Oczywiście opcją była drzemka, ale Promienna Łapa już takową zaliczyła tego dnia i czuła już w łapach, że potrzebuje pójść… gdzieś. Jednak cały dzień noszenia mchu i kręcenia się tu i ówdzie, sprawiło, że słońce było blisko zachodu.
Jednak Promyk postanowiła, że i tak pójdzie. Znała już te tereny dobrze. Nawet bardzo dobrze! Chodzenie za dnia nie było najmniejszym problemem! Mogłoby nawet być przyjemne!
Promyk usiadła sobie niedaleko wyjścia i zamlaskała. Jej łapki ją świerzbiły! Tylko… gdzie miałaby pójść!? Kacze Bajorko mogło być niebezpieczne nocą. Ciemność i stojąca woda nie były najprzyjemniejszym doświadczeniem do przeżycia w pierwszą wyprawę o tak późnej porze. Do lasu też nie chciała iść.
Ale… może plaża? Ostatnio często tam chodziła i było to przyjemne miejsce, pomimo piasku. I... jeśli się pospieszy, zdąży obejrzeć zachód słońca!
Promyk zerwała się na łapy na samą myśl i ruszyła do wyjścia.
– Dokąd to młoda damo? – Jakiś wojownik spojrzał na nią, kiedy tak truchtała, jej ogon wysoko w górze.
– Obejrzeć zachód słońca! – odparła. – Na plaży. A potem wracam. W przeciwnym wypadku będę musiała pobiegać po obozie, a jest tu dużo kotów i nie chcę w nikogo wpaść.
– A dasz radę wrócić sama? – Kot na nią zerknął. Promyk nie dbała o to, aby spytać się o jego imię. Spieszyła się.
– To brzmi jak obelga! Znam nasze tereny! – Kotka nastroszyła się nieco. – Tak. Wrócę sama, cała i zdrowa! – miauknęła i zaraz ruszyła w dalszą drogę.
Droga zbiegła jej szybko, bo kotka rozpędziła się jak mała torpeda i rzeczywiście zdążyła dobiec na plażę w samą porę, żeby przysiąść sobie na brzegu wody i spojrzeć w dal. Tam, na horyzoncie niebo mieniło się różnymi kolorami. Róże, czerwienie i pomarańcze przeplatały się w słodkim gradiencie, a słońce było delikatne, ale wielkie. Zachodziło szybko i wkrótce na niebie została tylko jego nieśmiała poświata. Promyk machnęła ogonem i wstała. Nie chciała jeszcze wracać do obozu. Będzie się nudziła. Kotka zakręciła się w miejscu. Zawsze myślało się jej lepiej w biegu. Chociaż czy ona myślała tak wiele? Wątpliwe.
Promyk już miała odchodzić w nieznane, przebiec się po ciemnych terenach klanów, kiedy coś białego rzuciło jej się w oczy. Spojrzała w tamtym kierunku i z uwagą obserwowała, jak… jakiś kot szedł niedaleko granicy!
– Burzak! – krzyknęła i podbiegła bliżej. Kot uniósł na nią wzrok – Hej! O jeju... Ale ty masz ciekawe oczy! Są… czerwone! Wow… są śliczne! – Promyk zatrzymała się wpół kroku zainteresowana kotem. Oczywiście nadal była po swojej stronie klanu, chociaż czasem nie widziała sensu w granicach. Przecież zaznajomić się z kimś z bliska to żadne przekleństwo i zdrada, prawda? Nie dla Promiennej Łapy, nie. Ona dobrze wiedziała, że nawet jeśli musiałby walczyć w przyszłości z przyjacielem, to jest to jej obowiązek. – Łał… Zapierają dech w piersi!
<Biała Łapo? Powodzenia, bo Promyk ma 0 filtra społecznego XD>
[531 słów]
[przyznano 11%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz