— Hmm? Co - Przerwał. Jego umysł nagle przestał pracować, poczuł jak mu serce wskakuje do gardła i zaraz wyleci na zewnątrz, co doskonale było widać po jego minie, gdzie zaskoczenie zmieniło się... w sumie trudno opisać, może tylko zmienił się na bardziej różowego niż był zazwyczaj. Zapowietrzył się. Oh Gwiezdni. Zaczerpnął gwałtownie powietrza, po czym wziął szybko łapę z podłoża, kładąc ją na pysku Gracji w geście obronnym, by jakoś ją odsunąć. Jego biedne serce.
— Tak. Co? Nie. Znaczy- prześlizgnął się obok stając na równych łapach - Mieliśmy zajmować się twoją sprawą - Przypomniał, chcąc wymigać się z sytuacji, chociaż w mózgu mu wirowało. Myśl Szept, myśl. Tymczasem Gracja uśmiechnęła się niewinnie, z poczuciem wygranej. Czuł się trochę sfrustrowany, chociaż to odczucie szybko ginęło w jego wewnętrznym kotle.
— No tak, racja — westchnęła, jakby nigdy nic. — To co tam dalej w planach, mój długołapy kolego?
— Teraz? Hah - prychnął, zanim niespodziewanie uderzył głową w ścianę wieży. Wciąż miał przed oczami tą scenę sprzed kilku chwil, którą potrzebował wypędzić z umysłu, by być chociaż obecnym mentalnie podczas rozmowy. Przeklęta przepiórka. Po kilku uderzeniach serca spojrzał znów na Grację, tym razem ze skupieniem, odrywając głowę - Teraz jedyne co możesz robić to liczyć na szczęście, wyrozumiałość rodzicielki i wysłać modlitwę dziękczynną do Gwiezdnych. I spróbować przekonać koty do których nie jesteś pewna. Jest ktoś, kto na ciebie bardziej krzywo patrzył?
— O, no byli tacy, ale nie znam ich imion. Z takimi co na mnie krzywo patrzą nie rozmawiam. Był... Taki rudy z niebieskimi oczami, oraz... No wiesz, trochę ich było, kolorowe futerka, jakiś bury, jakiś czarny...
— A, to tym się nie przejmuj, to taka Lew ale mini wersja - stwierdził obojętnie. - Burych za dużo w sumie nie mamy - dodał, przeanalizował wszystko po czym podsumował z większym uśmiechem - Jak na moje, powinno być dobrze. Tak więc... zrelaksuj się i pomyśl o przyszłych możliwych drogach konsekwencji w zależności od podejmowanych wyborów. - Rzucił luźno. Chociaż tak, widmo nieprzyjemnych skutków wisiało nad jego głową niczym wczorajszy koszmar.
Nie minęło dużo czasu, aż Różana Przełęcz zwołała zebranie. Odbywało się głosowanie za pozostaniem Gracji w klanie. Każdy po kolei wchodził do legowiska lidera i w towarzystwie zastępcy oraz dwóch poprzednich, odpowiadających kotów (w przypadku pierwszego i drugiego, były to koty z końca kolejki) głosował za lub przeciw. I w taki oto sposób, po chwili dyskusji, liderka pojawiła się w oknie wieży, ogłaszając wyniki głosowania, na które to Szept uśmiechnął się od ucha do ucha, po czym szturchnął lekko Grację, nachylając się.
— Mówiłem, że będzie dobrze - rzucił zadowolony. Nie tylko z powodu wyniku, ale również z faktu, że Przepiórcza Łapa została oficjalnie zatwierdzona. Chociaż, może się będzie czuł trochę zazdrosny, że reszta kotów również używa tego przezwiska? Może trochę... Ale z dobroci to to by było na tyle. Informacje odnośnie Gracji były jak najbardziej normalne, do momentu, w którym to usłyszał swoje imię. Zerknął w górę, na wiercące w nim dziurę brązowe oczy. Mmmm, już wiedział, gdzie to zmierza. Czyli jednak przesadził tamtego dnia.
— (...) Za naganne zachowanie, od dnia dzisiejszego, przez następne dwadzieścia wschodów słońca przydzielony zostanie do kopania tuneli. Zebranie uważam za skończone. - Po tych słowach odwróciła się, posyłając mu ostatnie zimne, niezadowolone spojrzenie. Kocur przez chwile patrzył jak czarna kita znika w oknie, po czym drgnął ogonem. Nikt nie powiedział, że skończy się to dobrze również dla niego.
— Tak. Co? Nie. Znaczy- prześlizgnął się obok stając na równych łapach - Mieliśmy zajmować się twoją sprawą - Przypomniał, chcąc wymigać się z sytuacji, chociaż w mózgu mu wirowało. Myśl Szept, myśl. Tymczasem Gracja uśmiechnęła się niewinnie, z poczuciem wygranej. Czuł się trochę sfrustrowany, chociaż to odczucie szybko ginęło w jego wewnętrznym kotle.
— No tak, racja — westchnęła, jakby nigdy nic. — To co tam dalej w planach, mój długołapy kolego?
— Teraz? Hah - prychnął, zanim niespodziewanie uderzył głową w ścianę wieży. Wciąż miał przed oczami tą scenę sprzed kilku chwil, którą potrzebował wypędzić z umysłu, by być chociaż obecnym mentalnie podczas rozmowy. Przeklęta przepiórka. Po kilku uderzeniach serca spojrzał znów na Grację, tym razem ze skupieniem, odrywając głowę - Teraz jedyne co możesz robić to liczyć na szczęście, wyrozumiałość rodzicielki i wysłać modlitwę dziękczynną do Gwiezdnych. I spróbować przekonać koty do których nie jesteś pewna. Jest ktoś, kto na ciebie bardziej krzywo patrzył?
— O, no byli tacy, ale nie znam ich imion. Z takimi co na mnie krzywo patrzą nie rozmawiam. Był... Taki rudy z niebieskimi oczami, oraz... No wiesz, trochę ich było, kolorowe futerka, jakiś bury, jakiś czarny...
— A, to tym się nie przejmuj, to taka Lew ale mini wersja - stwierdził obojętnie. - Burych za dużo w sumie nie mamy - dodał, przeanalizował wszystko po czym podsumował z większym uśmiechem - Jak na moje, powinno być dobrze. Tak więc... zrelaksuj się i pomyśl o przyszłych możliwych drogach konsekwencji w zależności od podejmowanych wyborów. - Rzucił luźno. Chociaż tak, widmo nieprzyjemnych skutków wisiało nad jego głową niczym wczorajszy koszmar.
Nie minęło dużo czasu, aż Różana Przełęcz zwołała zebranie. Odbywało się głosowanie za pozostaniem Gracji w klanie. Każdy po kolei wchodził do legowiska lidera i w towarzystwie zastępcy oraz dwóch poprzednich, odpowiadających kotów (w przypadku pierwszego i drugiego, były to koty z końca kolejki) głosował za lub przeciw. I w taki oto sposób, po chwili dyskusji, liderka pojawiła się w oknie wieży, ogłaszając wyniki głosowania, na które to Szept uśmiechnął się od ucha do ucha, po czym szturchnął lekko Grację, nachylając się.
— Mówiłem, że będzie dobrze - rzucił zadowolony. Nie tylko z powodu wyniku, ale również z faktu, że Przepiórcza Łapa została oficjalnie zatwierdzona. Chociaż, może się będzie czuł trochę zazdrosny, że reszta kotów również używa tego przezwiska? Może trochę... Ale z dobroci to to by było na tyle. Informacje odnośnie Gracji były jak najbardziej normalne, do momentu, w którym to usłyszał swoje imię. Zerknął w górę, na wiercące w nim dziurę brązowe oczy. Mmmm, już wiedział, gdzie to zmierza. Czyli jednak przesadził tamtego dnia.
— (...) Za naganne zachowanie, od dnia dzisiejszego, przez następne dwadzieścia wschodów słońca przydzielony zostanie do kopania tuneli. Zebranie uważam za skończone. - Po tych słowach odwróciła się, posyłając mu ostatnie zimne, niezadowolone spojrzenie. Kocur przez chwile patrzył jak czarna kita znika w oknie, po czym drgnął ogonem. Nikt nie powiedział, że skończy się to dobrze również dla niego.
。·◦⌟‒▾♞▾‒⌞◦· 。
<Przeklęta Przepiórko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz