Dowiedziała się, że Porywisty Dąb był jednym z kotów, które opuściły klan wilka. Było jej naprawdę przykro, że w tym gronie był właśnie srebrny, w końcu bardzo go polubiła. Zdążyła spędzić z nim naprawdę dużo czasu. Okazał się… zdrajcą. Na pewno ktoś mu namieszał w głowie! Pewnie była to wina całego tego Klanu Gwiazdy. On sam by przecież ich nie opuścił, prawda? Miał tu tak wiele znajomości, tak wiele kotów go wręcz uwielbiało. Nawet Tropiąca Łaska zdawała się z nim dogadywać, a przecież mało kogo lubiła. Słocie ciężko było to jakoś sensownie poukładać w głowie.
***
Ognikowa Słota ponowiła próbę złapania wiewiórki dla jednego z wojowników, Bladego Lica. Była zdeterminowana. Część niej chciała pokazać starszemu, że można jej ufać w tych sprawach. Chciała, by ją pochwalił, nawet jeśli nie mieli wcześniej aż tak wielu interakcji, raczej jej siostra, Nadciagający Pomrok się uczyła pod jego okiem. Jeśli pamięć jej nie myliła, biały Wilczak uczył nawet ich mamę, Zalotną Krasopani. Ognikowa Słota chciała jakoś odwdzięczyć mu się za to wszystko, dlatego nie zamierzała szybko poddawać się, jak chodziło o zwierzynę dla niego. Chciała pokazać, że tyle księżyców treningów pod skrzydłem matki nie poszły na marne. Że klan wilka mógł być spokojny o własną przyszłość, mimo przykrości, jakie ostatnio miały miejsce.
Brązowooka usłyszała świst, a po chwili wylądowała przed nią wiewiórka, która ze skupieniem próbowała coś wykopać z ziemi. Szylkretka przypadła do gruntu raz jeszcze, tym razem rzucając się w pogoń dużo szybciej. Wybiła się, posyłając kawałki ziemi w powietrze. Po chwili przygwoździła gryzonia do podłoża, słysząc głośne uwodzenie. Złapała ją szybciutko za kark, zwiększając ucisk własnej szczęki. Ciche chrupnięcie zostało zagłuszone przez jej pysk, a na podniebieniu wojowniczki rozlała jej się smaczna, czerwona ciecz.
Zawróciła do obozu, wyobrażając już sobie wszystkie możliwe pochwały ze strony bursztynookiego. Może nawet jej matka by się ucieszyła? W końcu nie polowała dla byle kogo, to było specjalnie dla kogoś, kogo starsza dobrze znała.
Pręguska weszła z brodą uniesioną wysoko do obozu, kita wiewiórki łaskotała ją po piersi, gdy przekroczyła próg wejścia do legowiska wojowników. Zauważywszy Blade Lico, podeszła do niego, kładąc przed jego łapami zwierzynę.
— Proszę, to dla ciebie — miauknęła, poruszając uchem. Zmrużyła oczy, czekając na jakąkolwiek odpowiedź ze strony kocura.
Kocur kiwnął młodszej głową, przysuwając łapą pomarańczową istotkę bliżej siebie. — Dziękuję, to wszystko, co chciałem — odparł krótko, chwytając zdobycz w pysk.
I to wszystko? Słota myślała, że śnieżnobiały będzie najszczęśliwszym kotem pod słońcem, że ją będzie wychwalać i to przez jakiś dłuższy czas! Chociaż była to dość nietypowa nadzieja, patrząc na charakter kocura. Ruda skinęła głową, po chwili wychodząc z jamy. Może mogłaby zająć się czymś innym, co by jej zapewniło więcej radości. Chociaż Blade Lico się naje. I to w dodatku świeżo upolowaną wiewiórką!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz