Odprowadziła spojrzeniem młodego ucznia, a już po chwili przeniosła wzrok na swoje kocięta. Jeszcze chwila i one tak będą psocić jak Piórolotkowa Łapa, którym nie tak dawno się opiekowała.
— Widzę, że nie narzekasz na brak towarzystwa… przed chwilą widziałem, jak Lotek niczym spłoszona kaczka wypruł z kociarni. — zagadnął miło Poranny Ferwor, po tym jak odłożył przed królową upolowaną zdobycz. — Wyglądał na bardzo zadowolonego.
— Bardzo możliwe, że będzie jeszcze bardziej, jeśli uda nam się trochę namieszać w Klanie Nocy — Uśmiechnęła się, nie zdradzając nic więcej, aby nie zapeszyć. Wierzyła, że mały point poradzi sobie ze wszystkim sam i uda się mu dowiedzieć, czy jego siostra chciałaby jakiegoś innego mentora. Bo jeśli tak, to później już tylko zależało wszystko od decyzji Sroczej Gwiazdy. A miała nadzieję, że wizyta młodych uczniów, którzy księżyc temu byli kociętami zmiękczy jej serce i odpowiedź jaką otrzymają będzie się różnić od tej jaką sama Kawka otrzymała.
***
Mimo dobrych chęci, nie wyszło tak jak Kawcze Serce by tego chciała. Kolejna rozmowa z ciotką, która przebiegała pomiędzy nią, a Piórolotkową Łapą nie zakończyła się powodzeniem - Makowe Pole miała wciąż odpowiadać za naukę córki Śnieżnego Wspomnienia. Sam kocur wydawał się dość spięty, ilekroć widział kocicę opuszczającą obóz w towarzystwie swej córki, ale ze względu na swoją bierną postawę nic z tym nie robił. Pogodził się z tym, co Kawczemu Sercu przychodziło z trudem. Nie chciała, aby ta niesforna koteczka stała się potworem i chciała ją z całego serca uchronić przed tym.
— Cóż… — zaczęła starając się jakoś pocieszyć pointa, którego wyraz pyszczka zdradzał co tak naprawdę myśli o tym wszystkim — Srocza Gwiazda na pewno wie co robi, skoro jednak zdecydowała się, aby dalej Makowe Pole uczyła Niesforną Łapę… — westchnęła. Może, gdyby wyznała ciotce, że to srebrna stała za zniknięciem swojego brata, może inaczej by spojrzała na argumenty, które przedstawiła jej siostrzenica, gdy była w ciąży, a teraz Piórolotkowa Łapa? Wolała już jednak nie ryzykować, w obawie, że ciotka znów mogłaby uznać, że Kawka przesadza, odprawić ją z kwitkiem, a Makowe Pole mogłaby chcieć się zemścić za zdradę. — Uszy do góry. Morze na pewno doceni to, że chciałeś dla niej dobrze i zdecydowałeś się udać do liderki. — Uśmiechnęła się
Lotek na pierwsze zdanie położył uszy na boki, wyrażając tym, że jakoś niezbyt jest co do tego przekonany.
— Może... — mruknął, uśmiechając się pod nosem słabo bez przekonania — A co, jak mnie przez ten czas jeszcze bardziej znielubi? — podzielił się swoją obawą — W końcu Makowe Pole może jej coś powiedzieć…
— Dopilnuję, aby coś takiego nie miało miejsca. Poza tym, Morze nie jest już przecież kociakiem. Jest mądrą kotką i na pewno szybko pojmie, że nie powinna we wszystkim zgadzać się ze swoją mentorką, która czasami gada od rzeczy. Ostatnio nawet częściej jej przychodzi wygadywanie głupot, może to przez fakt, że się starzeje? — Uśmiechnęła się pokrzepiająco do ucznia. — Wiesz Piórolotku, kiedyś i mi samej postawa Makowego Pola imponowała kiedy byłam nie dużo starsza od was. W końcu jest jedną z ładniejszych kotek w Klanie Nocy, jest również jedną z lepszych wojowniczek, jednak cały czar prysł kiedy zwyzywała mojego syna, gdy ten był tylko małym kociakiem. I to tylko dlatego, że jest kocurkiem. Nie mówiąc już o tym jak ciebie traktowała, gdy byłeś małym bezbronnym kociakiem... — westchnęła, nie zdecydowała się podzielić z młodym uczniem zdarzeniem nad rzeką, w które została wplątana - na dobrą sprawę już od tamtego dnia coraz bardziej zaczęła się oddalać od kocicy.
Przez chwilę jeszcze rozmawiała z uczniem, do czasu, aż Sumowa Płetwa nie zabrał ucznia na trening, a królowa mogła z powrotem wrócić do swojego potomstwa, które zostawiła pod opieką ich ojca.
— No proszę, jednak nadawałbyś się na królową — miauknęła rozbawiona, widząc, że kocięta leżały wtulone w złocistą sierść Porannego Ferworu, pogrążone we śnie
***
— [...] może miały dość Makowego Pola i dlatego zdecydowały się zaginąć? — szepnął cicho Krakwia Łapa idąc u boku swojej matki — Na ich miejscu też bym tak zrobił, gdyby była moją mentorką… albo gorzej, mamą!
— Krakwia Łapo! — kotka skarciła syna, mimo że poniekąd zgadzała się z tym co mówił. Nie zdziwiłaby się, gdyby srebrna przyczyniła się pośrednio do zaginięcia swej córki i uczennicy. Bo może faktycznie miały jej dość? Jednak nie chciała mówić tego otwarcie. — Gdyby same zdecydowały się odejść, nie zostałby znaleziony przy ich zapachu zapach Dwunożnych. Zaginięcie to pewnie ich sprawka, a to znaczy tylko jedno… — westchnęła, przeniosła spojrzenie na Piórolotkowy Trzepot, którego udało się jej namówić, aby pomógł jej i Krakwkowi zbadać jeszcze raz miejsce, w którym ślad po kotkach się urywa. W końcu jedna z zaginionych kotek była jego siostrą, nawet jeśli nie zawsze się dogadywali. — Bądźmy dobrej myśli! Może uda nam się znaleźć jakieś ślady, które pominął wcześniejszy patrol. Coś dzięki czemu uda nam się dotrzeć do twojej siostry i Rusałkowej Łapy. Skoro Dwunożni zapuścili się na nasze tereny, to znaczy, że mogą jeszcze gdzieś się tu kręcić. A jeśli mają nasze zguby to je odbijemy. — Mimo pewności w głosie, nie widziała tego totalnie, aby wraz z świeżo mianowanym uczniem, jak i wojownikiem udało jej się tego dokonać
<Lotek?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz