BLOGOWE WIEŚCI

BLOGOWE WIEŚCI





W Klanie Burzy

Klan Burzy znów stracił lidera przez nieszczęśliwy wypadek, zabierając ze sobą dodatkową dwójkę kotów podczas ataku lisów. Przywództwo objął Króliczy Nos, któremu Piaszczysta Zamieć oddał swoje ówczesne stanowisko, na zastępcę klanu wybrana natomiast została Przepiórczy Puch. Wiele kotów przyjęło informację w trudny sposób, szczególnie Płomienny Ryk, który tamtego feralnego dnia stracił kotkę, którą uważał za matkę

W Klanie Klifu

Wojna z Klanem Wilka i samotniczkami zakończyła się upokarzającą porażką. Klan Klifu stracił wielu wojowników – Miedziany Kieł, Jerzykową Werwę, Złotą Drogę oraz przywódczynię, Liściastą Gwiazdę. Nie obyło się również bez poważnych ran bitewnych, które odnieśli Źródlana Łuna, Promieniste Słońce i Jastrzębi Zew. Klan Wilka zajął teren Czarnych Gniazd i otaczającego je lasku, dołączając go do swojego terytorium. Klan Klifu z podkulonym ogonem wrócił do obozu, by pochować zmarłych, opatrzeć swoje rany i pogodzić się z gorzką świadomością zdrady – zarówno tej ze strony samotniczek, które obiecywały im sojusz, jak i członkini własnego Klanu, zabójczyni Zagubionego Obuwika i Melodyjnego Trelu, Zielonego Wzgórza. Klifiakom pozostaje czekać na decyzje ich nowego przywódcy, Judaszowcowej Gwiazdy. Kogo kocur mianuje swoim zastępcą? Co postanowi zrobić z Jagienką i Zielonym Wzgórzem, której bezpieczeństwa bez przerwy pilnuje Bożodrzewny Kaprys, gotowa rzucić się na każdego, kto podejdzie zbyt blisko?

W Klanie Nocy

Ostatni czas nie okazał się zbyt łaskawy dla Nocniaków. Poza nowo odkrytymi terenami, którym wielu pozwoliły zapomnieć nieco o krwawej wojnie z samotnikami, przodkowie nie pobłogosławili ich niemalże niczym więcej. Niedługo bowiem po zakończeniu eksploracji tajemniczego obszaru, doszło do tragedii — Mątwia Łapa, jedna z księżniczek, padła ofiarą morderstwa, którego sprawcy jak na razie nie odkryto. Pośmiertnie została odznaczona za swoje zasługi, otrzymując miano Mątwiego Marzenia. Nie złagodziło to jednak bólu jej bliskich po stracie młodej kotki. Nie mieli zresztą czasu uporać się z żałobą, bo zaledwie kilka wschodów słońca po tym przykrym wydarzeniu, doszło do prawdziwej katastrofy — powodzi. Dotąd zaufany żywioł odwrócił się przeciw Klanowi Nocy, porywając ze sobą życie i zdrowie niejednego kota, jakby odbierając zapłatę za księżyce swej dobroci, którą się z nimi dzielił. Po poległych pozostały jedynie szczątki i pojedyncze pamiątki, których nie zdołały porwać fale przed obniżeniem się poziomu wód, w konsekwencji czego następnego ranka udało się trafić na wiele przykrych znalezisk. Pomimo ciężkiej, ponurej atmosfery żałoby, wpływającej na niemalże wszystkich Nocniaków, normalne życie musiało dalej toczyć się swoim naturalnym rytmem.
Przeniesiono się więc do tymczasowego schronienia w lesie, gdzie uzupełniono zniszczone przez potop zapasy ziół oraz zwierzyny i zregenerowano siły. Następnie rozpoczęła się odbudowa poprzedniego obozu, która poszła dość sprawnie, dzięki ogromnemu zaangażowaniu i samozaparciu członków klanu — w pracach renowacyjnych pomagał bowiem niemalże każdy, od małego kocięcia aż po członków starszyzny. W konsekwencji tego, miejsce to podniosło się z ruin i wróciło do swojej dawnej świetności. Wciąż jednak pewne pozostałości katastrofy przypominają o niej Nocniakom, naruszając ich poczucie bezpieczeństwa. Zwłaszcza z krążącymi wśród kotów pogłoskami o tym, że powódź, która ich nawiedziła, nie była czymś przypadkowym — a zemstą rozchwianego żywiołu, mszczącego się na nich za śmierć członkini rodu. W obozie więc wciąż panuje niepokój, a nawet najmniejszy szmer sprawia, że każdy z wojowników machinalnie stroszy futro i wzmaga skupienie, obawiając się kolejnego zagrożenia.

W Klanie Wilka

Ostatnio dzieje się całkiem sporo – jedną z ważniejszych rzeczy jest konflikt z Klanem Klifu, powstały wskutek nieporozumienia. Wszystko przez samotniczkę imieniem Terpsychora, która przez swoją chęć zemsty, wywołała wojnę między dwoma przynależnościami. Nie trwała ona długo, ale z całą pewnością zostawiła w sercach przywódców dużo goryczy i niesmaku. Wszystko wskazuje na to, że następne zgromadzenie będzie bardzo nerwowe, pełne nieporozumień i negatywnych emocji. Mimo tego Klan Wilka wyszedł z tego starcia zwycięsko – odebrali Klifiakom kilka kotów, łącznie z ich przywódczynią, a także zajęli część ich terytorium w okolicy Czarnych Gniazd.
Jednak w samym Klanie Wilka również pojawiły się problemy. Pewnego dnia z obozu wyszli cali i zdrowi Zabłąkany Omen i jego uczennica Kocankowa Łapa. Wrócili jednak mocno poobijani, a z zeznań złożonych przez srebrnego kocura, wynika, że to młoda szylkretka była wszystkiemu winna. Za karę została wpędzona do izolatki, gdzie spędziła kilka dni wraz ze swoją matką, która umieszczona została tam już wcześniej. Podczas jej zamknięcia, Zabłąkany Omen zmarł, lecz jego śmierć nie była bezpośrednio powiązana z atakiem uczennicy – co jednak nie powstrzymało największych plotkarzy od robienia swojego. W obozie szepczą, że Kocankowa Łapa przynosi pecha i nieszczęście. Jej drugi mentor, wybrany po srebrnym kocurze, stracił wzrok podczas wojny, co tylko podsyca te domysły. Na szczęście nie wszystko, co dzieje się w klanie jest złe. Ostatnio do ich żłobka zawitała samotniczka Barczatka, która urodziła Wilczakom córeczkę o imieniu Trop – a trzy księżyce później narodził się także Tygrysek (Oba kociaki są do adopcji!).

W Owocowym Lesie

Dla owocniaków nadszedł trudny okres. Wszystko zaczęło się od śmierci wiekowej szamanki Świergot i jej partnerki, zastępczyni Gruszki. Za nią pociągnęły się śmierci liderki, rozpacz i tęsknota, które pociągnęła za sobą najmłodszą medyczkę, by skończyć na wybuchu epidemii zielonego kaszlu. Zmarło wiele kotów, jeszcze więcej wciąż walczy z chorobą, a pora nagich drzew tylko potęguje kryzys. Jeden z patroli miał niesamowite szczęście – natrafił na grupę wędrownych uzdrowicieli. Natychmiast wyraziła ona chęć pomocy. Derwisz, Jaskier i Jeżogłówka zostali tymczasowo przyjęci w progi Owocowego Lasu. Zamieszkują Upadłą Gwiazdę i dzielą się z tubylcami ziołami, pomocą, jak i również ciekawą wiedzą.

W Betonowym Świecie

nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.

MIOTY

Mioty


Znajdki w Klanie Wilka!
(brak wolnych miejsc!)

Miot w Klanie Klifu!
(brak wolnych miejsc!)

Zmiana pory roku już 7 grudnia, pamiętajcie, żeby wyleczyć swoje kotki!

17 grudnia 2025

Od Drobnej Łapy

Noc zgromadzenia

Kotka była bardzo podekscytowana dzisiejszym zgromadzeniem, nawet jeśli była już na dwóch poprzednich to wcale nie zmniejszało to jej emocji. Rozglądała się po wyspie uważnie, stając na samych paluszkach i próbując wypatrzeć znajome białe futro kocura z Klanu Burzy. Miała nadzieję, że przyszedł ze swoim klanem, bo z tego, co zdążyła zauważyć, Księżycowej Łapy nie było z jego braćmi. Trochę się zmartwiła, czy coś mu się przypadkiem nie stało... ale zawsze mogła o to podpytać Białą Łapę. Kiedy tylko zobaczyła znajomą sylwetkę praktycznie w susach podbiegła do niego.
— HEJ! Pamiętasz mnie? Rozmawialiśmy na ostatnim zgromadzeniu! — miauknęła entuzjastycznie, praktycznie drepcząc w miejscu z emocji. — Baaaaardzo się cieszę, że jesteś! Coś nowego u ciebie? Jakieś ciekawe wydarzenia?
Kocur, do którego mówiła, siedział spokojnie na skale, w najbardziej zacienionym miejscu na wyspie, co miało sens, biorąc pod uwagę jego przypadłość. Kiedy się do niego odezwała, odwrócił głowę i spojrzał na nią, a po braku skonfundowania na jego pyszczku, niebieska kotka mogła spokojnie założyć, że ją pamiętał z ostatniego zgromadzenia.
— Dobry wieczór, Drobna Łapo — odpowiedział spokojnie. Biała Łapa ewidentnie nie mógł powstrzymać uśmiechu cisnącego mu się na mordkę i parsknął cicho, po czym odwrócił wzrok w stronę skały liderów. — Miło mi — kontynuował. — Ciekawe wydarzenia? Co masz na myśli?
Widząc cisnący się na mordkę kocura uśmiech, którego nie dał rady w pełni powstrzymać, sprawiło tylko, że jej własny się poszerzył. W dodatku Biała Łapa ją pamiętał! Gdzieś tam z tyłu głowy zadzwoniło jej, że wolał krótkie wypowiedzi.
— Noooo.... nie wiem — prychnęła cicho, kręcąc łepkiem. — Może kogoś ciekawego poznałeś? Jak ci idzie trening? — Przysiadła obok kocura, zawijając ogon dookoła swoich łapek i uniosła oczka na swojego kolegę wyczekująco.
Biały kocur myślał dłuższą chwilę nad odpowiedzią, siedząc w milczeniu z przechylonym łepkiem.
— Moja mentorka jest surowa, jednak doświadczona — odpowiedział. — A Ty, poznałaś kogoś ciekawego? Czy Twój trening idzie gładko?
— Och, ale skoro przynajmniej jest doświadczona, to dobrze uczy? Mam nadzieję? — zaczęła kotka, nadstawiając uszka, przeniosła wzrok na skałę, obserwując, co się dzieje między liderami... widocznie były jakieś problemy. — O. O. Tak. Spotkałam kogoś ciekawego. Tylko musisz mi uwierzyć! Widziałam duszę, kotka, który żył jakiś czas temu! Nazywała się Zguba i była kiedyś z mojego klanu. I poprosiła mnie o pomoc... — opowiedziała część swojego spotkania niebieska uczennica, patrząc uważnie na reakcję białego kocura, miała nadzieję, że nie weźmie ją za jakąś niespełna zmysłów.
Burzak zamrugał, może z lekkim zdziwieniem, ale grymas nie wykrzywił jego pyska ani nie zaśmiał się ze słów Drobnej Łapy, co uznała za dobry znak. A chwilę później wypowiedziane pytanie, nie było nacechowane żadną negatywną emocją, co tylko upewniło kotkę, w przekonaniu, że kocur jej wierzy.
— Udało Ci się pomóc?
— Tak, tak, udało mi się! I nawet dostałam nagrodę w zamian, wiesz? Taką małą ćmę, wygląda trochę jak ja! Wiesz... inne koty z mojego klanu też spotkały dusze, ale nie wiem kto i kogo, ale nie byłam sama… — Pacnęła łapką kamyczek przed nią i spojrzała na księżyc. Widocznie jej ulżyło, że Biała Łapa jej wierzył, a przynajmniej... chyba wierzył jej słowom, zważając na to, że nie patrzył na nią dziwnie. — Pomogłam jej się dowiedzieć, kim był jej ojciec. Chyba dlatego wybrała mnie? Bo ja też nie wiem, kim jest mój tata. — Znowu się rozgadała, aż się skrzywiła i spojrzała z lekko winnym wyrazem pyszczka na Burzaka.
Biała Łapa pokiwał głową, kiedy usłyszał, że się udało.
— Bardzo możliwe — odpowiedział zdawkowo. — Ponoć dusze zmarłych są bardzo kapryśne — dodał po krótkiej chwili zastanowienia.
— Och, nie, Zguba była bardzo miła... i cierpliwa. Dużo z nią rozmawiałam i miała dość... smutne życie. Opuściła swój klan i rodzinę, żeby spróbować dowiedzieć się kim jest jej ojciec, a koniec końców i tak jej się nie udało i bardzo się martwiła tym, jaką przykrość sprawiła swojej mamie. — Brewki Drobnej Łapy zmarszczyły się w trosce. — Ja bym chyba tak nie mogła... opuścić dom, żeby gonić coś... jak nawet nie masz pewności, że to coś tam jest…
Kocur milczał długo, wpatrując się w zmartwiony losem duszy pyszczek Drobnej Łapy. Widocznie myślał nad czymś długo… kotki to nie zdziwiło, na ostatnim zgromadzeniu, też ważył słowa, zanim pozwalał im wybrzmieć. Może córka Postrzępionego Mrozu powinna się tego od niego trochę nauczyć, bo jak na razie reagowała na wszystko z pierwszej łapy… co czasami dawało różne rezultaty, a przecież, chce być protektorem, nie może tak sobie paplać, co jej ślina na język przyniesie, bo jeszcze zrani kota, zamiast mu pomóc.
— To smutna historia — odpowiedział bez emocji. Po dłuższej chwili zdecydował się dodać jeszcze trochę. — Takie czyny należą do odważnych, a zarazem lekkomyślnych. Klan to stabilność, a jego brak to jakby stracić grunt pod łapami. Ciekawość tej duszy była silniejsza niż jej rozwaga. Koniec końców żałowała, pozwoliła, by męczyły ją wyrzuty sumienia. Doprawdy przygnębiające.
To, co powiedział Biała Łapa, było... bardzo długie jak na niego, nie to, że jej to przeszkadzało, bardzo się cieszyła, że zaczynał mówić więcej! To chyba znaczyło, że zaczynał czuć się bardziej swobodnie może? W każdym razie wzięła to za pozytywny znak.
— Ale przynajmniej odnalazła spokój... może tam u Gwiezdnych udało jej się porozmawiać ze swoją mamą? — miauknęła z nadzieją, spoglądając w górę na nocne niebo i zdobiące je gwiazdy. Tarcza księżyca świeciła jasno... — Właśnie... bo dwa zgromadzenia temu spotkałam kocura z twojego klanu... a dzisiaj go nie widziałam? Ma na imię Księżycowa Łapa, znasz go? Wiesz może co się z nim dzieje? — zapytała Białą Łapę cicho.
— Być może masz rację — odpowiedział na jej wzmiankę o matce napotkanej przez nią duszy. Burzak bił się z własnymi myślami, a niebieska kotka postanowiła cierpliwie poczekać, aż ułoży sobie w myślach, co chce powiedzieć.
Uczennica zauważyła, jak biały kocur milczy przez dłuższy niż zazwyczaj czas i szczerze mówiąc, zmartwiło ją to bardzo. A kiedy w końcu odkrył, czemu nie ma na zgromadzeniu Księżycowej Łapy, aż ją ścisnęło serduszko.
— Księżyc ma teraz trudny czas. Jego matka odeszła do Gwiezdnych — rzekł krótko jej przyjaciel.
Biedny Księżyc... nie zasługiwał na taki los... uszka Drobnej Łapy opadły na boki ze smutku. Choć starała się trzymać w miarę razem, trochę nie wypadało płakać na zgromadzeniu... przed tyloma kotami. A też nie chciała stawiać Białej Łapy w takiej sytuacji…
— A... a przynajmniej zmarła we śnie? Albo... w jakiś niebolesny sposób? A Księżycowa Łapa trzyma się jakoś? Mógłbyś mu przekazać, że bardzo mi przykro i... i... — Trochę nie wiedziała co powiedzieć... nigdy nie była jeszcze w takiej sytuacji. Jak bardzo wypadało pokazać emocje? Nie znała Księżycowej Łapy jakoś bardzo długo, ale zdążyła go bardzo polubić i rozstali się w pozytywnych emocjach. Powiedział jej też, tyle ciekawych rzeczy…
Biała Łapa wziął głęboki wdech, a następnie wypuścił powoli powietrze.
— Szanta zmarła... a właściwie została zamordowana — wyjawił cicho, żeby żadne niepożądane ucho nie mogło tego wychwycić. — Nie płacz, proszę.
Słowa otuchy zaoferowane przez jej rozmówcę, tylko bardziej rozchybotały kotkę, zawsze miała problem z opanowaniem się, kiedy ktoś próbował ją pocieszyć i jedynie się szybciej rozklejała.
Zamordowana? A-ale jako to? Kto? Jak ktoś mógł... Wieść o tym, że matka Księżycowej Łapy odeszła w taki sposób zdecydowanie, nie pomogła z powstrzymaniem niebieskiej koteczki od płaczu.
— Ktoś ją... ją... — Nawet nie mogło jej to przejść przez gardło, nie mogła sobie wyobrazić, zabić innego kota, jej serduszko przepełnił smutek. Żaden kot nie powinien odejść w ten sposób, Księżycowa Łapa pewnie czuł się okropnie... albo bardzo bardzo okropnie, przecież stracił kogoś bardzo ważnego w jego życiu... Pierwsza perlista łezka zmoczyła futerko Drobnej Łapy, uszka opadły jeszcze niżej, a futerko klatki piersiowej zatrzęsło się od powstrzymywanych łkań. — Ta... tak nie... ale... Księżyc... — zrozpaczona koteczka miała problemy z opanowaniem swoich emocji… bardzo martwiła się o nieobecnego ucznia. Ona sama straciła Pokrzywowe Zarośla, już jakiś czas temu, ale nie była z nim szczególnie blisko, choć był to jej dziadek. Mama Drobnej Łapy starała się trzymać ją i jej siostry z dala od kocura, przez co uczennica nie miała dużo okazji, żeby zacieśnić rodzinną więź, a i tak jego odejście mocno ja przygnębiło. A przecież Księżycowa Łapa stracił swoją matkę, to musiało być dużo gorsze…
Biały westchnął, możliwe, że jakby Drobna Łapa się przyjrzała wyrazowi jego mordki, to zauważyłaby, że kocur trochę żałował, że podzielił się, w jakich okolicznościach zmarła mama ich wspólnego znajomego.
— Nie płacz — powiedział spokojnie, ponownie próbując jej jakoś pomóc. — Jej morderczyni została odkryta oraz stracona — dodał cicho, nachylając się nieco do kotki, by słyszała pomiędzy pociągnięciami nosem jego słowa.
Było już za późno na jakiekolwiek uspokajające słowa, kotka rozchlipała się na dobre. Może niespecjalnie głośno, właściwie, płakała cicho. Jedynie urywany oddech i roztrzęsione łapki razem ze łzami, świadczyły o jej stanie. W takim momencie przesycona własnymi emocjami i zmartwieniem zmieszanym z troską o Księżycową Łapę odruchowo szukała oparcia i komfortu. Przysunęła się bliżej i oparła czoło o pierś Białej Łapy, łkając w jego futerko w cichej rozpaczy. Co dawało to, że morderczyni została stracona... przecież i tak zabiła mamę Księżycowej Łapy…
Biała Łapa zamarł, kiedy się o niego oparła, ale nie zwróciła na to uwagi… nie zauważyła też kryzysu targającego kocurem. Kotka również zastygła w bezruchu na kilka chwil, kiedy Burzak czerwonooki uniósł bardzo powoli i niepewnie łapkę i pogładził ją bardzo subtelnie, zabierając zaraz łapę.
— Wszystko będzie dobrze — szepnął.
Kiedy poczuła delikatne głaskanie po główce, tylko bardziej się wtuliła w większego kocura. Skoro jej nie odpychał, to nie miał nic przeciwko chyba? Trochę jej było głupio... ale była zbyt rozchwiana emocjonalnie, żeby się teraz tym przejmować.
— B-biedny Księżyc... obiecaj... że- że będziesz przy nim... dobrze? J-ja nie mogę... przecież... przytuliłabym go... — wyszeptała słabo, słowa były urywane i poszarpane przez rwące się oddechy. — N-nawet je-jeśli musi sobie... poradzić z tym... sam... to i tak... możesz być... p-przy nim... — dokończyła Drobna Łapa. Główka do reszty zniknęła w futrze Białej Łapy, a same wypowiedzi były trochę stłumione przez to.
— Postaram się przy nim być, wedle Twojej prośby — odpowiedział w końcu, po długim milczeniu. — Drobna Łapo? Jak mogę Ci pomóc teraz?
W końcu się trochę opanowała, odkleiła się od futra Białej Łapy i otarła oczy łapką.
— Przepraszam za to... po prostu... za bardzo się czasami przejmuje. — Wzięła głęboki oddech. — Było to trochę nie na miejscu... wybacz, proszę. — Pozbierała się finalnie i odsunęła na trochę większą odległość, pociągnęła ostatni raz nosem. Aż się skrzywiła, widząc mokrą plamę w futrze kocura, głupio jej się zrobiło, nie popisała się zbytnio... i ona miała być protektorem w klanie? Pomagać innym? Musiała popracować nad sobą i jej opanowaniem, bo tak to nie mogło wyglądać. — Już jest dobrze, zrobiłeś i tak więcej niż musiałeś. — Uśmiechnęła się słabo, dodając sobie otuchy.
Kocur wstał do siadu, łapą przygładzając potargane futro. Patrzył cicho, jak Drobna ociera łapą oczy i słuchaj jej słów milczeniu. Otoczył łapy ogonem, prostując się.
— Jesteś bardzo empatyczną kotką — oznajmił. — Przeprosiny przyjęte. Czy na pewno wszystko w porządku?
— Czasami mam wrażenie, że to bardziej wada niż zaleta — zaśmiała się lekko. — Ty też uważaj na siebie... morderstwa w klanie... raczej nie pomagają z czuciem się bezpiecznie i odpoczywaniem. — Pokiwała główką na pytanie Białej Łapy. — Już serio w porządku. Trochę mnie roztrzęsło... W każdym razie cieszę się, że tobie nic się nie stało — wyznała łagodnie, uspokajając się już do końca.
— Cieszę się — odpowiedział. — Nie martw się o mnie — oznajmił, przywołując z powrotem swój zwyczajowy wyraz pyska. — Dziękuję za troskę, uzasadnioną jednak niepotrzebną. Przedsięwzięliśmy środki ostrożności.
Odpowiedziała podobnym uśmiechem, czuła się już zdecydowanie lepiej, poniosły ją emocje. Fakt, że były to morderstwa... i to w dodatku jeszcze dotknęło to kota, z którym się zaprzyjaźniła... ale nic, miała nadzieję, że jak spotka się z Księżycową Łapą, to sama przekaże mu swoje kondolencje... już w bardziej opanowany sposób. — To dobrze, że jest już bezpiecznie, przynajmniej nie muszę, się martwić więcej o ciebie i Księżyca... — odetchnęła z ulgą i spojrzała na księżyc. — Będę powoli się zbierać... znajdę moje siostry i pewnie niedługo będziemy wracać do obozu.
— Rozumiem. Więc... to jest nasze pożegnanie, tak? — zapytał, podnosząc się na wszystkie cztery łapy.
Burzak brzmiał dziwnie poważnie i wyglądał na trochę niepewnego, co od razu pchnęło kotkę, żeby trochę go uspokoić... pomimo tego, że sama przed chwilą nie była zbyt spokojna, ale no nic.
— Nie żegnamy się na zawsze, Biała Łapo. Obiecuję ci, że się zobaczymy czy to na następnym zgromadzeniu, czy w jakiś innych okolicznościach. — Uśmiechnęła się do niego pocieszająco. — Więc bardziej 'do zobaczenia', niż 'żegnam' — miauknęła. — I mam nadzieję, że następne... spotkanie będzie bardziej radosne niż to. Ale i tak, bardzo miło było cię zobaczyć i porozmawiać.
Kiwnął głową na słowa Drobnej Łapy. Trwał w milczeniu przez krótką chwilę, a potem, jego ciało drgnęło samo, a on nim się zorientował, zawołał ją.
— Drobna Łapo? — zaczął. — Czy... czy spotkasz mnie na granicy naszych klanów?
Odwróciła się i uśmiechnęła, szeroko i szczerze.
— Oczywiście! Bardzo chętnie. Może na jakimś wieczornym patrolu? Żeby słońce nie świeciło za mocno... albo. — Ściszyła mocno głos i nachyliła się do Białego. — W nocy też może być... mogłabym się wymknąć... — wyszeptała.
— W porządku — zgodził się. — Do zobaczenia, Drobna Łapo. Dobrej nocy.
— Do zobaczenia i dobrej nocy, Biała Łapo! — odpowiedziała na pożegnanie i poszła znaleźć swoje siostry i dołączyć do reszty Klanu Klifu.
Przez całą drogę powrotną kotka umierała wewnętrznie, czy ona naprawdę wlepiła się w kocura, którego znała księżyc? Z której strony był to niby dobry pomysł… Biedny Biała Łapa, pewnie czuł się bardzo niezręcznie. Niebieska kotka najchętniej cofnęłaby się w czasie i zareagowała inaczej, bo to, co się stało było tak żałosnym ruchem z jej strony. Mogła zareagować na takie wieści w dużo bardziej dojrzały sposób, a nie… rozklejać się jak kociak, któremu w łapkę wbił się mały kolec. Miała ochotę się zakopać w jakiejś dziurze albo ugryźć samą siebie. Pozostawało tylko liczyć, że Biała Łapa szybko o tym zapomni.
Za to Drobna Łapa była przekonana, że będzie to ją nawiedzać do końca jej dni i pewnie nawet po śmierci.

[2253 słów]

[przyznano 45%]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz