Dzień Białej Łapy był zaskakująco dobry. Cały dzień chmury zakrywały całe niebo. Uczeń mógł dzięki temu wyjść nawet na spacer! Najpierw zjadł śniadanie, nie musząc chować się zanadto po krzakach, a następnie wybył z obozu, kiedy nikt nie patrzył. Teoretycznie uczniowie nie mogą wychodzić bez swoich mentorów, jednak Biała Łapa wiedział, że Kwiecista Knieja siedzi tylko w tunelach i nie da namówić się na wyjście. Nawet jeśli, to on tego nie chciał. Spędzał z nią wystarczająco dużo czasu. Jak to młody kocur, potrzebował również nieco prywatności i czasu dla siebie. Żeby porozmyślać i takie różne głupotki. Nie figle mu były w głowie czy miłości, a właśnie rozmyślanie nad sensem życia. Biały pod tym względem bardzo odstawał od pozostałych, może też dlatego tam ciężko mu było nawiązać znajomości? W końcu, poza Księżycem i swoim rodzeństwem, nie miał za bardzo rówieśników we własnym gronie. Śniąca Łapa też niby był, ale kocurek przesypiał większość dnia, jak sam twierdził, na coś chorował i dlatego tak miał. Biały nie wnikał, nie dopytywał.
Idąc tak przez tereny Klanu Burzy, pozwolił by jego głowę zajęły najróżniejsze myśli. Gdy jednak dostrzegł lecącego motylka, usiadł sobie na trawie i patrzył, jak ten tańczy w powietrzu. W końcu owad usiadł na jednym z wiosennych kwiatów i napił się bez niego nektaru. Uczeń podniósł łapę, by spróbować go złapać, ale ten szybciutko odleciał, niwecząc jego plany. Albinos wstał, akceptując porażkę i ruszył dalej. Gdy tylko słońce choć na moment wychylało się zza chmur, on znikał pod krzewami lub w tunelach. Gdy jednak wbiegł do jednego z podziemnych korytarzy, zauważył, że słońce nie chowa się za chmury, a wisi dzielnie na niebie. Położył po sobie uszy i ciągnąc długi ogon, użył umiejętności Przewodnika, by dotrzeć do Martwego Szlaku. Było tam jedno z wyjść, którego postanowił użyć, i skryć się w tamtejszych drzewach.
Nie spodziewał się jednak kogokolwiek tam spotkać, więc gdy dostrzegł rude futro, uniósł ze zdumienia brwi. Słońce zaszło z powrotem za chmury, a wraz z nimi jasny opuścił tunel.
– Dzień dobry, Oskrzydlony Ogniku. – Powiedział, zwracając na siebie uwagę kocura. – Nie spodziewałem się tutaj kogokolwiek. Gratuluję rozwiązania śledztwa w sprawie ostatniego morderstwa.
Idąc tak przez tereny Klanu Burzy, pozwolił by jego głowę zajęły najróżniejsze myśli. Gdy jednak dostrzegł lecącego motylka, usiadł sobie na trawie i patrzył, jak ten tańczy w powietrzu. W końcu owad usiadł na jednym z wiosennych kwiatów i napił się bez niego nektaru. Uczeń podniósł łapę, by spróbować go złapać, ale ten szybciutko odleciał, niwecząc jego plany. Albinos wstał, akceptując porażkę i ruszył dalej. Gdy tylko słońce choć na moment wychylało się zza chmur, on znikał pod krzewami lub w tunelach. Gdy jednak wbiegł do jednego z podziemnych korytarzy, zauważył, że słońce nie chowa się za chmury, a wisi dzielnie na niebie. Położył po sobie uszy i ciągnąc długi ogon, użył umiejętności Przewodnika, by dotrzeć do Martwego Szlaku. Było tam jedno z wyjść, którego postanowił użyć, i skryć się w tamtejszych drzewach.
Nie spodziewał się jednak kogokolwiek tam spotkać, więc gdy dostrzegł rude futro, uniósł ze zdumienia brwi. Słońce zaszło z powrotem za chmury, a wraz z nimi jasny opuścił tunel.
– Dzień dobry, Oskrzydlony Ogniku. – Powiedział, zwracając na siebie uwagę kocura. – Nie spodziewałem się tutaj kogokolwiek. Gratuluję rozwiązania śledztwa w sprawie ostatniego morderstwa.
<Ognik?>
[351 słowa]
[351 słowa]
[przyznano 7%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz