- To… nie było do końca tak, jak się wydaje - zaczęła usprawiedliwiająco.
Kotka uniosła brwi.
- A jak? - zapytała zaciekawiona. Nocka spięła się w sobie. Nie chciała o tym opowiadać, a tym bardziej nie przyjaciółce liderki. Mogła na przykład nasłać tu Bielicze Pióro, żeby usłyszeć po co to zrobiła. Albo żeby ją jakoś zabić. „Przestań. Nie zabije cię. To twoja przywódczyni, a od czasu zaatakowania Stokrotkowej Polany nie zrobiłaś nic złego”. Marzyła, żeby te słowa były prawdą. Zorientowała się, że starsza kotka czeka. No cóż… Nie ominie jej wrócenie do wspomnień, które chciała raz na zawsze zakopać gdzieś głęboko w umyśle i nigdy do nich nie wracać.
- Nie rzuciłam się na nią - szepnęła ochryple. - To nie tak. To nie był atak. Nawet jej nie drasnęłam! - pisnęła. „Ale próbowałam” - dodała w myślach.
- Nie? - Bielicze Pióro najwyraźniej nie łapała o co chodzi.
- Ja nie potrafię walczyć! Nie dałabym rady jej niczego zrobić! Ja tylko na nią… skoczyłam! I próbowałam ją drapać swoimi pazurami! A ja… praktycznie nie mam pazurów! - spojrzała na swoje łapy. Pazury były bardzo długie. Codziennie rano je ostrzyła i rosły bardzo szybko. Miała je większe i dłuższe niż Pierzasta Łapa. Zdecydowanie miała pazury. I to nie byle jakie. Bielicze Pióro tylko się na nie patrzyła.
- Wtedy ich nie miałaś - powiedziała. Rozwydrzoną Łapę zalała fala ulgi. Po chwili zdała sobie sprawę, że jeśli nie powie prawdy, koty nastawią się przeciwko niej. Zaciszyła głos:
- Powiedziała mi, że jestem niespełniona. Moje ambicje przekraczają moje możliwości. A to czego pragnę lepiej, żebym porzuciła na wieki, bowiem gwiazdy przypisały mi inną drogę. Siła przyjdzie wraz z wiekiem i mądrością, lecz to zostanie mi odebrane przez przodków na niebie. Ci sami, do których miałam nadzieję, że mnie wspomogą, się nie odezwą, milczą i będą milczeć. Zostanę sama w mroku, aż na końcu zgaśnie płomyk nadziei, pozostawiając pustą skorupę. A potem... nastanie ciemność, a ziemia mnie pochłonie. I chociaż wystrzelę w niebiosa, ból trwać będzie po wieki - powiedziała cicho. - Teraz rozumiesz? Powiedziała mi, że czeka mnie wieczne cierpienie! Że wszyscy których kocham mnie zostawią. Nawet Kunia Norka. I że Klan Gwiazdy się ode mnie odwróci. Działałam impulsywnie. Gdybym tylko mogła cofnąć czas… Po prostu nie mogłam powstrzymać przypływu emocji - wyjaśniła załamującym się głosem.
Nie chciała się rozpłakać przy obcej. Zapewne dojrzała w jej oczach łzy. Stała hardo przed kotką, mimo że wewnątrz była przerażona. Jak ona to zrozumie? Czy stanie po mojej stronie? Gęsi Wrzask zabrał ją na trening, więc nie musiała słyszeć odpowiedzi. Dobrze…
***
Gęsi Wrzask uznał, że powoduje same kłopoty. Pobił ją, powyzywał i nauczył, jak wspinać się na drzewa. Było to proste i przyjemne. Szybko załapała, jak to robić, z czego jej mentor nie był specjalnie zadowolony. Może chciał ją uderzyć jeszcze raz? Ten trening poszedł jej bez kłopotów. I dobrze. Po powrocie do obozu zobaczyła podchodzącą do niej Bielicze Pióro.
- Nie dokończyłyśmy naszej rozmowy - powiedziała, wpatrując się w nią.
Rozwydrzona Łapa spięła się, a do jej złotych oczu zaczęły ponownie napływać łzy. Starała się je powstrzymywać.
- Ja jestem tylko dzieckiem. Staram się jak mogę wynagrodzić wszystkim mój błąd. Ja czuję się tylko kociątkiem, małą Nocką. A tymczasem świat ma w sobie tyle okrucieństwa… Nie chciałam, żeby tak wyszło. Czy mnie rozumiesz? - zapytała.
To była jej nadzieja. Proszę… Niech mnie zrozumie.
[wspinaczka na drzewa]
[672 słów]
<Bielicze Pióro?>
[Przyznano 18%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz