A niektórzy postanowili nie przychodzić w ogóle, jakby niewidzialna zaraza rozlała się po legowisku medyka w momencie, w którym Jagienka położyła w nim swój mech...
* * *
— Twoje zachowanie jest niepoważne, Pikująca Jaskółko... — powiedziała twardo, acz spokojne, wpatrując się w lekko nieobecne oczy zastępczyni. W wejściu stała Gołębi Puch i Rozświetlona Skóra, którzy kilka chwil temu przynieśli wręcz na swoich grzbietach kremową kotkę. Ze słów brata wynikało, że ta zwyczajnie osunęła się na zimie podczas patrolu. Ćma pytała, czy to mogło być spowodowane słonecznymi promieniami, ale podobno wszystko wydarzyło się pod cieniem klifów; udar był niemożliwy. Potem kiedy omdlała kotka przebudziła się, sama przyznała, że zawroty głowy i mroczki przed oczyma towarzyszą jej już od dobrego księżyca.
— Jedynym niepoważnym kotem w Klanie Klifu jest Judaszowcowa Gwiazda... — warknęła słabo, a medyczka nie raczyła się nawet odwrócić w jej stronę, nawet ucho nie drgnęło, kiedy sięgała po świeżo zebrany rumianek i jagody jałowca.
— Bracie, wybierz się po wodę — poleciła białemu kocurowi, który bez słowa złapał za mech i wymaszerował z lecznicy.
— Bracie, wybierz się po wodę — poleciła białemu kocurowi, który bez słowa złapał za mech i wymaszerował z lecznicy.
— Ignorujesz mnie. — Słyszała, jak zastępczyni nieudolnie próbuje podnieść się na łapy, ale upada z głuchym jękiem.
— Ignorujesz swoje zdrowie — rzuciła przez ramie.
— Potrzebujesz czegoś ode mnie, Ćmi Księżycu? — odezwała się nagle Gołębi Puch, a srebrna zastanowiła się przez moment.
— Tak. Prosze przyślij tu Foczą Łapę. Dziękuję. — Wojowniczka spodziewała się zapewne czegoś związanego ze stanem zastępczyni, ale bez sprzeciwu wykonała polecenie.
— Myślałam, że przydzielono ci tę przybłędę, abyś nie musiała się już wysługiwać wojownikami. Nawet nie poradzi sobie ze znalezieniem jednej uczennicy? — syknęła Jaskółka.
— Ignorujesz swoje zdrowie — rzuciła przez ramie.
— Potrzebujesz czegoś ode mnie, Ćmi Księżycu? — odezwała się nagle Gołębi Puch, a srebrna zastanowiła się przez moment.
— Tak. Prosze przyślij tu Foczą Łapę. Dziękuję. — Wojowniczka spodziewała się zapewne czegoś związanego ze stanem zastępczyni, ale bez sprzeciwu wykonała polecenie.
— Myślałam, że przydzielono ci tę przybłędę, abyś nie musiała się już wysługiwać wojownikami. Nawet nie poradzi sobie ze znalezieniem jednej uczennicy? — syknęła Jaskółka.
— Zapytała, poleciłam. — Nie miała ochoty sprzeczać się z kotką, której mózg był twardy niczym głaz, a duma zbyt wielka, by pomieścić się w ciele. — Jagnięca Łapa wykonuję swoje inne obowiązki.
— Bez twojego nadzoru? Nie słyszałam, aby została już twoją asystentką.
— I nie musisz usłyszeć. Twoje zdanie jest w tej kwestii całkowicie zbędne. — Słyszała, jak wściekły mruk rodzi się w gardle zastępczyni. Gdyby nie fakt, że ledwo trzymała otwarte powieki, czułaby lekki strach, że ta zaraz rzuci się na jej grzbiet. — Nawet tak zamknięty kot, jak ty dąłby rade podać zioła karmicielce — dodała.
— Jeśli się tak bezkarnie kręci przy matkach to już nie jest tajemnicą, czemu potomstwo Postrzępionego Mrozu jest, jakie jest — powiedziała z podłym rozbawieniem. Po raz pierwszy medyczka całkowicie odwróciła się do chorej. Na grubym liściu dębu spoczywały rozgniecione jagody jałowca i kilka płatków rumianku.
— Jedz — poleciła, a kiedy cierpliwość jej znów została wystawiona na próbę przez zbyt długie zwlekanie, dodała: — Jagnięca Łapa nawet nie dotknęła tych kwiatów.
— Bez twojego nadzoru? Nie słyszałam, aby została już twoją asystentką.
— I nie musisz usłyszeć. Twoje zdanie jest w tej kwestii całkowicie zbędne. — Słyszała, jak wściekły mruk rodzi się w gardle zastępczyni. Gdyby nie fakt, że ledwo trzymała otwarte powieki, czułaby lekki strach, że ta zaraz rzuci się na jej grzbiet. — Nawet tak zamknięty kot, jak ty dąłby rade podać zioła karmicielce — dodała.
— Jeśli się tak bezkarnie kręci przy matkach to już nie jest tajemnicą, czemu potomstwo Postrzępionego Mrozu jest, jakie jest — powiedziała z podłym rozbawieniem. Po raz pierwszy medyczka całkowicie odwróciła się do chorej. Na grubym liściu dębu spoczywały rozgniecione jagody jałowca i kilka płatków rumianku.
— Jedz — poleciła, a kiedy cierpliwość jej znów została wystawiona na próbę przez zbyt długie zwlekanie, dodała: — Jagnięca Łapa nawet nie dotknęła tych kwiatów.
— Czy to nie trucizna? — zapytała Pikująca Jaskółka, wpatrując się w jagody.
— Wszystko w nadmiarze jest szkodliwe, tak samo uprzedzenia. — Znów ten sam gardłowy pomruk. Na szczęście w tym samym momencie do lecznicy przybyła Focza Łapa. Kotka nie wyglądała najlepiej, ale przy wymęczonej zastępczyni mogłaby ujść za promyk porannego słońca.
— Wszystko w nadmiarze jest szkodliwe, tak samo uprzedzenia. — Znów ten sam gardłowy pomruk. Na szczęście w tym samym momencie do lecznicy przybyła Focza Łapa. Kotka nie wyglądała najlepiej, ale przy wymęczonej zastępczyni mogłaby ujść za promyk porannego słońca.
— Chciałaś mnie widzieć? — zapytała, patrząc z zaciekawieniem na kremową kotkę, zwracając się jednak bezpośrednio do Ćmy.
— Tak. Co ci jest? — Nie miała już siły na głupie rozmowy; Pikująca Jaskółka wyczerpała jej zasoby cierpliwości.
— H-huh... Mi? Nic... — powiedziała słabo, świszcząco.
— Od kiedy w Klanie Klifu są same zdrowe koty? — Machnęła ogonem i zapytała kąśliwie, wgapiając ślepe oczy w iskrę Foczej Łapy. — Przepiórczy Wdzięk mi powiedziała.
— A-a... To nic... — mruknęła.
— Masz krótki oddech, piszczysz jak mysz.
— Tak. Co ci jest? — Nie miała już siły na głupie rozmowy; Pikująca Jaskółka wyczerpała jej zasoby cierpliwości.
— H-huh... Mi? Nic... — powiedziała słabo, świszcząco.
— Od kiedy w Klanie Klifu są same zdrowe koty? — Machnęła ogonem i zapytała kąśliwie, wgapiając ślepe oczy w iskrę Foczej Łapy. — Przepiórczy Wdzięk mi powiedziała.
— A-a... To nic... — mruknęła.
— Masz krótki oddech, piszczysz jak mysz.
— Może — rzuciła jakby od niechcenia.
— Zjedz — podsunęła bliżej listek z dwoma jagodami jałowca. — Jedną teraz, drugą wieczorem. Wróć jutro.
— No dobrze — zgodziła się i prędko połknęła jedną dawkę. Wybiegła prędko, nie chcąc zapewne zbyt długo przebywać przy nieprzyjemnej zastępczyni. Mało kto nie lubił dzieci Mysiego Postrachu tak mocno, jak właśnie ona. W wejściu minęła się z Rozświetloną Skórą, który jedynie wszedł i położył świeżo nasączony mech przy kremowych łapach. Zielonooka zaczęła łapczywie go sączyć, ale przestała, kiedy w wejściu stanął inny, znienawidzony kształt. Ćmi Księżyc od razu rozpoznała zapach owego kota. Zagłuszyła syk Jaskółki swoim miarowym głosem.
— Zjedz — podsunęła bliżej listek z dwoma jagodami jałowca. — Jedną teraz, drugą wieczorem. Wróć jutro.
— No dobrze — zgodziła się i prędko połknęła jedną dawkę. Wybiegła prędko, nie chcąc zapewne zbyt długo przebywać przy nieprzyjemnej zastępczyni. Mało kto nie lubił dzieci Mysiego Postrachu tak mocno, jak właśnie ona. W wejściu minęła się z Rozświetloną Skórą, który jedynie wszedł i położył świeżo nasączony mech przy kremowych łapach. Zielonooka zaczęła łapczywie go sączyć, ale przestała, kiedy w wejściu stanął inny, znienawidzony kształt. Ćmi Księżyc od razu rozpoznała zapach owego kota. Zagłuszyła syk Jaskółki swoim miarowym głosem.
— Postrzępiony Mróz czuje się już lepiej? Gorączka ustąpiła? — Pytanie spotkało się z niemym skinięciem rudego łba. Medyczka wskazała ogonem, aby wyszły przed lecznice, gdzie syki i prychanie Pikującej Jaskółki nie będzie im tak przeszkadzać. — Przez jej chorobe brakuje już lawendy, wybierzemy się po nią na Złote Kłosy. Poproszę jutro Astrową Łapę, aby podała chorej lekarstwa, które naszykuję. Pokaże ci więcej ziół na terenach — powiedziała, mając nadzieje, że ucieczka od niemiłych komentarzy i wrogich spojrzeń ucieszy uczennice.
<Jagienka?>
[877 słów]
[przyznano 9%]
Wyleczeni: Postrzępiony Mróz, Focza Łapa, Pikująca Jaskółka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz