Owca spojrzał ze zdziwieniem na kotkę, która nagle przestała iść.
- A tobie co? - zapytał przekrzywiając śmiesznie głowę. - Przed chwilą biegłaś co sił w łapach.
- Wiesz może gdzie teraz iść? - odpowiedziała wojowniczka pytaniem na pytanie, rozglądając się dookoła.
Kocurek teatralnie uniósł łapę i podtrzymał nią brodę, udając, że się zastanawia. Stał tak przez chwilę, zanim nie oświeciło go i jego oczy rozszerzyły się nagle.
- Chcę być wysoki! - powiedział zdecydowanie.
Kotka spojrzała się na niego trochę dziwnie, wyraźnie zastanawiając się o co mu chodzi.
- Podnieść cię? - zapytała, żeby się upewnić.
Owca pokonał głową na tak i uniósł w górę ogon, wyraźnie zadowolony ze swojego pomysłu. Świetlisty Potok westchnęła, zastanawiając się pewnie dlaczego się na to zgodziła, jednak wzięła kociaka za skórę na karku i uniosła go nieco w górę.
- Ała! Nie tak, to boli! - wykrzyczał Owca i wyszarpał się szybko, upadając na ziemię.
"Nie mogło cię to zaboleć, kociaki zawsze podnosi się za kark" pomyślała kotka i przewróciła oczami z irytacją.
- Więc co-
- Schyl się! - rozkazał Owca i nie czekając na reakcję kotki wdrapał się jej na plecy, po czym stanął przednimi łapkami na jej głowie, żeby być jeszcze wyżej.
- Tak jest idealnie, nie ruszaj się! - zarządził ponownie, po czym po chwili wahania dorzucił do tego jeszcze ciche "proszę".
Nie chciał przecież zlecieć.
Zmrużył oczy, wytężając wzrok, aby zobaczyć cokolwiek w oddali, jakiś znajomy dom albo element krajobrazu. Jego wzrok trafił na charakterystyczne stare i lekko spróchniałe drzewo, gdzie niedawno bawił się liśćmi. Zadowolony zeskoczył z wojowniczki i wskazał jej ono ogonem, po czym zaczął iść. Ścieżka pod jego łapkami była usiana wysuszonymi liśćmi, co niezmiernie go cieszyło, bo uwielbiał po nich deptać.
- Trafisz stamtąd do domu? - zapytała, dorównując do niego kroku (co nie było trudne zważywszy na jego rozmiar).
- Eeee... nie - odpowiedział z uśmiechem. Może i by trafił, ale nie chciał tracić swojej nowej kompanki tak szybko. Miał jeszcze dużo pytań. - A właśnie, słyszałem, że w tych swoich klanach oprócz dziwnych imion macie też jakąś dziwną wiarę! Klan... księżyca..? Nie, meteorytu..? Co to w ogóle meteoryt?
- Klan Gwiazdy - zaśmiała się do siebie kotka. - To nasi przodkowie, którzy czuwają nad nami na Srebrnej Skórze. W nocy widać ich jak świecą na niebie. Wszystkie dobre klanowe koty trafiają tam po śmierci.
- A te niedobre?
- Masz na myśli siebie? - zapytała kotka przewracając oczami. - Idą do Miejsca Gdzie Brak Gwiazd.
Kocurek umilknął, przetwarzając zdobyte informacje.
- Głupie to - stwierdził obojętnie, próbójąc ukryć jednocześnie swoje zaciekawienie. - Poza tym nie jestem niedobry! Nie wiedziałem że się zgubię, po prostu miałem ich dość. Nadal mam w sumie. No i u nas nie mamy takich rzeczy jak Klan Gwiazdy i to drugie, i dobrze nam.
Kotka nie odpowiedziała i przez chwilę szli w milczeniu, zanim kociak ponownie nie podjął próby nawiązania rozmowy.
- Wiesz, że moje futro jest specjalne? - zagadnął, przesuwając się trochę do Świetlistego Potoku. - Mam je po mamie, która jest najładniejszą kotką w okolicy, a przynajmniej podsłuchałem jak mówiła tak Płomykówka, która nie jest z nią spokrewniona ani nic, więc mówiła to szczerze. Wszyscy twierdzą, że jest cudowne. Oh, no i moja siostra też takie ma, ale moje jest ładniejsze i bardziej miękkie i kręcone- O, ale wiesz co jest najlepsze - nachylił się, jakby mówił jakiś bardzo ważny sekret - Jest idealne do walki!
Kotka spojrzała się na niego z mieszaniną zdziwienia i rozbawienia, jednak on szybko wytłumaczył.
- Ponieważ jest kręcone innym kotom trudniej jest zadrapać mnie pazurami, bo gdy próbują to zazwyczaj kończy się na tym, że zaplątują się one i potem nie można ich wydostać. Odkryłem to kiedy biłem się z Puchem dwa księżyce temu.
- Rozumiem - wymruczała kotka, najwyraźniej niezbyt chętna do zaangażowana w rozmowę. Owca fuknął i nadął wściekły policzki, jednak nie powiedział nic więcej, a zanim się obejrzał, stali już pod drzewem.
- Czujesz jakikolwiek zapach kotów, no wiesz, żebyśmy mogli za nim pójść? - podpytał.
- Chyba nie, trzeba będzie iść na oślep - zaprzeczyła zrezygnowana. Kocurek nie rozumiał jej zachowania, przecież to była świetna przygoda. Postanowił więc rozegrać to trochę inaczej i poprosił o krótki odpoczynek, tłumacząc się zmęczeniem.
Usiedli więc w zagłębieniu korzeni, które razem z opadłymi liśćmi tworzyły świetną kryjówkę osłaniającą przed zimnym, jesiennym wiatrem, a Owca uznał to za dobrą okazję do ponownego zagadania Świetlistego Potoku.
- Opowiesz mi coś jeszcze o klanach? - zapytał, podpierając wygodnie głowę na łapach. Niezmiernie ciekawił go ten temat.
<Świetlisty Potoku?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz