Kociak ziewnął uroczo i mlasnął, zaspaną łapką pocierając powieki, których na razie nie potrafił w pełni otworzyć. Czy to czas na obiadek? Na ile pozwalały mu to ocenić jego nieukształtowane zmysły, jeszcze nie. Mamusia oddychała wolno i spokojnie, nie czuł, żeby te puchate kulki skulone obok niego się wierciły. W takim razie co śmiało wybudzić go ze słodkiej drzemki?
Uszek kociaka dobiegł nieznany odgłos - gdyby był troszkę starszy, wiedziałby, że to pohukiwanie sowy, i może nawet zatrząsłby się ze strachu. Ale teraz, kiedy brakowało mu niezbędnej wiedzy, a jego istnienie ograniczało się do ssania mleka i spania, obudziło się w nim nowe pragnienie - ciekawość świata. Spróbował otworzyć oczka. Było już blisko - powieki nie rozchyliły się całkiem, ale może niedługo.... Na razie dostrzegał, że otoczenie było ciemniejsze, niż gdy budził się zazwyczaj. To będzie musiało wystarczyć.
Niezdarnie i powoli postawił króciutkie łapki trochę dalej, niż robił to na co dzień. Wziął głęboki oddech. Czyżby poza mamą i rodzeństwem istniało coś jeszcze!? No tak, przecież te wszystkie szczebiocące głosy, które słyszał codziennie, musiały się skądś brać! Pełen ekscytacji, ruszył. Dziecinne mięśnie nie pozwalały mu jeszcze wstać, ale pracowicie przenosił ciężar ciała z jednej strony na drugą, posuwając się do przodu. W ślimaczym tempie, ale jednak! To wystarczająco motywowało do dalszej wędrówki. Pełznął cicho; zaobserwował już, że kiedy piszczy, wszyscy wokół zaczynają się poruszać, więc starał się do tego nie dopuścić. Kiedy ruszał z miejsca, karmicielka miauknęła coś niespokojnie przez sen, ale na szczęście nie obudziła się.
Całym swoim małym jestestwem chłonął wszelkie bodźce, które serwowało mu otoczenie. Pod łapkami cichutko szeleścił mu miękki mech i świeże listki. Mama miarowo oddychała. Jednak najważniejsze było to, co rozciągało się przed nim - światło, niezwykły srebrzysty blask, rozjaśniający ciemność, którą dość często dane mu było jeszcze oglądać, i szum. Szum taki jak wtedy, kiedy przypadkiem kopnął jakiś malutki listek, ale zwielokrotniony setki, tysiące razy - to na wietrze szeleściły liście drzew otaczających obóz, a wtórowała im płynąca w rzece woda, ale Szakłak zwyczajnie tego nie wiedział. Nowo odkryte dźwięki i niewyraźny obraz wydały mu się niemal cudem i podążał w ich stronę uparcie, z dobrze widocznym na dziecinnym pyszczku oczarowaniem.
Zatrzymał się. Światło księżyca zalało jego drobniutką sylwetkę. Co czekało go dalej? Bezkształtne cienie, które widział, nie pozwalały mu tego przewidzieć. Na samą myśl poczuł dreszczyk ekscytacji, ale także... strachu? Nie miał przecież pojęcia, co może czaić się za rogiem...
Zawiał wiatr, z początku słabo, by po chwili przybrać na sile. Szakłak zadrżał. Wojownik odczułby to zjawisko jako lekką bryzę, jednak małe ciałko kocięcia wychładzało się bardzo szybko. Kocurek odczuł też zmęczenie, które było efektem ślamazarnej wędrówki aż do wejścia do żłobka, a które wcześniej przyćmione było zaciekawieniem. Teraz miejsce żądzy przygód znów zajęła tęsknota za ciepłym i wygodnym miejscem przy boku mamusi.
Postanowił zawrócić. Z pewnym wysiłkiem obrócił się na kluchowatych łapkach i zaczął pełznąć, po chwili jednak stanął.
W którą stronę teraz?
Dobrze znany mu zapach był słaby, z czego kocurek wywnioskował, że mama znajduje się dość daleko. Nie wiedział, jak bardzo, ale dla zziębniętego i dosyć zmęczonego kociaka nawet odległość między jedną ścianą żłobka a drugą była zbyt wielka. Chciał po prostu wrócić do spania, nie chciał jednak piszczeć w obawie przed tym, że rodzicielka zezłościłaby się na niego za nocne "wędrówki".
Czuł jeszcze coś. Było trochę inne niż zapach, do którego przywykł, ale wyczuwał aromat mleka. Tak, jakby gdzieś bliżej... była jakaś inna mama?
Wahał się tylko przez moment. Ruszył chybotliwym krokiem, żeby po klkunastu uderzeniach serca nieco niepewnie wepchnąć swój mały nosek między inaczej pachnące, ale znajomo puszyste kulki, a jeszcze chwilkę później - wcisnąć tam całego siebie. Sąsiedzi zamruczeli przez sen z niezadowoleniem, ale szybko ucichli. Zadowolony z siebie Szakłak zwinął się w ciasny kłębuszek. Wsłuchując się w bicie serca nowej mamy, szybko odpłynął w krainę snów.
<Żółwik?>
BLOGOWE WIEŚCI
BLOGOWE WIEŚCI
W Klanie Burzy
Po śmierci Różanej Przełęczy, Sójczy Szczyt wybrała się do Księżycowej Sadzawki wraz z Rumiankowym Zaćmieniem. Towarzyszyć im miała również Margaretkowy Zmierzch, która dołączyła do nich po czasie. Jakie więc było zaskoczenie, gdy ta wróciła niezwykle szybko cała zdyszana, próbując skleić jakieś sensowne zdanie. Z całości można było wywnioskować, że kotka widziała, jak Niknące Widmo zabił Sójczy Szczyt oraz Rumiankowe Zaćmienie. W obozie została przygotowana więc zasadzka na dymnego kocura, który nie spodziewał się dziur w swoim planie. Na Widmie miała zostać wykonana egzekucja, jednak kocur korzystając z sytuacji zdołał zabić stojącą nieopodal Iskrzącą Burzę, chwilę potem samemu ginąc z łap Lwiej Paszczy, Szepczącej Pustki oraz Gradowego Sztormu, z czego pierwszą z wymienionych również nieszczęśliwie dosięgły pazury Widma. Klan Burzy uszczuplił się tego dnia o szóstkę kotów.W Klanie Klifu
Plotki w Klanie Klifu mimo upływu czasu wciąż się rozprzestrzeniają. Srokoszowa Gwiazda stracił zaufanie części swoich wojowników, którzy oskarżają go o zbrodnie przeciwko Klanowi Gwiazdy i bycie powodem rzekomego gniewu przodków. Złość i strach podsycane są przez Judaszowcowy Pocałunek, głoszącego słowo Gwiezdnych, i Czereśniową Gałązkę, która jako pierwsza uznała przywódcę za powód wszystkich spotykających Klan Klifu katastrof. Srokoszowa Gwiazda - być może ze strachu przed dojściem Judaszowca do władzy - zakazał wybierania nowych radnych, skupiając całą władzę w swoich łapach. Dodatkowo w okolicy Złotych Kłosów pojawili się budujący coś Dwunożni, którzy swoimi hałasami odstraszają zwierzynę.W Klanie Nocy
Świat żywych w końcu opuszcza obarczony klątwą Błotnistej Plamy Czapli Taniec. Po księżycach spędzonych w agonii, której nawet najsilniejsze zioła nie były mu w stanie oszczędzić, ginie z łap własnego męża - Wodnikowego Wzgórza, który został przez niego zaatakowany podczas jednego z napadów agresji. Wojownik staje się przygnębiony, jednak nadal wypełnia swoje obowiązki jako członek Klanu Nocy, a także ojciec dla ich maleńkiego synka - Siwka. Kocurek został im podarowany przez rodzącą na granicy samotniczkę, która w zamian za udzieloną jej pomoc, oddała swego pierworodnego w łapy obcych. W opiece nad nim pomaga Mżawka, młodziutka karmicielka, która nie tak dawno wstąpiła w szeregi Klanu Nocy, wraz z dwójką potomków - Ikrą oraz Kijanką. Po tym wydarzeniu, na Srebrną Skórkę odchodzi także starsza Mrówczy Kopiec i medyczka, Strzyżykowy Promyk, której miejsce w lecznicy zajmuje Różana Woń. W międzyczasie, na prośbę Wieczornej Gwiazdy, nowej liderki Klanu Wilka, Srocza Gwiazda udziela im pomocy, wyznaczając nieduży skrawek terenu na ich nowy obóz, w którym mieszkać mogą do czasu, aż z ich lasu nie znikną kłusownicy. Wyprowadzka następuje jednak dopiero po kilku księżycach, podczas których wielu wojowników zdążyło pokręcić nosem na swoich niewdzięcznych sąsiadów.W Klanie Wilka
Po terenach zaczynają w dużych ilościach wałęsać się ludzie, którzy wraz ze swoją sforą, coraz pewniej poruszają się po wilczackich lasach. Dochodzi do ataku psów. Ich pierwszą ofiarą padł Wroni Trans, jednak już wkrótce, do grona zgładzonych przez intruzów wojowników, dołącza także sam Błękitna Gwiazda, który został śmiertelnie postrzelony podczas patrolu, w którym towarzyszyła mu Płonąca Dusza i Gronostajowy Taniec. Po przekazaniu wieści klanowi, w obozie panuje chaos. Wojownikom nie pozostaje dużo możliwości. Zgodnie z tradycją, Wieczorna Mara przyjmuje pozycję liderki i zmienia imię na Wieczorną Gwiazdę. Podczas kolejnych prób ustalenia, jak duży problem stanowią panoszący się kłusownicy, giną jeszcze dwa koty - Koszmarny Omen i Zapomniany Pocałunek. Zapada werdykt ostateczny. Po tym, jak grupa wysłanników powróciła z Klanu Nocy, przekazując wieść, iż Srocza Gwiazda zgodziła się udzielić wilczakom pomocy, cały klan przenosi się do małego lasku niedaleko Kolorowej Łąki, który stanowić ma ich nowy obóz. Następne księżyce spędzają na przydzielonym im skrawku terenu, stale wysyłając patrole, mające sprawdzać sytuację na zajętych przez dwunożnych terenach. W międzyczasie umiera najstarsza członkini Klanu Wilka, a jednocześnie była liderka - Stokrotkowa Polana, która zgodnie ze swą prośbą odprowadzona została w okolice grobu jej córki, Szakalej Gwiazdy. W końcu, jeden z patroli wraca z radosną nowiną - wraz z nastaniem Pory Nagich Drzew, dwunożni wynieśli się, pozostawiający po sobie jedynie zniszczone, zwietrzałe obozowisko. Wieczorna Gwiazda zarządza powrót.W Owocowym Lesie
Społeczność z bólem pożegnała Przebiśniega, który odszedł we śnie. Sytuacja nie wydawała się nadzwyczajna, dopóki rodzina zmarłego nie poszła go pochować. W trakcie kopania nagrobka zostali jednak odciągnięci hałasem z zewnątrz, a kiedy wrócili na miejsce… ciała ukochanego starszego już nie było! Po wszechobecnej panice i nieudanych poszukiwaniach kocura, Daglezjowa Igła zdecydowała się zabrać głos. Liderka ogłosiła, że wyznaczyła dwa patrole, jakie mają za zadanie odnaleźć siedlisko potwora, który dopuścił się kradzieży ciała nieboszczyka. Dowódcy patroli zostali odgórnie wyznaczeni, a reszta kotów zachęcana nagrodami do zgłoszenia się na ochotników członkostwa.Patrole poszukiwacze cały czas trwają, a ich uczestnicy znajdują coraz to dziwniejsze ślady na swoim terenie…
W Betonowym Świecie
nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz