Ostatnie zgromadzenie
Nie słuchała przywódcy, kiedy mówił, kto miał iść na zgromadzenie. Myślała więc, że nie idzie. Siedziała właśnie w legowisku uczniów i przesuwała łapką medalionik na Esme z jednej strony na drugą. Była zafascynowana tym, że w medalioniku odbija się zniekształcony obraz jej pyszczka. Bardzo podobał jej się również dźwięk, który ten przedmiot wydawał. Nagle poczuła szturchnięcie. Podniosła wzrok i zobaczyła inną uczennicę. Wydawała się bardzo szczęśliwa. To dziwne skoro nie gadała z nią za dużo.— Wzorzysta Łapo, co ty tu jeszcze robisz? Klan ma zaraz wyjść — powiedziała Focza Łapa.
— Ale ja chyba nie powinnam iść…
— O czym ty mówisz? Judaszowcowa Gwiazda wypowiedział twoje imię podczas ogłaszania składu kotów na zgromadzenie.
Wzorek uśmiechnęła się. Podobno na zgromadzeniu miało być dużo kotów. To oznaczało dużo przyjaciół!
— Naprawdę?
— Nie zadawaj głupich pytań. Chodź już, zanim wyjdą z obozu!
Podczas drogi na Bursztynową Wyspę nie wypowiedziała ani słowa. Zazwyczaj pysk jej się nie zamykał, ale podobno uczniom nie wolno było rozmawiać, dopóki nie dotrą na miejsce. Mimo że kotka widziała parę uczniów rozmawiających, wolała nic nie mówić. Szła razem z Foczą Łapą na końcu pochodu. Była nisko na nogach, żeby być jak najciszej. W nocy na tle śniegu była nie do wykrycia. Kiedy dotarły na Bursztynową Wyspę, obie kotki usiadły na brzegu.
— Zostanę tu z tobą, dopóki inne klany nie przyjdą. Umówiłam się już z kimś — powiedziała starsza uczennica. Wzorzysta Łapa była dość smutna z tego powodu, ale nie zamierzała powstrzymywać nowej przyjaciółki. Właśnie…
— Focza Łapo, czy ty jesteś moją przyjaciółką? — zapytała szylkretka. Musiała potwierdzić fakty. To niemiłe mówić, że ktoś jest przyjacielem, jeżeli się nie zgodził. Ale czemu miałaby się nie zgodzić? Niebieskooka popatrzyła na nią dziwnie, po czym rozejrzała się.
— Sorki, muszę już iść. Widzę moją znajomą. Do zobaczenia Wzorzysta Łapo!
Powiodła wzrokiem za kotką, a kiedy nie mogła jej już zobaczyć, zaczęła wpatrywać się w błyszczące kamyczki pod jej łapami. Tak fajnie migotały w świetle księżyca. Jak pomarańczowe gwiazdki. Nagle usłyszała głos:
— Dzień dobry! Jestem Kołysankowa Łapa.
Podniosła wzrok. Obok niej siedział kocurek w jej wieku. Był bladorudy z dziwnym kształtem pręg, jakiego jeszcze nie widziała. Na jego czole widniała plamka przypominająca gwiazdkę. Wyglądał jak kocie uosobienie tych świecących kamyczków, które obserwowała. Nawet przez chwilę rozważała opcję, iż kocurek jest duchem świecących kamyczków. Uznała jednak, że to nie najlepsza rzecz do powiedzenia na pierwszym spotkaniu.
— Cześć! Jestem Esmi- Wzorek… to znaczy Wzorzysta Łapa!
— Ładne imię, Wzorzysta Łapo! — odrzekł srebrny, po czym dodał, gdy dostrzegł kamyczki — A to co?
— Dzięki, Twoje też jest ładne — odpowiedziała na komplement, po czym dodała: — Nie wiem co to, ale patrz jak fajnie błyszczy!
— Myślisz, że to coś cennego? — zapytał Kołysankowa Łapa.
— Nie wiem. Dwunożni też mają błyszczące cosie, które są dla nich cenne. Fajnie się je zrzuca ze stołu.
— Dw... Czym jest te stołu? — zapytał nagle rudy. Wydawał się bardzo zdezorientowany.
— Stół? Dwunożni mają takie coś. Twoi nie? — próbowała mu wyjaśnić.
— Co? Jesteśmy przecież wolnymi kotami co nie? O czym ty gadasz?
Najwyraźniej jej próby nie pomogły. Wszystkim musiała wszystko tłumaczyć…
— Nie miałeś nigdy dwunożnych? Naprawdę?
— A ty... Miałaś? Ohh Klanie Gwiazdy... To musiało być... Okropne — powiedział srebrny.
— Czemu wszyscy myślą, że to dziwne? Jesteśmy kotami? Przecież chyba każdy kot miał kiedyś dwunożnych. Mi tam się podobało. Teraz mam Esme… — powiedziała i rozejrzała się w poszukiwaniu przyjaciółki. Nagle doszła do niej jedna myśl. Zapomniała o niej! Musiała ją zostawić w legowisku. Nigdy jej nie wybaczy! Łzy napłynęły do jej oczu.
— Urodziłem się w Klanie Wzorzysta Łapo... Ale hej teraz jesteś w klanie, teraz będzie lepiej, uwierz! — mruknął kocur, a gdy zobaczył łzy w jej oczach, spytał, próbując ją pocieszyć — Potrzebujesz przytulenia?
— Nie o to chodzi — powiedziała, pociągając nosem. — Zostawiłam Esme w obozie… i tak, potrzebuję przytulenia.
— Chcesz mi powiedzieć, kim jest Esma? — powiedział Kołysankowa Łapa, po czym przytulił się do kotki.
— Esme to moja obroża i pierwsza przyjaciółka… Boję się, że się na mnie obrazi…
— Nie wiem, czym jest obroża... Ale ja mogę być twoim przyjacielem, wtedy, jeśli się obrazi, będziesz mieć mnie!
Spojrzała na niego ze łzami w oczach. Tak bardzo jej zależało na przyjaźni z innymi kotami. Smutek powoli zaczął uciekać, ale nadal łamał jej się głos.
— Obiecujesz?
— Obiecuję przyjaciółko.
Przestała płakać i otarła twarz łapą.
— Dziękuję
— Nie dziękuj, serio — mruknął.
— A tak w ogóle to skąd jesteś?
— Z Klanu Burzy, wiesz te takie koty, które polują na zające!
— Widziałam wasze tereny na granicy! Naprawdę nie macie drzew?
— Mamy ich bardzo mało, prawie nasz cały teren jest tylko w trawie!
— Ale dziwnie. I podobno nie jecie krabów. Jak to możliwe?
— Wiesz... Nie jemy, chociaż ja bym chętnie spróbował jednego. Poza tym mamy zające, są pyszne!
— Kraby są super! Chociaż nadają bardziej jako przekąska niż posiłek. Mało w nich mięsa. A jak smakują króliki?
— Trudno wytłumaczyć... Wiesz, spotkajmy się na granicy! Upoluje ci Królika a ty kraba i się nimi wymienimy — zaproponował rudy.
— Świetnie! Może jutro? Moja mentorka na pewno się zgodzi! Jest taka miła!
— Nie bierz mentorki... Mogłaby się wkurzyć, że chcemy wymienić się zwierzyną. Moglibyśmy zrobić to bardziej w sekrecie? — Kocur zapytał, zniżając głos do szeptu. Nie podobało jej się to. Przecież Gołębi Puch była super mentorką. Na pewno zrozumiałaby, że to nic takiego. Ale może jeżeli będzie nalegać, to kocur sobie pójdzie i już nigdy więcej go nie spotka? Położyła po sobie uszy zestresowana.
— Ale przecież nie mogę wyjść z obozu sama… nie umiem też tak dobrze polować!
— Hm... No to nie wiem, co zrobimy — mruknął kocur smętnie.
— Nie, czekaj! Ja naprawdę chcę się spotkać. Nie rób mi tego!
— Ja też... Wykombinujesz coś?
— Ale co?
— Nie wiem...
Zjeżyła się ze stresu. Czyli ze spotkania nici? A już miało być tak fajnie…
— To, co my zrobimy?
— Hej, nie jeż się. To nic poważnego, będą jeszcze zgromadzenia
— Ale do tego czasu ja już pewnie zdążę zjeść królika. Są bardzo rzadkie na naszych terenach, ale jednak są. A ja bym chciała, żebyśmy razem to zrobili.
Nagle została zaskoczona przez głos zza swoich pleców.
— Wiecie, że takie plany są niebezpieczne dla takich młodych uczniaków jak wy? Szczególnie dla ciebie moja miła koleżanko. — Nietoperza Łapa zwróciła się do niej. Miała dziwny wyraz twarzy…
— My... eeeee — Kołysankowa Łapa zapauzował, bo najwyraźniej nie przemyślał swojej wypowiedzi. — Nic, przepraszamy
Położyła po sobie uszy ze strachu i odchyliła się do tyłu.
— My nic nie zrobiliśmy! Nietoperza Łapo czemu jesteś niemiła…?
Nietoperza Łapa westchnęła cicho, po czym delikatnie ją szturchnęła. Wzorzysta Łapa spięła się. Obecność czarno-białej nie działała na ich korzyść.
— Oj nie bój się Wzorzysta Łapo — wymruczała, dosiadając się do nich i nachylając ku nim. — Wiecie, zawsze mogę wam pomóc. Zawsze to dobry pomysł do psocenia, ale jest warunek — zaczęła cichym, konspiracyjnym głosem.
— Jaki? — zapytał szeptem Burzak. On też? Dawał się złapać na ewidentnie zły pomysł! Nietoperza Łapa ciągle łamała zasady. Na pewno by im nie pomogła! Najwyraźniej jednak dla kocura było to bardzo ważne…
— No nie wiem… To brzmi źle… Jesteście pewni, że nie możemy po prostu przyjść z mentorami i wszystko będzie dobrze?
— Będę obok w razie czego, by pomóc — Czarno-biała odparła szeptem na pytanie Kołysankowej Łapy, a słysząc słowa Wzorki, pokręciła łebkiem. — Jak to widzisz Wzorzysta Łapo? W życiu mentorzy wam na to nie pozwolą. Do tego na sto procent dostaniecie kary, a chyba tego nie chcecie co? Zresztą, co to za zabawa? Łamanie zasad wcale nie jest złe. Nazwałabym to raczej odwagą — mruknęła w odpowiedzi równie cicho.
— Dziękujemy Nietoperza Łapo... A może byś chciała być tam po prostu z nami, nie obok? — zapytał srebrny. Szylkretka posłała mu niezadowolone spojrzenie. Próbowała dać mu znać, że to zły pomysł, ale się jej nie słuchał!
— Gołębi Puch by się zgodziła! Jest moją przyjaciółką! Ty nic nie rozumiesz!— Z frustracji zaczęła obwiniać starszą. Ta skrzywiła się trochę.
— Po pierwsze nie krzycz. Szacunku do starszych trochę, a po drugie proszę bardzo. Idź sobie do niej i jej o tym powiedz. Na pewno przyjmie to z radością. Zresztą co mnie to interesuje. Róbcie, jak chcecie. Ach i dziękuję za propozycję Kołysankowa Łapo, ale chyba odmówię — to mówiąc, wstała. — Bawcie się dobrze!
— O czym ty mówisz? Judaszowcowa Gwiazda wypowiedział twoje imię podczas ogłaszania składu kotów na zgromadzenie.
Wzorek uśmiechnęła się. Podobno na zgromadzeniu miało być dużo kotów. To oznaczało dużo przyjaciół!
— Naprawdę?
— Nie zadawaj głupich pytań. Chodź już, zanim wyjdą z obozu!
* * *
— Zostanę tu z tobą, dopóki inne klany nie przyjdą. Umówiłam się już z kimś — powiedziała starsza uczennica. Wzorzysta Łapa była dość smutna z tego powodu, ale nie zamierzała powstrzymywać nowej przyjaciółki. Właśnie…
— Focza Łapo, czy ty jesteś moją przyjaciółką? — zapytała szylkretka. Musiała potwierdzić fakty. To niemiłe mówić, że ktoś jest przyjacielem, jeżeli się nie zgodził. Ale czemu miałaby się nie zgodzić? Niebieskooka popatrzyła na nią dziwnie, po czym rozejrzała się.
— Sorki, muszę już iść. Widzę moją znajomą. Do zobaczenia Wzorzysta Łapo!
Powiodła wzrokiem za kotką, a kiedy nie mogła jej już zobaczyć, zaczęła wpatrywać się w błyszczące kamyczki pod jej łapami. Tak fajnie migotały w świetle księżyca. Jak pomarańczowe gwiazdki. Nagle usłyszała głos:
— Dzień dobry! Jestem Kołysankowa Łapa.
Podniosła wzrok. Obok niej siedział kocurek w jej wieku. Był bladorudy z dziwnym kształtem pręg, jakiego jeszcze nie widziała. Na jego czole widniała plamka przypominająca gwiazdkę. Wyglądał jak kocie uosobienie tych świecących kamyczków, które obserwowała. Nawet przez chwilę rozważała opcję, iż kocurek jest duchem świecących kamyczków. Uznała jednak, że to nie najlepsza rzecz do powiedzenia na pierwszym spotkaniu.
— Cześć! Jestem Esmi- Wzorek… to znaczy Wzorzysta Łapa!
— Ładne imię, Wzorzysta Łapo! — odrzekł srebrny, po czym dodał, gdy dostrzegł kamyczki — A to co?
— Dzięki, Twoje też jest ładne — odpowiedziała na komplement, po czym dodała: — Nie wiem co to, ale patrz jak fajnie błyszczy!
— Myślisz, że to coś cennego? — zapytał Kołysankowa Łapa.
— Nie wiem. Dwunożni też mają błyszczące cosie, które są dla nich cenne. Fajnie się je zrzuca ze stołu.
— Dw... Czym jest te stołu? — zapytał nagle rudy. Wydawał się bardzo zdezorientowany.
— Stół? Dwunożni mają takie coś. Twoi nie? — próbowała mu wyjaśnić.
— Co? Jesteśmy przecież wolnymi kotami co nie? O czym ty gadasz?
Najwyraźniej jej próby nie pomogły. Wszystkim musiała wszystko tłumaczyć…
— Nie miałeś nigdy dwunożnych? Naprawdę?
— A ty... Miałaś? Ohh Klanie Gwiazdy... To musiało być... Okropne — powiedział srebrny.
— Czemu wszyscy myślą, że to dziwne? Jesteśmy kotami? Przecież chyba każdy kot miał kiedyś dwunożnych. Mi tam się podobało. Teraz mam Esme… — powiedziała i rozejrzała się w poszukiwaniu przyjaciółki. Nagle doszła do niej jedna myśl. Zapomniała o niej! Musiała ją zostawić w legowisku. Nigdy jej nie wybaczy! Łzy napłynęły do jej oczu.
— Urodziłem się w Klanie Wzorzysta Łapo... Ale hej teraz jesteś w klanie, teraz będzie lepiej, uwierz! — mruknął kocur, a gdy zobaczył łzy w jej oczach, spytał, próbując ją pocieszyć — Potrzebujesz przytulenia?
— Nie o to chodzi — powiedziała, pociągając nosem. — Zostawiłam Esme w obozie… i tak, potrzebuję przytulenia.
— Chcesz mi powiedzieć, kim jest Esma? — powiedział Kołysankowa Łapa, po czym przytulił się do kotki.
— Esme to moja obroża i pierwsza przyjaciółka… Boję się, że się na mnie obrazi…
— Nie wiem, czym jest obroża... Ale ja mogę być twoim przyjacielem, wtedy, jeśli się obrazi, będziesz mieć mnie!
Spojrzała na niego ze łzami w oczach. Tak bardzo jej zależało na przyjaźni z innymi kotami. Smutek powoli zaczął uciekać, ale nadal łamał jej się głos.
— Obiecujesz?
— Obiecuję przyjaciółko.
Przestała płakać i otarła twarz łapą.
— Dziękuję
— Nie dziękuj, serio — mruknął.
— A tak w ogóle to skąd jesteś?
— Z Klanu Burzy, wiesz te takie koty, które polują na zające!
— Widziałam wasze tereny na granicy! Naprawdę nie macie drzew?
— Mamy ich bardzo mało, prawie nasz cały teren jest tylko w trawie!
— Ale dziwnie. I podobno nie jecie krabów. Jak to możliwe?
— Wiesz... Nie jemy, chociaż ja bym chętnie spróbował jednego. Poza tym mamy zające, są pyszne!
— Kraby są super! Chociaż nadają bardziej jako przekąska niż posiłek. Mało w nich mięsa. A jak smakują króliki?
— Trudno wytłumaczyć... Wiesz, spotkajmy się na granicy! Upoluje ci Królika a ty kraba i się nimi wymienimy — zaproponował rudy.
— Świetnie! Może jutro? Moja mentorka na pewno się zgodzi! Jest taka miła!
— Nie bierz mentorki... Mogłaby się wkurzyć, że chcemy wymienić się zwierzyną. Moglibyśmy zrobić to bardziej w sekrecie? — Kocur zapytał, zniżając głos do szeptu. Nie podobało jej się to. Przecież Gołębi Puch była super mentorką. Na pewno zrozumiałaby, że to nic takiego. Ale może jeżeli będzie nalegać, to kocur sobie pójdzie i już nigdy więcej go nie spotka? Położyła po sobie uszy zestresowana.
— Ale przecież nie mogę wyjść z obozu sama… nie umiem też tak dobrze polować!
— Hm... No to nie wiem, co zrobimy — mruknął kocur smętnie.
— Nie, czekaj! Ja naprawdę chcę się spotkać. Nie rób mi tego!
— Ja też... Wykombinujesz coś?
— Ale co?
— Nie wiem...
Zjeżyła się ze stresu. Czyli ze spotkania nici? A już miało być tak fajnie…
— To, co my zrobimy?
— Hej, nie jeż się. To nic poważnego, będą jeszcze zgromadzenia
— Ale do tego czasu ja już pewnie zdążę zjeść królika. Są bardzo rzadkie na naszych terenach, ale jednak są. A ja bym chciała, żebyśmy razem to zrobili.
Nagle została zaskoczona przez głos zza swoich pleców.
— Wiecie, że takie plany są niebezpieczne dla takich młodych uczniaków jak wy? Szczególnie dla ciebie moja miła koleżanko. — Nietoperza Łapa zwróciła się do niej. Miała dziwny wyraz twarzy…
— My... eeeee — Kołysankowa Łapa zapauzował, bo najwyraźniej nie przemyślał swojej wypowiedzi. — Nic, przepraszamy
Położyła po sobie uszy ze strachu i odchyliła się do tyłu.
— My nic nie zrobiliśmy! Nietoperza Łapo czemu jesteś niemiła…?
Nietoperza Łapa westchnęła cicho, po czym delikatnie ją szturchnęła. Wzorzysta Łapa spięła się. Obecność czarno-białej nie działała na ich korzyść.
— Oj nie bój się Wzorzysta Łapo — wymruczała, dosiadając się do nich i nachylając ku nim. — Wiecie, zawsze mogę wam pomóc. Zawsze to dobry pomysł do psocenia, ale jest warunek — zaczęła cichym, konspiracyjnym głosem.
— Jaki? — zapytał szeptem Burzak. On też? Dawał się złapać na ewidentnie zły pomysł! Nietoperza Łapa ciągle łamała zasady. Na pewno by im nie pomogła! Najwyraźniej jednak dla kocura było to bardzo ważne…
— No nie wiem… To brzmi źle… Jesteście pewni, że nie możemy po prostu przyjść z mentorami i wszystko będzie dobrze?
— Będę obok w razie czego, by pomóc — Czarno-biała odparła szeptem na pytanie Kołysankowej Łapy, a słysząc słowa Wzorki, pokręciła łebkiem. — Jak to widzisz Wzorzysta Łapo? W życiu mentorzy wam na to nie pozwolą. Do tego na sto procent dostaniecie kary, a chyba tego nie chcecie co? Zresztą, co to za zabawa? Łamanie zasad wcale nie jest złe. Nazwałabym to raczej odwagą — mruknęła w odpowiedzi równie cicho.
— Dziękujemy Nietoperza Łapo... A może byś chciała być tam po prostu z nami, nie obok? — zapytał srebrny. Szylkretka posłała mu niezadowolone spojrzenie. Próbowała dać mu znać, że to zły pomysł, ale się jej nie słuchał!
— Gołębi Puch by się zgodziła! Jest moją przyjaciółką! Ty nic nie rozumiesz!— Z frustracji zaczęła obwiniać starszą. Ta skrzywiła się trochę.
— Po pierwsze nie krzycz. Szacunku do starszych trochę, a po drugie proszę bardzo. Idź sobie do niej i jej o tym powiedz. Na pewno przyjmie to z radością. Zresztą co mnie to interesuje. Róbcie, jak chcecie. Ach i dziękuję za propozycję Kołysankowa Łapo, ale chyba odmówię — to mówiąc, wstała. — Bawcie się dobrze!
[1320 słów]
[przyznano 26%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz