Kobczyk ganiała za owadem, którego brzęczenie drażniło Wąsatkę. Sama czekoladowa była ciekawa tego dźwięku – nie słyszała go nigdy wcześniej albo nie zwracała aż takiej uwagi, jednakże to był jeden z tych, które potrafiły zwrócić jej uwagę na siebie. Kobczyk wpadła przypadkowo na Wąsatkę, która z niezadowoleniem zaczęła wierzgać łapkami w celu odsunięcia od siebie siostrzyczki. Brązowooka cofnęła się odrobinę, mając nadzieję, że łaciata się na nią za to nie pogniewa. Po takim biegu złapała zadyszki, nabieranie oddechu szło jej dość opornie, dlatego powrót do stanu sprzed wysiłku potrwał dłużej, niż Kobczyk by tego chciała. Nawet sama Mewa ze zmartwieniem patrzyła na swoją córeczkę, która teraz, wydawało się, że walczy o każdy najmniejszy oddech.
Biała chwyciła kocię za kark, przysuwając je bliżej siebie i liżąc małą po główce, jakby w celu uspokojenia jej.
Po jakimś czasie oddech Kobczyka wyrównał się, a samej koteczce powieki same zaczęły się przymykać, nieważne jak długo by z tym nie walczyła.
***
— Bracie, wstawaj! — miauknęła Wąsatka, trącając Kobczyka po główce.
Kocię otworzyło oczy, z zaciekawieniem wpatrując się w łaciatą. Czyli może już nie była na nią zła jak dobrze!
— Wąsatko, wiesz co? Tak sobie ostatnio myślałem… — zamruczała Kobczyk, przecierając sobie oczy łapką. — Pamiętasz, jak tata nam ostatnio przyniósł tą mysz? — zapytała.
Wąsatka pokiwała głową. — Tak, czemu? — dopytała, poruszając ogonkiem. Po chwili złapała za jakiś przedmiot, wgryzając się w niego. Tak, jak Kobczyk ostatnio w tamten szeleszczący papierek. Posłała go w kierunku brązowookiej. Kobczyk tym razem go nie złapała, jednak nie zamierzała się prędko poddawać. Zaraz po niego może pójdzie.
— Co, jeśli one mogą też osiągnąć ogromnych rozmiarów? Wyobraź sobie, co by było, gdybyś taką zjadła i ona by ci urosła w brzuchu… Myślisz, że one mają pestki? Wyrosłaby ci w brzuchu roślina i byś wyglądała jak taka mysz — rzekła, przyglądając się siostrze. Ciekawe czy miałaby taką podłużną mordkę, różowe, okrągłe uszy. Czy nadal byłaby łaciata? A może byłaby taka brązowa jak Kobczyk, ale z inną teksturą futerka? No i różowiutki, podłużny ogonek by ją też bardzo wyróżniał.
— Dlaczego?! Myszy raczej tak nie rosną… chociaż… może masz rację…? — zastanawiała się na głos, podążając wzrokiem za mrówką, która szła tuż obok łapy mamy. Wąsatka pacnęła ją z wysuniętymi pazurkami, posyłając istotkę na moment w powietrze. Kobczyk miała ochotę po nią skoczyć, jednak Mewa nie rezygnowała z uścisku. Może bała się, że czekoladowej to znowu zaszkodzi? — A czemu ty wiecznie mówisz o tym samym? Naprawdę nie podoba ci się to, jak wyglądasz teraz? — zapytała jeszcze, patrząc na siostrę pytająco.
— No… nie wiem, po prostu jestem ciekaw. Zauważ przykładowo, jak malutka jest ta mrówka, którą właśnie zaatakowałaś. Co by było, gdyby była naszych rozmiarów? Myślisz, że by nas pogryzła? — zapytała Kobczyk z lekkim przerażeniem w głosie. — Może to i lepiej, że nie potrafią osiągać takich rozmiarów… znaczy, tak mi się wydaje, że nie potrafią. Może Wilczy Skowyt by wiedział, w końcu tata wie tak dużo o tych klanach, pewnie mają więcej pojęcia o takich rzeczach. — wytłumaczyła Kobczyk zarówno sobie, ale i przy okazji siostrze. Nie zwróciła uwagi, czy ich mama tego słucha. Nie komentowała tego za bardzo, więc może albo nie miała siły, spała, albo nie chciała na razie im tego tłumaczyć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz