Tym razem jednak przeszła samą siebie - przyprowadził ją patrol innych zwiadowców, składający się ze Śliwki, Gruszki i ojca Murmur, Gęgawy, po tym jak kotka rzuciła się na nieszczęsną Mirabelkę, krzycząc panicznie o wielkim szczurze. Oczywiście, jak się później okazało, Łuska wcale nie miała na celu obrazić biednej szylkretki, a po prostu cierpiała na halucynacje. W takim stanie także przyprowadzono ją do medyka, gdzie swoimi wrzaskami zbudziła wypoczywającą Witkę.
Witka była jednak oddzielnym zmartwieniem Murmur. Stała się jeszcze cichsza i bardziej zgorzkniała, bardzo dosadnie dając do zrozumienia, jaki zawód odczuwa przy każdej pomyłce popełnionej przez Murmur. I pewnie taki stan by się utrzymał, gdyby nie Brzoskwinia - urocza koteczka, która akurat miała pech nastąpić na jeżynowy kolec. To właśnie od niej, podczas niewinnej rozmowy, Murmur dowiedziała się o możliwym powodzie zmartwień swojej mentorki. Podobno jej relacje z Przebiśniegiem, jej partnerem, a jednocześnie ojcem Chrząszcza i Żagnicy, uległy znacznemu pogorszeniu. Co prawda, żadne z nich nigdy nie należało do głośnych, rozmiłowanych kotów, które o swoim uczuciu będą obwieszczać codziennie całemu światu, jednak kiedy przebywało się jednocześnie w towarzystwie obojga z nich, w powietrzu wyraźnie wyczuwalne było napięcie i pewien rodzaj dyskomfortu - coś, czego nikt nie spodziewałby się po szczęśliwym związku.
Jednak nawet ta świadomość nie skłoniła Murmur do podjęcia rozmowy z medyczką. Wiedziała, że prędzej dostanie po uszach za swoje wścibstwo, niż rzetelną odpowiedź na pytanie. Pomimo tego nadal starała się drobnymi gestami pocieszyć mentorkę. Specjalnie wybierała jej ze stosu najgrubsze, najdorodniejsze piszczki i przyjmowała większą ilość pacjentów niż zwykle, chcąc tym przynieść starszej ukojenie nerwów. Chociaż… Nie było to jedyne, co koiło nerwy medyczki. Murmur nikomu się do tego nie przyznała, ale od dłuższego czasu po kryjomu faszerowała jedzenie podawane Witce. Celowo wybierała zdobycze, których mięso miało najintensywniejszy smak, aby zamaskować wcześniej przygotowane przez siebie medykamenty. Nie było to ani ładne, ani szlachetne zajęcie. Murmur nie przepadała za otwieraniem i napełnianie zwierząt ziołową papką, jednak czy miała wybór? Ważne było, że Witka czuła się lepiej, a czasem nawet skora była wysłuchać tego, co młodsza miała do powiedzenia. Wiedziała, że to co robi nie było moralne, ale czuła, że mimo wszystko działa w imię czegoś dobrego.
Na początku farsz przygotowywała z przeżutych kwiatów jastrzębca i zmiażdżonych nasion maku, czego skutkiem była późniejsza senność Witki. Niestety, ten przepis nie działał długo, a rosnące zmartwienia starszej zmusiły Murmur do ponownej zmiany. Teraz oprócz wcześniej wymienionych ziół, dodawała do zwierzyny maź z macierzynki. Sytuacja się co prawda ustabilizowała, ale z tyłu głowy szynszylowa nadal miała świadomość, że to rozwiązanie nie jest wieczne.
Bała się, co mogłoby ją spotkać gdyby Witka odkryła, co Murmur robiła przez ostatnie wschody słońca. Na razie była zbyt pochłonięta własnymi smutkami, by kontemplować nad smakiem podawanych przez podopieczną posiłków, jednak co później? Jeśli pewnego dnia zorientuje się, kto “użyczył jej pomocy”? Uczennica była pewna, że szylkretka straciłaby do niej cudem zdobyte zaufanie, a może i nawet usunęła z roli medyka. Ale co jej pozostało?
Z malującą się w oczach ulgą odprowadziła wzrokiem swoją matkę. Wypoczęła, otrzymała zioła oraz zalecenie zwiększenia ilości snu. Uczennica cieszyła się, że z jej grzbietu w końcu zniknęło palące spojrzenie Łuski. Ze spokojem mogła wrócić do segregacji ziół i wyrzucania tych, które nie nadawały się do dalszego użytku. Łapą przesuwała po ziemi zżółknięte listki, szykując sobie kupkę ziół do wyniesienia, kiedy zza jej pleców dobiegł cichy, dziecięcy głosik:
– Przepraszam?
Murmur niemalże wyskoczyła z własnej skóry, kiedy poczuła, jak coś dotyka ją w ogon. Obróciła się roztrzęsiona, by zastać stojące za sobą dwie kociczki - nabytki przyniesione do Owocowego Lasu przez Sówkę. Na przedzie stała Jarzębinka. Mała uczennica o… nietypowym wyglądzie. Jej przednie łapki były znacznie krótsze od tylnych, przez co niebieska nie była w stanie poruszać się tak samo jak inne koty. Murmur zastanawiało, czy rodzice kotki uczynili coś, co sprawiło, że rozgniewali Wszechmatkę i zostali ukarani w postaci niepełnosprawnego kocięcia. Jednak stojąca za nią siostra, Przypływ, nie miała już takich problemów. Była dzieckiem takim jak inne i wcale nie odstawała od nich tak bardzo jak Jarzębinka.
– C-coś się stało? – zapytała Murmur, a jej futro powoli opadło.
Obie uczennice nie wyglądały zdrowo. Była pewna, że słyszała, jak Jarzębinka kaszle, jednak Przypływ również nie była okazem zdrowia. Opierała się łebkiem o grzbiet siostry, a jej pomarańczowe oczy były przymrużone.
<Jarzębinka?>
[807 słów]
16%
Wyleczeni:
Jarzębinka, Łuska, Przypływ
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz