Zaczął uspokajać oddech, siedząc w kącie legowiska uzdrowicieli. Jego łapy niespokojnie uderzały w ziemię, tym samym wyrzucając z niego, choć odrobinę całego napięcia. Mało to jednak dawało. Zacisnął mocniej powieki. Dlaczego to wszystko wyglądało właśnie tak?
– Przepraszam Poranku? – usłyszał czyiś głos. Sierść na karku sama mu się postawiła, a on spanikowany otworzył oczy. Pieczarka. To była Pieczarka. Lekko się spiął, chcąc zapanować nad swoimi ruchami.
– Wybacz, nie chciałam cię wystraszyć – mruknęła kotka, z tym lekkim uśmiechem. Rudy spojrzał na nią i tylko kiwnął głową, nie chcąc już rozmawiać o tym z przywódczynią.
– Em... Co cię tu sprowadza? – zapytał po chwili Chwast.
– Ostatnio sporo kaszle... – na te słowa Chwast od razu wstał, prawie się przy tym przewracając. Epidemia w Owocowym Lesie dalej trwała, a choroba liderki była chyba ostatnią rzeczą, która była im potrzebna. – Wszystko dobrze Poranku? – zapytała wtedy kotka. Rudy nawet na nią nie spojrzał, zaczynając grzebać w ziołach.
– Tak, tak – mruknął tylko, nie wiedząc nawet, czy przekona to Pieczarkę. W końcu odwrócił się do niej z ziołami w pysku. Położył je przed kotką.
– Wróć do legowiska. Nie możesz się przemęczać, musisz odpocząć, później przyjdę z kolejną dawką ziół – polecił. – Nie wydaje mi się, że twój kaszel jest tak mocny... Jednak dla bezpieczeństwa nie zbliżaj się do chorych w izolatce. Może się jeszcze rozwijać. Póki co to tyle – oznajmił, wzrok mając wbity w kotkę, która właśnie wtedy zaczęła kaszleć.
– Dziękuję Poranku – powiedziała po chwili i spojrzała na zioła. – Mógłbyś coś jeszcze dla mnie zrobić? – zapytała, na co rudy kiwnął głową. – Mógłbyś zobaczyć co u Orchidei? Jej stan wydaje się nie poprawiać aż tak.
– Oczywiście – zgodził się kocur, w brzuchu już czując ten nieprzyjemny ścisk.
– Bardzo ci dziękuję – usłyszał jeszcze i Pieczarka wyszła, zostawiając go samego. Gdy tylko jej sylwetka zniknęła z pola widzenia Chwastu, ten odetchnął, spuszczając głowę. Wtedy jednak do legowiska wszedł Bukszpan, a chwilę po nim Bruk.
***
Stał przed izolatką, gapiąc się jedynie w wejście. Ogon niespokojnie mu drgał, a ból brzucha powoli powodował mdłości. Nie mógł jednak się wycofać. Wziął głębszy oddech. Był uzdrowicielem, tak? To był jego obowiązek. Nic złego już nie mogło go czekać. Prawda?
Zanim zdążył się zastanowić, łapy same ruszyły przed siebie, ciągnąc Chwasta do środka.
Odór choroby i różnych ziół unosił się w powietrzu. Wszystkie dźwięki z zewnątrz co chwilę były zagłuszane przez kaszel któregoś z chorych kotów. Chwast wziął głębszy oddech. Musiał zająć się pracą. Więc mimo lekko dalej towarzyszących mu problemów powoli kładł zioła obok chorych, sprawdzając stan każdego z nich. W końcu stanął przy Orchidei.
– Witaj – mruknął cicho i spojrzał na kotkę. Zmieniła się. Ale czego mógł się spodziewać, przecież sam nie wiedział się z nią od ich ucieczki. Od... Tak dawna. Przez ten czas oboje się zmienili, powątpiewał tylko czy na lepsze. – Jak się czujesz? – zapytał, kładąc obok niej zioła.
– Cześć i już lepiej – oznajmiła Orchidea, uśmiechając się lekko. Rudy kiwnął głową, tym samym dając przestrzeń tej niezręcznej ciszy. Spiął się. Czy tylko on miał taki problem z relacjami?
– Em... To dobrze. Wygląda na to, że niedługo będziesz mogła wrócić do siebie – stwierdził. – Jednak jeszcze dziś weź zioła – oznajmił i wstał. Pożegnał się z kotką i opuścił izolatkę. Stał tak chwilę, nie wiedząc, co ze sobą zrobić. Czy miał jeszcze dziś jakieś zajęcia? "Miałem się spotkać z Mgiełką" - przypomniało mu się i odwrócił się w stronę obozu. Odkąd Mgiełka zobaczyła jeden z jego "incydentów", bardziej się nim przejmowała. Chwast odnosił wrażenie, że kotka chciała zrozumieć, co tak właściwie się stało. Może chciała pomóc? Sam nie wiedział, ale nie chciał dopuszczać do tego siostry. Miał ją przecież bronić. A to oznacza obronę również przed jego własnymi demonami. Tymi, których nikt nie miał widzieć. Kotka jednak tego nie rozumiała, szybko informując o całym zdarzeniu Pszczółkę, dodając zmartwień na barki kocura. "Pewnie o tym chce pogadać..." - pomyślał Poranek i westchnął ciężko. Odwrócił głowę w stronę reszty terenów Owocowego Lasu. Tam było jego drzewo.
– Wybacz Mgiełko – powiedział szeptem i ruszył przed siebie, chcąc chociaż chwilę spędzić w spokoju.
Wyleczeni: Pieczarka, Bukszpan, Bruk
Wyleczona w epidemii OL: Orchidea
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz