Coś go złapało. Jakieś paskudztwo. Jak nie Miodunka, która się do niego przystawiała, to musiała to być choroba. Ciągle przez to się drapał, czując że oszaleje od tego ciągłego świądu. Może zaraził się od niej? Trudno było stwierdzić, bo kotka nie wykazywała żadnych objawów, które były podobne do niego. Na początku nie wiedział czy iść i zawracać Plusk tym głowę. Ocierał się o drzewa z nadzieją, że to samo minię. Jednakże... Czuł, że było tylko gorzej. Już widział ten zdegustowany wzrok ich nowego lidera, gdy ujrzy, że marnują na niego lekarstwa, które bardziej przydałyby się prawdziwym Owocniakom. Ale nie miał wyjścia. Musiał.
W tym celu wybrał moment, gdzie wszyscy zatrzymali się na postój. Podszedł ostrożnie do Plusk i jej ucznia, zerkając na boki niepewnie. Był widoczny jak na łapie. Czuł się tak, jakby robił coś zakazanego. Gdy złamał łapę lub gdy mentor go zranił i trzeba było go składać do kupy, nikt nie miał nic do tego, że go ratują. Może i tym razem tak będzie? Nie chciał nikomu bardziej podpaść zwłaszcza, że wędrując mieli ograniczone możliwości, by przechowywać nadmiar ziół.
- P-plusk? - miauknął do kotki, która odkładała właśnie wspomniane medykamenty na ziemię.
Rzuciła mu pytające spojrzenie, a on czuł, że zaraz stchórzy. Weź się w garść! To nic takiego. Usiadł powoli, zaczynając zwierzać się ze swojego problemu. Nawet podrapał się, wskazując gdzie dokładnie go swędzi. Kotka powiedziała, że dość szybko się z tym upora, bo akurat miała pod łapą odpowiednie leki. Obserwował jak starła je na maść, a następnie wtarła w zainfekowane miejsce. Od razu poczuł ulgę. Musiał przyznać, że medycy naprawdę znali się na swoim fachu. Wiele im zawdzięczał.
- Dziękuję - Skinął jej głową, szybko umykając na ubocze, by ponownie wrócić do udawania, że nie istnieję.
Chociaż to był błąd, bo dostrzegł czekającą na niego, zmartwioną Miodunkę. Wizja polowania nagle stała się bardziej kusząca niż odpoczynek, więc gdy ta na chwilę odwróciła od niego wzrok, pobiegł w las.
Wyleczony: Nikt
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz