*Pora roku co była w ostatnim opku Jarzębinki*
- Dosyć – powiedziała na początek, starając się zachować choć trochę łagodnego tonu, jednak widząc, że uczniowie dalej nie zwracają na nic uwagi, wysunęła pazury i krzyknęła na całe gardło – Dosyć! Uspokójcie się!
Wszystkie koty spojrzały w jej stronę, ze zdziwieniem wymalowanym na pysku. Bo przecież jak, ta zawsze uśmiechnięta i miła kotka, teraz była zdenerwowana i przed chwilą tak krzyknęła.
- Koniec tego – syknęła i odciągnęła Przypływ od Żagnicy – Co wy sobie myślicie? Wiecie, że konflikty można rozwiązywać inaczej?
- Wiemy, ale on dokuczał... – próbowała się wytłumaczyć liliowa, ale Sówka od razu jej przerwała.
- Zaraz do tego dojdę Przypływ – mruknęła – Obydwoje żyjecie w Owocowym Lesie, starajcie się, chociaż nie pozabijać! A co do ciebie – powiedziała i spojrzała na Żagnicę – Nie masz prawa do takiego traktowania Jarzębinki, ani nikogo innego! – syknęła starsza i stanęła przed kocurem. Ten tylko chwilę jej się przyglądał.
- Dobrze trafiło, kocię z krótszymi łapami do opiekunki z zezem – zaśmiał się cicho, na co Sówka już do końca wybuchła. Podniosła łapę do góry, gotów zaatakować ucznia.
- Co ty powiedziałeś?! – krzyknęła i już chciała wykonać cios, ale zatrzymała ją Mirabelka – Puść mnie! On musi dostać to, na co zasłużył! – syknęła, jednak dobrze wiedziała, że córka lidera robi słusznie. Jeszcze chwilę się szarpała, lecz w końcu się poddała. Z ogniem w oczach obserwowała oddalającego się ucznia. Jak on mógł być synem Witki? Tej Witki! Jak? Już była pewna, że z tym tu się nigdy nie dogada. Gdy Żagnica już zniknął z jej pola widzenia, usiadła na ziemi, starając się uspokoić. Znów dała się ponieść agresji. Było jej głupio, że ktokolwiek musiał to widzieć, zwłaszcza z jej najbliższych.
- Przypływ – powiedziała Sówka, gdy wreszcie choć trochę się uspokoiła – Dobrze zrobiłaś, stając w obronie siostry, lecz pamiętaj, by uważać.
Liliowa pokiwała głową i podbiegła do Jarzębinki, by sprawdzić, czy wszystko z nią dobrze.
- I dzięki Mirabelko – mruknęła czekoladowa, zwracając się do córki lidera, dalej stojącej obok niej.
- Może idźcie do medyka – zaproponowała Mirabelka, na co córka Jarząb się spięła. Nie musiała iść do medyka, dostała przecież tylko po pysku, jednak gorzej mogło być z Przypływ. Lecz Sówka była pewna, że córka jej przyjaciela na pewno da sobie sama radę, bez niczyjej pomocy. Jednak to zależało już od niej.
<Jarzębinko? No Sówka się troszeczkę wkurzyła>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz