– Wychodzę – oświadczyła pierwszemu lepszemu kotu, którego minęła przy wejściu.
– Wróć przed zachodem. – odparła kotka, na którą natrafiła, od niechcenia, jakby ją to mało obchodziło. I dobrze. Promyk nie potrzebowała niczyjej zgody! Była bardzo samowystarczalna.
Jej przygoda zaczęła się obok wodospadu, no bo gdzie indziej? Promyk musiała stanąć, otrzepać futro i zastanowić się dokąd pójdzie. Opcji było sporo. Mogła podejść do Kaczego Bajorka, ale… nie miała ochoty na ganianie za kaczkami. Te diabły wcielone w pierzaste ptaki zawsze jakoś ją doganiały. Może dlatego, że nie była zbyt szybka.
Mogła przejść się na Czarne Gniazda, ale te czarne kręgi zawsze śmierdziały niemiłosiernie w świetle południowego słońca. Swoją drogą, było koszmarnie gorąco. Można by to dobrze wykorzystać.
Promyk zebrała się w drogę na plażę. Tak. Nie lubiła piasku, ale… ciepły piach był bardzo przyjemny. Nawet jeśli był uciążliwy.
Zaraz po odnalezieniu się na plaży, kotka zdecydowała się znaleźć sobie idealny kamień na drzemkę. Chwilę krążyła po trawie, obserwując latające w oddali mewy. Ich krzyki były interesujące i może odrobinę irytujące, ale były daleko więc kotka nie miała się czego obawiać. Słyszała bowiem od ojców historie o tych parszywych ptakach. Jak atakowały koty, jak porywają małe kociaki. Parszywe stworzenia. Kiedy Promienna Łapa stanie się wojownikiem rozprawi się z tymi durniami raz a porządnie!
Kiedy już znalazła sobie kamyczek, nasypała na niego odrobinę piasku. To będzie przeprawa przez mękę, żeby go potem wyjąć z sierści, ale kamień był zwyczajnie za gorący, aby się tak po prostu na nim położyć. A słońce tak przyjemnie grzało! Kotka położyła się na kamyku i zamknęła oczy.
Obudziła się niedługo później, kiedy dotarły do niej obce głosy. Promyk podniosła głowę i zajrzała w kierunku odległego dźwięku. Kto to był? Ach… Klan Burzy. Przecież była wcale nie tak daleko od granicy. Właściwie… nigdy nie widziała żadnego innego kota spoza swojego własnego klanu. No… może poza Jagnięcą Łapą, ale to się nie liczyło. Ona była prawdziwym klifakiem i nikt inaczej Promykowi nie wmówi.
Kotka ustawiła się blisko granicy i patrzyła uważnie. Cienie kotów nie zbliżały się za bardzo poza jednym. Drobny cień z pozoru zbliżył się w jej kierunku, a ona mogła tylko przekrzywić łepek i położyć się za kamieniem, przy którym siedziała. Kot był w miarę dobrze zbudowany i rudy. Promyk nastawiła uszu. Reszta patrolu zniknęła w tle, a kot zbliżył się nieco, aby schylić się po coś w piachu.
Wścibska myśl naszła Promyk, która przywarła do podłoża i wyskoczyła zza kamienia. Kot, a raczej kotka wydała z siebie okrzyk, po czym nastroszyła się jak jeż.
– Na Klan Gwiazd! – wrzasnęła. Promyk od razu zrobiło się głupio.
– Przepraszam. Nie spodziewałam się, że aż tak cię przestraszę. – Promyk przyznała, cofając się o krok. – Przepraszam – powtórzyła, siadając. Położyła swoje łapki na ogonie i uśmiechnęła się nieco zawstydzona.
– Co ty tu robisz? – kotka rzuciła jej oburzone spojrzenie.
– Znaczy wiesz… Po pierwsze jestem jeszcze na swoich terenach! – Promyk machnęła uszami – Po drugie… Nudziło mi się. I ty pojawiłaś się tak na granicy, a ja... wiesz, że nigdy nie spotkałam kota spoza mojego klanu! Jak jest w twoim klanie? Klan Burzy, jeśli dobrze pamiętam, prawda? Jesteś wojownikiem? Ja się dopiero uczę, może to dlatego mam tyle energii. Przepraszam jeszcze raz, że cię przestraszyłam. To naprawdę nie było… znaczy było moim celem, ale nie aż tak! – Promienna Łapa uniosła łapę do pyska i potarła swój nosek.
<Rudzikowe Skrzydełko?>
[619 słów]
[przyznano 12%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz