Przez pierwsze chwile nie potrafiła znaleźć kompletnie nic. Nie słyszała ćwierkania, nie wyczuwała żadnej woni, która wskazywałaby na to, że była blisko znalezienia zdobyczy. Przez moment myślała o tym, by zawrócić i najzwyczajniej w świecie spróbować następnego dnia, lecz wtem zdało jej się, że gdzieś usłyszała trzepot skrzydeł. Czyżby jakiś wróbel właśnie przyleciał w to miejsce? Co, jeśli… ten wróbel, którego zabiła, był jego rodziną?
Cóż. W takim wypadku będzie musiała pozbawić życia i tego drugiego, by za bardzo nie rozpaczał. Tak będzie… sprawiedliwie.
Brukselkowa Zadra ostrożnie rozejrzała się wokół, wypatrując drobnego stworzonka, które powinno w tym momencie skubać gdzieś ziemię. A może już znalazło ciało swojego towarzysza? Może zamierza odlecieć i powiadomić pobliskie wróble o zagrożeniu? Liliowa strzepnęła uchem, a wtedy jej wzrok zatrzymał się na celu. Wróbel, jeszcze niczego nieświadomy, skakał między źdźbłami trawy, wyćwierkując melodię.
Pręgowana bez wahania wysunęła pazury, ponownie się zniżając. Wróbel stał do niej tyłem, co dawało jej przewagę. O ile się nie odwróci ani jej nie wyczuje, wszystko powinno przejść sprawnie. Wojowniczka powoli zaczęła kroczyć naprzód, wymachując puchatym ogonem na boki. I gdy nadszedł idealny moment, odbiła się od ziemi, lądując na wróblu. Przygniotła go łapami do gleby na tyle mocno, że nawet nie musiała się schylać, by dobić go kłami.
W końcu chwyciła go w pysk, po czym podeszła do kupki ziemi, pod którą schowany był drugi wróbel, upolowany jakiś czas temu. Jego także zabrała, kierując się w stronę obozu.
* * *
Szybko ją odnalazła i rzuciła przed nią dwa wróble. Potem jeszcze wypluła pióro z pyska i usiadła ciężko na ziemi.
— Proszę. Mniszek, dwa wróble. Tyle chciałaś — mruknęła.
Jaskółcze Ziele przyciągnęła jednego wróbla do siebie łapą, dokładnie mu się przyglądając.
— Jestem ci wdzięczna, Brukselko! — odezwała się czarnofutra. — Nawet nie wiem, jak ci dziękować…
Wojowniczka tylko machnęła łapą.
— Nie musisz. Byłaś dobrą mentorką dla mojej córki, to wystarczy. Cieszę się, że Gwiazdnica ma już nowe imię. Ty pewnie też! Jeden obowiązek mniej, co? — spróbowała zagaić do żółtookiej.
— Tak… masz rację, jeden obowiązek mniej — zaśmiała się łagodnie Jaskółka. — Choć nie powiem, że nienawidziłam treningów z Gwiazdnicą. Możesz się cieszyć, że wychowałaś taką kotkę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz