Dzień odejścia Muszelki
Było bardzo zimno. Śnieg błyszczał na drzewach niczym świecidełka od dwunogów. Jasne, bezchmurne niebo miało tak miły dla oka odcień. Słońce powoli wyglądało zza horyzontu.Popatrzyłam powoli na mamę. Wyglądała jakoś bardziej poważnie gdy myła się, zwłaszcza dzisiaj. Nie wiedziałam co czuje, ale napewno dobrze to kamuflowała. Coś było jednak nie tak…Nie wiedziałam tylko co.
Uśmiechnęłam się widząc bawiąca się Muszelkę. Wyglądała słodko malując coś na ziemi. Czasem tylko spoglądała przelotnie na mnie.
Usiadłam i spojrzałam na obóz przez wyjście. Wszyscy uwijali się jak mrówki. Wciąż tylko kładli coś na stos i wychodzili. Wyglądało to intrygująco…
Pomyślałam nad tym, dlaczego niektórzy są dla nas tacy niemili. Czasem przechodzili tacy, który krzyczeli powitanie już daleko, inni bąkali je, jakby był to wymóg, zaś trzecia grupa i najgorsza zarazem nic nie mówiła lub tylko szeptała coś do towarzysza z zawistnym wzrokiem. Zwłaszcza czekoladowe miały coś do nas.
No słyszałam o tym, jak czarno-białe są ważniejsze od reszty i my w dodatku mamy jej krew i należymy do ‘“rodziny królewskiej”. Było to tak absurdalne, lecz musiałam zadowolić się tym stekiem bzdur, bo innej odpowiedzi nie miałam na obrażone koty.
Nagle poczułam czyiś dotyk. Odwróciłam się i zobaczyłam Muszelkę. Dopiero teraz sobie przypomniałam! Muszelka dzisiaj opuszczała Klan Nocy.
Na tą myśl po plecach przeszedł mi dreszcz. Jednak siostra patrzyła tylko zainteresowana. Jednak nic nie mówiła. Pewnie czekała aż zacznę.
-To dzisiaj…odchodzisz z Klanu Nocy - wyplułam z siebie z trudem. Wciąż narastało we mnie napięcie na to, co się zaraz stanie.
<Muszelko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz