Prawie się uwolnił. Prawie. Jeszcze tylko moment i będzie mógł powiadomić mamę o tym, co zrobiła mu ta przeklęta Zajęcza Łapa! Nie sądziła jakie piekło na nią czekało. Już niedługo każdy będzie znał jej zbrodnie! Złapał w pyszczek gałązkę, łamiąc ją sprawnym ruchem. Zauważył, że roślina była sucha i dało się utorować w niej drogę, właśnie w taki sposób. Szkoda, że wcześniej na to nie wpadł! Wygrzebał się z krzaku, potykając się i upadając na nosek. Był wolny!
Jego szczęście nie trwało jednak długo, bo świat zasłoniły mu czyjeś łapy. Zadarł główkę, a widząc mamę, która wręcz emitowała wściekłością, zapragnął wrócić z powrotem do tej rośliny.
- Mama? - pisnął zdumiony. - Jednak mnie znalazłaś!
Czyli ta ohydna pleśń się myliła, że nim Tulipan go odnajdzie, to będzie już po nim! Na dodatek to mu pasowało. Zaraz wszystko jej powie o tej gnidzie i być może skierują swoje kroki do liderów. Już czuł ten smak zwycięstwa.
- Czy ty wytłumaczysz mi, co na Klan Gwiazdy wyprawiasz?! - syknęła.
Nie za bardzo zrozumiał. Przecież królowa pozwalała im wychodzić w teren. Czy naprawdę musiał mieć na ogonie Mgiełkę, by ta nie darła na niego pyska? Usiadł, przybierając niezadowoloną minkę. Nie miał zamiaru dawać się mamie. Nie zastraszy go!
- Utknąłem w tym krzaku, ale sobie poradziłem bez niczyjej pomocy - fuknął. - A Zajęcza Łapa... - nie dokończył, bo przerwało mu tupnięcie wściekłej kotki.
- Przynosisz mi wstyd głupi bachorze! Czemu musisz być takim niedorozwojem?! Wiesz co klan sobie teraz o nas pomyśli?! Masz być wojownikiem, a nie szczać pod siebie na widok motyla!
Zwiesił łeb, czując jak te słowa palą mu czubki uszu. Jeszcze nigdy kotka go tak nie zwyzywała jak dzisiaj. Słysząc ostatnie zdanie, poderwał głowę, patrząc na nią zdumionym wzrokiem. Jaki motyl?! O czym ona mówiła?!
- A-ale ja... - starał się dowiedzieć o co chodziło.
- Zamilcz! Najwidoczniej byłam dla ciebie za miękka. Nie zamierzam słuchać, że jestem beznadziejną matką, a moje dzieci to tchórzliwe pasożyty! Dlatego koniec z samotnymi wycieczkami. Masz szlaban. - zasyczała.
- To niesprawiedliwe! - rzucił buntowniczo. - Zajęcza Łapa ci nakłamała! Ja wcale nie płakał... - Cios był taki niespodziewany, że aż zachwiał się. Spojrzał przerażony na Tulipan, której mina wskazywała jasno, że nie zamierzała dłużej słuchać jego wyjaśnień.
Poczuł palący gniew i bezsilność. Liliowa vanka wmówiła coś jego matce, co ją tak bardzo podburzyło. Zniszczyła jego cudowny plan, by na nią naskarżyć. Teraz niebieska nie chciała słyszeć żadnych słów z jego pyska, grożąc mu przemocą. Naprawdę chciał teraz się rozpłakać, ale tylko potwierdziłby słowa uczennicy.
- To ostrzeżenie, Nastroszony. Jeszcze raz przynieś mi wstyd, a w nosie będę miała kodeksy i przetrzepie ci skórę tak, że przestaniesz raz na zawsze mnie zawodzić. - zagroziła.
Skulił się. Tulipanowy Płatek chwyciła go za kark, kończąc tak dyskusje i wracając do pozostawionej samopas siostrze. Wisiał smętnie w jej pysku, starając się opanować gorycz i smutek. Nie mógł uwierzyć w to, że jego matka została zmanipulowana. Gdy dotarli na miejsce, został wypuszczony tuż obok Mgiełki, która zaskoczona wpatrywała się to w niego, to w ich mamę.
- Co się stało?
Kocica rzuciła mu karcące spojrzenie, odpowiadając za niego.
- Twój brat był dzisiaj bardzo niegrzeczny. Pilnuj go kochanie i mów jeżeli znów przyniesie nam wstyd.
On im przynosił wstyd? To było odwrotnie! One mu, gdy rozmawiały o tych głupich gwiazdkach, mówiąc wszystkim, że jest magicznym kocięciem! Nie był w stanie jednak odezwać się i kłócić z matką. Nie po ciosie jaki otrzymał. Nadal nie rozumiał o co chodziło z tym motylem. Przecież nie bał się czegoś takiego!
Reszta dnia przebiegła mu w okropnym nastroju. Nie mógł cieszyć się z zabawy, czuł się pozbawiony sił i chęci na harce. Był pewien, że to matce odpowiadało. Nadal, gdy kierowała na niego wzrok, czuł jak boli go pyszczek. I tak o to tym sposobem, nie zdołał naskarżyć na Zajęczą Łapę. Upokorzenie i wstyd jaki czuł, zostały z nim, niepomszczone.
***
Uczennica Kruczej Gwiazdy zjawiła się z posiłkiem dla nich i ich matki. Widząc ją z powrotem po kilku dniach spokoju, gniew wypełnił jego ciałko. Mordował ją wzrokiem, niezdolny jednak do wypowiedzenia choćby słowa. Posłużyła się Tulipan, by go przycisnąć i złamać. Nienawidził jej i życzył najgorszych katuszy. Gdy ich wzrok się spotkał, wyprostował się dumnie, by pokazać, że się jej nie boi. Tak naprawdę czuł spięcie, spowodowane obserwacją królowej, która zaczęła baczniej przyglądać się jego poczynaniom i besztać za dosłownie wszystko, co jej zdaniem mogło być ujmą na honorze ich rodziny.
- Nie zapomnę ci tego - wysyczał w jej kierunku cicho, by tylko ona to usłyszała.
<Zajączku?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz