Pora zielonych liści nie była jakaś ciepła, ale nie przeszkadzało to kotom w spędzaniu czasu w centrum obozu. Dryfująca Bulwa dzielił się językami, rozmawiając z Rysim Borem i Rozpromienionym Skowronkiem, czas mijał im wolno i swobodnie, starszy kocur się cieszył ze swojej rodziny, która została, choć nie umiał od śmierci Pluskającego Potoku znaleźć szczęścia i spokoju. Nie uśmiechał się nawet często jak kiedyś, wyglądał bardziej na przygnębionego codziennością, która go otaczała. Miał tylko nadzieję, że nadejdzie noc jak najszybciej, a księżyc zawita najwyżej na niebie, wtedy pójdzie spać, bo przynajmniej to sprawiało, że w jakiś sposób się cieszył. Przynajmniej jak spał w swoim posłaniu z żoną to czuł stan chwilowej pociechy, że na chwilę ucieka od rzeczywistości, potem jednak się budził z niezbyt dobrym humorem, przypominając sobie, że jeszcze żyje tutaj. Poczuł zimno w łapach, wystawił język, już próbując dotknąć nim jednej z nich, ale nagle coś przerwało jego czynność.— Klanie Nocy! — Obrócił głowę, czy to było wybieranie zastępcy? Choć to nie brzmiało jak Mandarynowa Gwiazda, obrócił głowę, widząc Błękitną Lagunę, co on robił na tej skale?! Pomyślał, widząc, że Rysi Bór i Rozpromieniony Skowronek wstali, postanowił zrobić to samo. Przynajmniej jak stanął na łapach, to poczuł w nich jakieś ciepło. Skoro zamiast przywódczyni przemawiał książę, to może to był stan wyjątkowy? Książę znowu zabrał głos:
— Zazwyczaj przywódcy wygłaszają z tego miejsca swoje przemowy, lecz jest to sprawa niecierpiąca zwłoki... Drodzy towarzysze. W przeciągu ostatnich księżyców straciliśmy wielu wojowników, których niegdyś uważaliśmy za lojalnych przyjaciół. Mogliśmy myśleć, że pozbyliśmy się już wszystkich zdrajców, lecz jeden z nich wciąż chowa się wśród nas. Bliżej, niż ktokolwiek mógł sądzić. — Obejrzał się na inne koty, skacząc spojrzeniem z Rysiego Boru na Rozpromieniony Skowronka potem na siebie, nie wiedział co myśleć. Od kiedy żył chyba musiał się pogodzić, że stan beztroski w tym klanie zawsze był jakiś chwilowy. Miał tylko nadzieję, że jego następne dziecko nie stanie się jakimś obiektem do wyszydzania, bo jeśli tak to chyba dostanie czegoś.
— Z wielu stron dochodziły mnie słuchy, że jeden z szanowanych wojowników łamie kodeks wojownika. Sam się o tym przekonałem. Zebrałem świadków i ich dowody, które pozwalają mi powiedzieć, że sam książę Szałwiowe Serce oddał się zdradzie! — Bury pręgowany dziko kocur otworzył szeroko oczy, to sprawiło, że całkowicie się skupił, właściwie na Szałwiowym Sercu. Na księciu, który mu odebrał syna swoimi łapami, coś kazało mu czuć satysfakcję, ale coś to tłumiło i pozostawał tylko szok i nieufności wobec kocura z krzywym pyskiem. Pewnie to był cios dla rodziny królewskiej, że mieli zdrajcę, który splamił ich honor. Przynajmniej jednak wychodziło wszystko na równo dla jego rodziny.
— Dowiodłem, że wielokrotnie opuszczał obóz nie po to, by polować czy patrolować teren, a… Łazić na zakazane spotkania! Nie tylko w ciągu dnia! — Z tłumu wyskoczyła Porywisty Sztorm i zaraz stanęła przy sumaku, po czym wdrapała się na jedną z najniższych gałęzi. Dryfująca Bulwa też się jeszcze bardziej zdziwił, że jego własna córka jeszcze wiedziała lepiej o tym incydencie, ale nie chciał jej przerwać.
— Na własne oczy widziałam, jak wymykał się z obozu w środku czarnej nocy! Myślał, że jest nieuchwytny, lecz nawet jeśli oszukał strażnika, nie mógł oszukać mnie! Zobaczyłam dokładnie, jak wychodzi z obozu w kierunku granicy z Klanem Klifu! Patrząc na to, z jaką pewnością siebie szedł, to nie mógł być jego pierwszy raz.
— Co zrobił?! — Tłum kotów domagał się odpowiedzi. Tym dłużej było to ciągnięte, tym dłużej Dryfująca Bulwa zdawał się rozkojarzony tak długim gadaniem, które nie miało końca.
— Romansował z wojowniczką Klanu Klifu! — To było tylko to? Bulwa sądził, że kocur zrobił coś gorszego, ale związki między klanowe też były zakazane i było to łamanie kodeksu. Nie wiedział, co o tym sądzić skoro spodziewał się gorszego, choć nie zamierzał współczuć mordercy swego syna ani trochę. Za bardzo kochał Pluskający Potok, by to zrobić, nie zrobiłby tego swojemu jedynemu synowi, jakiego miał. Poczuł, że coś drga, Rysi Bór podszedł bliżej, tam, gdzie przemawiał Błękitna Laguna, czy on też o tym wiedział? Czuł się teraz na serio zacofany.
— To musiało rozpocząć się, bardzo dawno temu — zaczął jego biały zięć. — Gdy jeszcze był moim uczniem, wysłałem go na samotne polowanie w stronę brzegu morza. Gdy długo nie wracał, poszedłem zobaczyć, co się z nim stało. Tam zastałem tę dwójkę: jego i jego klifiaczkę. Kto wie, czy już wtedy nie splugawili kodeksu.
— I ciągnęło się aż dotąd — wtrącił znów Błękitna Laguna. — Zaledwie kilka wschodów słońca temu, w noc zgromadzenia, ujrzałem ich razem. Wtulonych w siebie, szepczących słodkie słówka bez krzty wstydu.
Po obozie roznosiły się odgłosy obrzydzenia, a Szałwiowe Serce tylko milczał, co można było tylko interpretować jako przyznanie się do winy. Tylko czy Mandarynka będzie chciała dać karę własnemu synowi, przecież tak bardzo stawiała rodzinę na miejscu, bardziej niż pół klanu, ale może się mylił.
***
Chyba się mylił, bo Szałwiowe Serce został uziemiony, mimo tego nie chciał współczuć kocurowi. Nie okazał nigdy skruchy co do jego syna więc dlaczego miał okazywać skruchę jemu? Nie miało to sensu, a co do tego, czemu Błękitna Laguna wydał własnego brata, to miał spekulacje. Za niedługo Mandarynkowa Gwiazda przecież miała wybrać zastępcę, a na objęcie pałeczki było dużo jej potomków. Było ich trzech, zwłaszcza że Szałwiowe Serce mógł być prawdopodobnie wybrany przez klan, przysłużył się podczas powodzi, ratując koty i podczas procesu jego syna wykazał się lojalnością i poświęceniem dla własnej matki. Kto by nie chciał go na zastępcę? Dlatego sądził, że to mogło być korzystne dla Błękitnej Laguny, bo teraz zostały tylko dwa koty do wybrania, on sam i Czyhająca Murena. Starszy kocur jednak nie chciał się tym z nikim dzielić, wolał patrzeć, jak rodzina królewska skacze sobie do gardeł, byleby przejąć władzę. Może jak już sobie doskoczą, to będzie spokój w tym klanie i uwolnienie od ich śliskich łapek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz