodal, pożerając dużego wróbla. Cętkowany rozumiał niechęć Skoczka. Ognisty Język był po prostu dziwny: dużo krzyczał i cały czas odgrażał się, że przejmie pozycję Zbożowego Kłosa. Muchomorek kątem oka zauważył siedzącego nieopodal Królicze Serce, dzielącego się zwierzyną ze Zwinkowym Ogonem. To była jego szansa, żeby pokazać przyjaciołom, że jest odważny! Ognisty Język na pewno nie zaczepiłby go w obecności tatusia!
- Patrzcie na to, mysie serca - zachichotał, truchtając w stronę stosu ze zwierzyną. Poczuł na sobie wzrok czarnego kocura, jednak zmusił się do pozostania niewzruszonym.
Na czubku niewielkiej górki znajdowała się duża, ruda wiewiórka. Muchomorkowi zaświeciły oczy - wiedział, że to była zdobycz idealna, z której Skoczek na pewno będzie zadowolony. Podniósł się na dwie łapy, wyciągając szyję. Musiał ją dostać... Musiał... Chwycił zębami puchaty ogonek zwierzęcia i pociągnął go.
To był błąd.
Martwa wiewiórka zleciała na kociaka, uderzając go w pysk i pozbawiając równowagi. Muchomorek wrzasnął, zwalając się na ziemię i zrobił jedyną rzecz, która aktualnie przychodziła mu do głowy.
- TATO RATUJ!
- Nuuudzę się - oznajmił i kładąc głowę na plecach Grzmotu. Czarny kocurek zastrzygł uszami, spoglądając na przyjaciela.
- Poćwiczmy pozycję łowiecką! - zaproponował, a arlekin jęknął cicho.
- Robiliśmy to przez calutki dzień! - burknął. Grzmot prychnął cicho, zaczynając myć ubrudzoną błotem łapkę.
Przyjaciele przez chwilę siedzieli w ciszy, przerywanej jedynie przez znudzone jęki cętkowanego. Tego dnia obóz wydawał się wyjątkowo nudny - wojownicy zajmowali się sobą, chodząc na patrole i wygrzewając się na wiosennym słońcu. Żaden z nich nie miał czasu ani ochoty na zabawę z niesfornymi kociętami (chociaż po namyśle Muchomorek stwierdził, że może to i lepiej - Grzmot prawdopodobnie najchętniej spędziłby cały dzień słuchając o przygodach dzielnych obrońców obozu).
Nagle na horyzoncie pojawił się potencjalny wybawca.
- Skoczku! - wydarł się Muchomorek, podnosząc się natychmiastowo i podbiegając do przyjaciela. - Pobaw się z nami!
Skoczek w odpowiedzi pokręcił głową.
- Widzieliście Puszyste Futro? - zapytał. - Jestem głodny.
Muchomorek zachichotał cicho, słysząc niewyraźne „nic nowego" rzucone przez Grzmot.
- Nie możesz sobie czegoś wziąć ze stosu? - zaproponował, wykonując koci odpowiednik wzruszenia ramionami.
- Mógłbym - mruknął, po czym zniżył głos do szeptu. - Ale Ognisty Język tam siedzi.
Muchomorek zastrzygł uszami, spoglądając w stronę stosu zwierzyny. Rzeczywiście - czarny kocur siedział nieopodal, pożerając dużego wróbla. Cętkowany rozumiał niechęć Skoczka. Ognisty Język był po prostu dziwny: dużo krzyczał i cały czas odgrażał się, że przejmie pozycję Zbożowego Kłosa. Muchomorek kątem oka zauważył siedzącego nieopodal Królicze Serce, dzielącego się zwierzyną ze Zwinkowym Ogonem. To była jego szansa, żeby pokazać przyjaciołom, że jest odważny! Ognisty Język na pewno nie zaczepiłby go w obecności tatusia!
- Patrzcie na to, mysie serca - zachichotał, truchtając w stronę stosu ze zwierzyną. Poczuł na sobie wzrok czarnego kocura, jednak zmusił się do pozostania niewzruszonym.
Na czubku niewielkiej górki znajdowała się duża, ruda wiewiórka. Muchomorkowi zaświeciły oczy - wiedział, że to była zdobycz idealna, z której Skoczek na pewno będzie zadowolony. Podniósł się na dwie łapy, wyciągając szyję. Musiał ją dostać... Musiał... Chwycił zębami puchaty ogonek zwierzęcia i pociągnął go.
To był błąd.
Martwa wiewiórka zleciała na kociaka, uderzając go w pysk i pozbawiając równowagi. Muchomorek wrzasnął, zwalając się na ziemię i zrobił jedyną rzecz, która aktualnie przychodziła mu do głowy.
- TATO RATUJ!
< Królicze Serce? >
9 pkt
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz