Dawno nie czuła się tak źle. I chociaż wcześniej było to spowodowane tylko nieznośnym bólem w łapie, to teraz zdała sobie sprawę z czegoś innego, równie bolesnego. Chociaż wysłuchiwała córkę, to nigdy nie brała do siebie jej słów. Myślała, że była od niej mądrzejsza? Nie, po prostu kotka dawała rady, które wydawały jej się być zbyt trudne do zrealizowania. W końcu, dbanie o siebie było terminem jej obcym. Przecież nikt nie przejmuje się byle czym. Cała ta wizja, że miałaby nagle uchodzić za "kogoś" wydawała się być niemożliwa i nie potrafiła sobie tego nawet wyobrazić, a Kawcze Serce… Chociaż była już trochę zepsuta przez Sroczy Lot, to dalej pokładała w matce nadzieje. To powodowało, że czuła jeszcze większe wyrzuty sumienia. Mogłaby chociaż spróbować się zmienić tak, by jej córka nie musiała się jej wstydzić.
Przełknęła ślinę i pozwoliła by ostatnie łzy popłynęły po jej policzkach. Była okropna. Nie dziwiła się, że kontakt z jej dziećmi tak bardzo się zepsuł, skoro była taka słaba i żałosna. Może powinna była się jakoś… Ogarnąć? Sama już nie widziała, co ma robić, by było lepiej. Czy w ogóle mogła jeszcze coś naprawić?
- P-pójdę sama- wymamrotała tylko, odwracając wzrok. Wstała powoli i z boląca łapą zaczęła kuśtykać do legowiska medyków. Ostatni raz spojrzała na córkę. Córkę, która była wobec niej bardziej troskliwa niż powinna i nie zasługiwała na taką matkę. Siorbnęła nosem i mimo swojego strachu przed medykami, już na samym początku zasygnalizowała im problem. W końcu, tego by chciała Kawcze Serce. Nie powinna teraz panikować ani krzyczeć na pół obozu. Zresztą, nie miała teraz zupełnie głowy by rozmyślać o swojej łapie. Była dalej przejęta tym co powiedziała do niej czarna i nie krzyczała nawet kiedy usuwano jej kolec z łapy. Im dłużej zastanawiała się nad słowami córki, tym bardziej czuła się zagubiona w otaczającym jej świecie. Wszystko tak drastycznie się zmieniło i nie potrafiła do tego przywyknąć. Była wolna od Nastroszonego, miała okazję żyć jak każdy normalny kot… Jak tu nagle się przystosować, gdy jeszcze kilkanaście księżyców temu nie mogła nawet o sobie decydować?
Przełknęła ślinę i pozwoliła by ostatnie łzy popłynęły po jej policzkach. Była okropna. Nie dziwiła się, że kontakt z jej dziećmi tak bardzo się zepsuł, skoro była taka słaba i żałosna. Może powinna była się jakoś… Ogarnąć? Sama już nie widziała, co ma robić, by było lepiej. Czy w ogóle mogła jeszcze coś naprawić?
- P-pójdę sama- wymamrotała tylko, odwracając wzrok. Wstała powoli i z boląca łapą zaczęła kuśtykać do legowiska medyków. Ostatni raz spojrzała na córkę. Córkę, która była wobec niej bardziej troskliwa niż powinna i nie zasługiwała na taką matkę. Siorbnęła nosem i mimo swojego strachu przed medykami, już na samym początku zasygnalizowała im problem. W końcu, tego by chciała Kawcze Serce. Nie powinna teraz panikować ani krzyczeć na pół obozu. Zresztą, nie miała teraz zupełnie głowy by rozmyślać o swojej łapie. Była dalej przejęta tym co powiedziała do niej czarna i nie krzyczała nawet kiedy usuwano jej kolec z łapy. Im dłużej zastanawiała się nad słowami córki, tym bardziej czuła się zagubiona w otaczającym jej świecie. Wszystko tak drastycznie się zmieniło i nie potrafiła do tego przywyknąć. Była wolna od Nastroszonego, miała okazję żyć jak każdy normalny kot… Jak tu nagle się przystosować, gdy jeszcze kilkanaście księżyców temu nie mogła nawet o sobie decydować?
***
Po wyleczeniu łapy naprawdę nie wiedziała od czego zacząć, by jakoś się pozbierać. Nie musiała w sumie nawet tego robić, ale czuła, że będzie lepiej, kiedy chociaż trochę przestanie być taką świruską. W końcu, na tym zależało Kawczemu Sercu. Z drugiej strony, wiedziała, iż pewnych nawyków nie zmieni. Dalej była Paskudą i to co tak głęboko się zakorzeniło w jej sercu, już po prostu nie zniknie. Mogła wyłącznie spróbować małymi kroczkami zbliżać się do normalności.
Pierwszą rzeczą, którą mogła zrobić to była zwykła kąpiel. Brzmiało to strasznie dziwnie, ale nie mogła sobie przypomnieć kiedy ostatni raz zajęła się myciem swojego futra. Nigdy nie czuła takiej potrzeby i wolała chodzić brudna. Oczywiście, zdarzało się, że zmokła na deszczu i część kurzu potrafiła z niej spłynąć, ale nie było to wystarczające by pozbyć się całej warstwy piachu i ziemi, wplątanych w jej potarganą, krótką sierść. Cieszyła się, że nie miała jej długiej, bo byłoby jeszcze gorzej. Po opłukaniu się w wodzie w pobliżu rzeki, tylko otrzepała się i szybko przemknęła do legowiska. To było… Dziwne. Nagle biel na jej futrze była bardziej widoczna. Tego właśnie chciała Kawcze Serce? Chyba naprawdę jej nie rozumiała. I tak przecież później będzie brudna. Mimo tego jak bardzo nie docierał do niej sens “dbania o siebie”, powoli wzięła się za mycie futra. Nawet nie zauważyła kiedy jej córka weszła do legowiska wojowników. Była zbyt zajęta… Tym czymś.
<Kawka?>
Wyleczeni: Błotnista Plama
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz