Odległa przeszłość
— Do dzieła Czerwiec — mruknął do siebie cicho, a następnie skierował kroki w stronę dębowej ostoi. Tam na pewno mógł znaleźć potrzebny mu przedmiot. W końcu trochę powinno ich tam jeszcze być. Chociaż wiewiórki dosyć tam szalały i nie tylko one. W każdym razie miał nadzieję i z małą iskrą w sercu, podążył do celu. Stanął tuż u podnóża drzewa. Było piękne. Uśmiechnął się do siebie w sposób naprawdę łagodny. Rzadko kogo takim raczył. Był ciekaw czy jego plan by wypalił. Szczerze mówiąc, bardzo na to liczył. Jednak nie pozostawał w jednym miejscu zbyt długo. Rozpoczął poszukiwania. Nawet nie wiedział, ile czasu minęło, kiedy to w końcu natrafił na naprawdę pięknego żołędzia. Nie miał on żadnego uszczerbku. Był dostojny, a sam Czerwiec miał względem niego naprawdę duże oczekiwania i pragnienia. Nachylił się nad nim.
— Nazwę cię Nadzieja, bo kładę w tobie moje nadzieje — wyszeptał. W ten oto sposób zwykły żołądź przyjął wspaniałe imię. Czekoladowy bardzo ostrożnie chwycił go w zęby, a następnie powrócił do obozu. Od razu skierował się w stronę miejsca, gdzie przebywała jego partnerka. Miodunka zauważyła go, by następnie wyjść mu na spotkanie. Oba koty otarły się o siebie. Zawsze się tak witali. Po ciepłym i czułym powitaniu Czerwiec delikatnie położył przed ukochaną swoje znalezisko.
— Kochanie, przedstawiam ci Nadzieję — rzekł czule. Czekoladka uśmiechnęła się do niego.
— Piękne — wymruczała Miodunka, ostrożnie dotykając przedmiotu.
— Ale chyba jeszcze nigdy nie zbierałeś żołędzi — dodała wyraźnie zamyślona. Czerwiec roześmiał się serdecznie.
— To prawda — zgodził się z kotką.
— To, co się odmieniło mój drogi? Będziesz od dzisiaj zbierać też żołędzie? Niewątpliwie wzbogaci to twoją kolekcję — wymruczała kotka.
— Och nie skarbie, naszą kolekcję jak już. Jednak nie będę zbierać żołędzi. Mam zupełnie inny pomysł. Czy pozwolisz mi się zabrać na spacer? — zapytał, na co stróżka się zgodziła. Oba koty opuściły razem obozowisko. Czerwiec skierował ich do miejsca, gdzie wyznali sobie miłość. Po drodze rozmawiali ze sobą na temat kociąt, korzystając ze spokoju, jaki ich otaczał. Żołądź z kolei był owinięty końcówką ogona pręgowanego coby go nie zgubić. Po kilkunastu uderzeniach serca dotarli do celu.
— Pamiętasz to miejsce serduszko? — spytał ciepło.
— Oczywiście, że tak. Nigdy o nim nie zapomnę. Czy nasza obecność tu ma związek z żołędziem? Czy powiesz mi w końcu, o co chodzi? Umieram z ciekawości — wymruczała Miodunka. Czerwiec zaśmiał się serdecznie i skinął łebkiem. Po chwili przedmiot leżał między nimi. Zupełnie tak jak Smuga przy ich wyznaniu. Przez chwilę kocur milczał, układając w głowie treść wypowiedzi.
— Zauważyłem, że wiewiórki zakopują żołędzie i zapominają o nich. Pomyślałem sobie, że skoro one mogły spowodować rośnięcie drzew, to my również moglibyśmy spróbować. No wiesz, dla przyszłych pokoleń. Oczywiście nie tych najbliższych, ale kiedyś może mogliby podziwiać dąb zwany Nadzieją. Czy nie brzmi to pięknie? — wyszeptał, a następnie spojrzał na Miodunkę. Kotka uśmiechnęła się, a w oczach zalśniła iskra.
— Och? Oczywiście, że możemy. Nawet jeśli coś nie pójdzie po naszej myśli, to będziemy mieć dobrą zabawę mimo wszystko. Jednak chcesz go zakopać tutaj? Wśród owocowych drzew? — przekrzywiła łebek.
— Nie, chyba nie. Nie chciałbym jednak, by rosło ono w Dębowej Ostoi. — odparł kocur bez zawahania.
— No wiesz skarbie, chciałbym, by było wiadomo, do którego z nich się zwracać imieniem — dopowiedział, na co Miodunka obdarzyła go uśmiechem.
— Mój ty dzielny zwiadowco — zaczęła i otarła się o niego delikatnie i czule.
— Uważam, że i tak najlepiej by mu było pośród innych dębów, ale możemy je zasadzić nieco dalej tak, by było widoczne niemalże od razu — zasugerowała Miodunka. Czerwiec zdawał się nie być przekonanym, ale ostatecznie skinął łebkiem.
— W porządku, masz rację kochanie. Nam kotom również raźniej w grupie — stwierdził w końcu. Nie miał zamiaru wykłócać się z partnerką. Szczególnie że ta miała sporo racji. Wziął serce przyszłego drzewa i wraz z kocicą skierował się w określonym kierunku. Spacer minął im dosyć szybko, ale być może było to za sprawą ich wzajemnego towarzystwa. W każdym razie po dotarciu do ostoi Czerwiec się zatrzymał. Zaraz obok niego przystanęła czekoladowa. Rozejrzeli się, a następnie podeszli do miejsca, które rzuciło im się w oczy.
— Tu będzie dobrze. Przynajmniej tak myślę — odezwał się.
— Oczywiście, że będzie. Ważne, że zrobimy to wspólnie — dopowiedziała kotka. Kilka uderzeń serca później zabrali się do roboty. Wykopali wspólnymi siłami dość obszerną dziurę. Czerwiec sięgnął po żołądź. Jednak położył go przed nimi.
— Wspólnie? — odezwał się, kładąc łapę na żołędziu.
— Wspólnie — potwierdziła Miodunka i położyła swoją na tę należącą do zwiadowcy. Przesunęli przedmiot razem i umieścili w dziurze. Na koniec zakopali je ziemią, aby pamiętać miejsce, zdecydowali się umiejscowić średniej wielkości kamień w niedalekiej odległości.
— Niech nam Nadzieja rośnie zdrowa — wymruczeli wspólnie. Chwilę jeszcze pozostali, tuląc się do siebie, a następnie powrócili do obozu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz