Nie spodziewał się, że zabierając syna na rozmowę, będzie świadkiem takiego wybuchu. Cofnął się o krok, gdy ten zaczął wypominać mu wszystko, co tylko był w stanie sobie przypomnieć. Czyli Judasz się nie mylił. Naprawdę Blaskowi leżało coś na sercu... A tego czegoś było naprawdę wiele...
— Przestań pleść bzdury — warknął, gdy ten już skończył swój wywód. W przeciwieństwie do rozemocjonowanego Mirtowego Lśnienia, który wyglądał, jakby zaraz miał wpaść w ślepy szał, Judaszowcowa Gwiazda był stosunkowo spokojny. Na jego pysku było widać tylko irytację, może i całkiem porządną, lecz niekonkurującą z gniewem, który teraz obezwładniał rudzielca. — Potwierdzasz tylko to, co mówię. Jagnięca Łapa nie została uczennicą medyka dlatego, że jej ufam. Została nią dlatego, że Ćmi Księżyc zobaczyła w niej coś, czego nikt inny nie widział. To, że ją mianowałem nie oznacza, że uważam jej wybór za dobry. Jest jednak jedno zdanie, które liczy się dla mnie bardziej niż moje i jest to zdanie naszych przodków, a to Ćmi Księżyc wie najlepiej, czego oni od nas oczekują. Czy mogłem się temu przeciwstawić? Oczywiście, lecz kim bym był, wychodząc naprzeciw Klanowi Gwiazdy? Pomyślałeś kiedyś, że bycie przywódcą nie oznacza tylko robienia tego, co ci się żywnie podoba, a też pewne wyrzeczenia w imieniu klanu, których nie wszyscy są w stanie zrozumieć? — Krok, który wcześniej zabrał, ponownie postawił, zbliżając się do syna. — Nie pomyślałeś, bo jesteś młody i w twoim umyśle jeszcze wszystko buzuje. To dlatego ty właśnie drzesz japę, jakbym cię obdzierał ze skóry.
Przy tym parsknięciu przewrócił oczami.
— Nie zapomniałem o tobie nigdy, Mirtowe Lśnienie, bo jesteś moim synem. Oczywiście, że wiem, że kulejesz na jedną nogę! Nie wiem, czy bardziej zarzucasz posiadanie pszczół w głowie mi czy sobie! Nawet jeśli nie rozmawiałem z tobą, rozmawiałem z Ćmim Księżycem, rozmawiałem z twoją siostrą, a także zwyczajnie widzę, jak się poruszasz, gdy jesteś w obozie. Ty sam nie chciałeś ze mną rozmawiać. Gdybym nie podszedł do ciebie dzisiaj, nadal byśmy nie rozmawiali. A tutaj jedno z nas jest wojownikiem, a drugie przywódcą; pomyśl, które ma więcej wolnego czasu na pogaduszki.
Nawet nie wiedział, jak miał zareagować na to, co Mirtowe Lśnienie powiedział o Gwiezdnych i o swojej lojalności do Klanu Klifu. To zdenerwowało Judaszowca najbardziej. Blask chciał go czymś zranić i osiągnął swój cel. Zabolało. Zabolało usłyszenie, że jego drogi syn chciał zostawić wszystko za sobą i uciec. Zabolało nawet mocniej, gdy zaczął wypominać rzeczy nie tylko jemu, ale też swoim przodkom, którym nawet nie wiedział, ile zawdzięczał. Herezje, obłudne herezje! Jak jego syn, którego wychowywał prawie od oseska, był w stanie przepchnąć takie coś przez swoje gardło?!
— I nie mów mi nawet, że myślisz o jakiejkolwiek ucieczce. Nie dostałeś upragnionej roli i już myślisz, że nic nie ma sensu i najlepiej jest wszystko porzucić? Że Gwiezdni cię oszukali, że są słabi, że są źli? — powiedziałby nawet więcej, lecz dogłębne rozczarowanie jakimś cudem zamiast dodać mu więcej pary w gębę, tylko ją zamknęło. Mógł jedynie westchnąć i tym głębokim westchnieniem spróbować mu dać do zrozumienia, jakie wygadywał okropieństwa. — Nie zostałeś wybrany na zastępcę nie dlatego, że przodkowie cię zawiedli, a ja cię nienawidzę i odepchnąłem z niepamięć. Nie zostałeś wybrany, ponieważ nawet jeśli wierzę, że stanie się to w przyszłości, nie dorosłeś do tej roli. Pokazujesz mi to każdym durnym słowem, które teraz wypada z twojego pyska, psiakrew. Przekonanie o swojej wyjątkowości powinieneś czerpać z głębi twojego serca, a nie z pochwał twojego ojca. Chciałem, żebyście ty i Łuna poszli moją ścieżką – byście własnym uporem, wytrwałością i ciężką pracą doszli na szczyt – a nie sztucznie nadmuchali sobie ego, które w rzeczywistości jest kruche jak mysia kosteczka. Jesteś kotem, który jeszcze osiągnie wiele. Ale stanie się to tylko wtedy, gdy naprawdę w to uwierzysz i zaczniesz iść w stronę osiągnięcia swojego celu. Nie, gdy zamkniesz się w sobie, uciekniesz przed całą odpowiedzialnością i zaczniesz biadolić nad własnym losem, całą winę zwalając na innych. Bo to robisz teraz. Weź się w garść i zrozum, że życie usłane różami nie jest prawdziwym życiem. Żeby dojść do celu trzeba poczuć ból i upuścić krew. Nie tupnąć nóżką jak rozwydrzone kocię.
Ktoś mógłby powiedzieć, że przesadził. Judaszowcowa Gwiazda wiedział jednak, że nawet jeśli jego syn tego nie zrozumie, w tamtej chwili Blask potrzebował, by ktoś go sprowadził na ziemię. Musiał zostać wyrwany z tej nienawistnej bańki, w której zwracał uwagę na potknięcia wszystkich tylko po to, by pozostać ślepym na swoje. Wzrok kocura był równie ostry, co słowa. Nigdy nie sądził, że kiedyś będzie zmuszony któremuś ze swoich dzieci wygłosić takie kazanie.
<Synek? Take that>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz