Przycupnęła obok niej, spuszczając głowę w dół, na swoje łapy.
— Bracie! — zaczęła, po czym wlepiła wzrok w Kobczyka. — Czy nie zastanawiasz się nad tym, dokąd znika nasz tata? Czy nie chciałbyś tego sprawdzić? — zapytała, przechylając delikatnie głowę.
Kobczyk uniosła łebek do góry, choć przed chwilą obwąchiwała pióro, które zostawił im czekoladowy.
— Czasami… — przyznała po chwili ciszy. — Ale tata przynosi mamie jedzenie! Może całymi dniami poluje? — zastanowiła się na głos.
Wąsatka przytaknęła.
— Może masz rację… ale w takim razie ja nie chcę nigdy polować! Skoro to takie czasochłonne, to kiedy będę miała czas na siebie?
Kobczyk wzruszyła ramionami.
— Nie wiem. A może tata nie jest tylko naszym tatą? Może musi wykarmiać też inne Wąsatki, Mewy i Kobczyki? — podjęła, na co Wąsatka aż podniosła się z miejsca.
— Nie! To straszne! Wąsatka jest tylko jedna i jestem nią ja! — zawołała, napinając te znikome mięśnie, które posiadała.
— Nie mówię, że to prawda! Ale co jeśli…? — kontynuowała czekoladowa, co tylko bardziej wzburzało młódkę. Jak mogłyby wyglądać takie… inne Wąsatki, Mewy i Kobczyki? Czy też byłyby tylko kolorowymi plamami?
Tatuś przychodził niekiedy do ich nory, by pogadać z mamą i pobawić się z kociętami. Nie robił tego zbyt często – Wąsatka słyszała, że to dlatego, by nikt go nie przyłapał. Czarno-biała nie do końca wiedziała, kim miałby być ten “nikt” i dlaczego miałby tatusia przyłapywać, ale nie myślała o tym za dużo. Ważne było to, że cętkowany zjawiał się tu co najmniej raz w ciągu trzech dni, a czasem nawet częściej. Ważne też było to, że opowiadał kociętom o najróżniejszych zabawach, jakie znał.
Przynosił im mech, piórka, kamyczki. Mówił też coś o przejażdżce na borsuku – Wąsatka uwielbiała akurat tę zabawę. Wtedy Wilczy Skowyt brał ją na swój grzbiet i mogła obserwować wszystko z góry… a przynajmniej trochę, bo przy jej słabym wzroku “obserwować” to dosyć spore słowo.
Nie mogła się doczekać, aż sama w końcu będzie tak wysoka, jak tata! I wtedy to ona będzie mogła nosić Kobczyka na swoich własnych plecach!
Tego dnia czekoladowy przyszedł do nory, trzymając w pysku kilka kwiatów. Położył kolorowy bukiecik przed Mewą i polizał ją po czole kilka razy. Widać było, że chciał z nią porozmawiać. Jednak mając u boku Wąsatkę, ciężko było o chwilę ciszy czy prywatności. Czarno-biała natychmiast doskoczyła do jego łapy, radośnie poruszając wibrysami.
— Tato! Tato! — wykrzyknęła, skacząc wokół niego.
Wilczy Skowyt uśmiechnął się i – gdy Wąsatka znalazła się przy jego tylnych kończynach – zatrzymał ją ogonem. Brązowooka uderzyła w niego pyskiem, cofnęła się kilka kroków i… wywróciła. Jak widać, najbystrzejsza to ona nie była.
— Och, Wąsatko… Musisz bardziej uważać! — odezwała się Mewa, z litością patrząc na córkę.
Młodsza otrzepała się i spojrzała na mamę, która przypominała tylko jasną, niewyraźną plamę.
— Uważam! Ja bardzo uważam — uparła się, marszcząc brwi.
Samotniczka zaśmiała się cicho i przeniosła spojrzenie na Kobczyka, która właśnie bawiła się kwiatami przyniesionymi przez Wilczka.
— Twoja siostra nie wywraca się tak często. Musisz pracować nad swoimi ruchami — mruknęła cicho, tak by tylko Wąsatka i stojący obok Wilczek ją usłyszeli.
Młódka oburzyła się i od razu chwiejnie się podniosła.
— Mam udowodnić, że potrafię chodzić tak jak Kobczyk? — fuknęła, strosząc futerko na karku. — W takim razie proszę bardzo! Możemy się ścigać! — dodała szybko, a gniew coraz mocniej narastał w jej niewielkim sercu. — Ty! — burknęła nagle, zerkając wprost na Wilczka. — Zabierz nas na zewnątrz! — przerwała na kilka oddechów. — Proszę…?
— Bracie! — zaczęła, po czym wlepiła wzrok w Kobczyka. — Czy nie zastanawiasz się nad tym, dokąd znika nasz tata? Czy nie chciałbyś tego sprawdzić? — zapytała, przechylając delikatnie głowę.
Kobczyk uniosła łebek do góry, choć przed chwilą obwąchiwała pióro, które zostawił im czekoladowy.
— Czasami… — przyznała po chwili ciszy. — Ale tata przynosi mamie jedzenie! Może całymi dniami poluje? — zastanowiła się na głos.
Wąsatka przytaknęła.
— Może masz rację… ale w takim razie ja nie chcę nigdy polować! Skoro to takie czasochłonne, to kiedy będę miała czas na siebie?
Kobczyk wzruszyła ramionami.
— Nie wiem. A może tata nie jest tylko naszym tatą? Może musi wykarmiać też inne Wąsatki, Mewy i Kobczyki? — podjęła, na co Wąsatka aż podniosła się z miejsca.
— Nie! To straszne! Wąsatka jest tylko jedna i jestem nią ja! — zawołała, napinając te znikome mięśnie, które posiadała.
— Nie mówię, że to prawda! Ale co jeśli…? — kontynuowała czekoladowa, co tylko bardziej wzburzało młódkę. Jak mogłyby wyglądać takie… inne Wąsatki, Mewy i Kobczyki? Czy też byłyby tylko kolorowymi plamami?
* * *
Przynosił im mech, piórka, kamyczki. Mówił też coś o przejażdżce na borsuku – Wąsatka uwielbiała akurat tę zabawę. Wtedy Wilczy Skowyt brał ją na swój grzbiet i mogła obserwować wszystko z góry… a przynajmniej trochę, bo przy jej słabym wzroku “obserwować” to dosyć spore słowo.
Nie mogła się doczekać, aż sama w końcu będzie tak wysoka, jak tata! I wtedy to ona będzie mogła nosić Kobczyka na swoich własnych plecach!
Tego dnia czekoladowy przyszedł do nory, trzymając w pysku kilka kwiatów. Położył kolorowy bukiecik przed Mewą i polizał ją po czole kilka razy. Widać było, że chciał z nią porozmawiać. Jednak mając u boku Wąsatkę, ciężko było o chwilę ciszy czy prywatności. Czarno-biała natychmiast doskoczyła do jego łapy, radośnie poruszając wibrysami.
— Tato! Tato! — wykrzyknęła, skacząc wokół niego.
Wilczy Skowyt uśmiechnął się i – gdy Wąsatka znalazła się przy jego tylnych kończynach – zatrzymał ją ogonem. Brązowooka uderzyła w niego pyskiem, cofnęła się kilka kroków i… wywróciła. Jak widać, najbystrzejsza to ona nie była.
— Och, Wąsatko… Musisz bardziej uważać! — odezwała się Mewa, z litością patrząc na córkę.
Młodsza otrzepała się i spojrzała na mamę, która przypominała tylko jasną, niewyraźną plamę.
— Uważam! Ja bardzo uważam — uparła się, marszcząc brwi.
Samotniczka zaśmiała się cicho i przeniosła spojrzenie na Kobczyka, która właśnie bawiła się kwiatami przyniesionymi przez Wilczka.
— Twoja siostra nie wywraca się tak często. Musisz pracować nad swoimi ruchami — mruknęła cicho, tak by tylko Wąsatka i stojący obok Wilczek ją usłyszeli.
Młódka oburzyła się i od razu chwiejnie się podniosła.
— Mam udowodnić, że potrafię chodzić tak jak Kobczyk? — fuknęła, strosząc futerko na karku. — W takim razie proszę bardzo! Możemy się ścigać! — dodała szybko, a gniew coraz mocniej narastał w jej niewielkim sercu. — Ty! — burknęła nagle, zerkając wprost na Wilczka. — Zabierz nas na zewnątrz! — przerwała na kilka oddechów. — Proszę…?
<Tato?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz