*przed wyprowadzką i zgromadzeniem*
Jakoś tak samo wyszło, że nawiała mentorce z ich wspólnego treningu. Nie przejmowała się tym jednak, bo zafascynowana światem, gnała i gnała przed siebie, by sprawdzić gdzie dokładnie kończył się las. Irgowy Nektar nie powinna być raczej o to zła. Była mądra i nie zamierzała się nigdzie zgubić. Jak tylko sprawdzi, gdzie kończy się granica, zawróci i przeprosi złotą. Bo jak na razie to było takie niesamowite! Ta... wolność. Coś innego, nieznanego, co czekało na odkrycie. Chciała by to uczucie trwało wiecznie, jednak była świadoma, że pewnie niedługo wróci do szarej i nudnej rzeczywistości, która toczyła się w obozie.
Wyskoczyła z krzaków, zderzając się z czyjąś sylwetką. Zdumiona cofnęła się, wbijając wzrok w samotniczkę. Od razu jej umysł zaczął analizować srebrną, a wzrok wodził po jej sierści, pysku, kończąc oględziny na obcym zapachu.
Wysoka kocica spojrzała w dół, tak że ich spojrzenia się spotkały.
- Wiesz...że wyszłaś z terenów Klanu Wilka...tak? Gdzie twój mentor? - spytała, spoglądając na nią ze zmrużonymi oczyma.
- Naprawdę? - sapnęła zdumiona, rozglądając się po terenie. A więc tu kończył się teren jej klanu? Sądziła, że wyczuje granicę, ale najwyraźniej była nadal w tym zielona. - Moja mentorka... Tak jakoś się zagubiła po drodze... A skąd o tym wiesz? - Również zmrużyła oczy. - Jesteś samotniczką, nie mogłaś tego wiedzieć. Chyba, że już z kimś stąd rozmawiałaś!
Ciekawe kto wypaplał sekrety ich klanu. Jak wyciągnie to z obcej, to od razu pójdzie powiadomić o tym fakcie lidera. Wojownicy nie powinni zadawać się z kimś z zewnątrz. Nie wiadomo dla kogo ta tutaj pracowała i co mogła szykować.
- Samotnicy wiedzą, jak działają klany, drogie dziecko - wymruczała zachrypniętym już ze starości głosem. - I jak najbardziej, rozmawiałam.
- A z kim? Może go znam - miauknęła, bardzo zainteresowana. Kto to taki był? No kto? Może miała jakiś zakazany romans? Chociaż... wyglądała na starą, więc w to wątpiła. Nikt raczej nie pokusiłby się na takie spróchniałe drzewo.
- Z pewnym... ciekawym wojownikiem - mruknęła, siadając.
- Z kim? - dopytywała, czując dreszcz ekscytacji. Stawiała jej wyzwanie? Również usiadła. Rozmowa z nią mogła być interesująca. Nie widziała, by miała jakieś złe zamiary. Ale z kim mogła tu się spotykać... Jej umysł od razu zaczął szukać związków pomiędzy nią, a kimś w klanie.
- To kocur, racja? - strzeliła, no bo raczej kotki przychodziły do kocurów na randki. Nie słyszała o odwrotnym przypadku.
- Tak. Wojownik, jak już mówiłam. - Kąciki jej ust delikatnie uniosły się.
Wojownik... to musiał być ktoś stary. Przekrzywiła łepek.
- Jest bury, niebieski, czarny, rudy, liliowy, czekoladowy, kremowy - wymieniała odcienie sierści obserwując, w którym momencie na pysku kotki dostrzeże delikatny sygnał wskazujący, że ten kot jest o tym kolorze.
Ta ani drgnęła. Była niezła. Nie zamierzała jednak się poddawać. Wyciągnie z niej to, czy jej się to podobało czy nie!
- Widzę, jesteś dobra w odczytywaniu sygnałów. Ale ja też jestem. - Jej pysk rozszerzył się w uśmiechu. - Czarny. - zdradziła.
Od razu zaskoczona wykrzywiła pysk. Kogo znała czarnego? Jedynie Trójoka Wronia i lider wliczali się w to towarzystwo. Wątpiła jednak, by młodszy wojownik był tak szalony, aby ucinać sobie pogawędki z obcą. A co do Mrocznej Gwiazdy... No cóż... Puknął już trzy kotki, nie zdziwiłaby się, gdyby wyrywał staruchę. Był w końcu również wiekowy i już skakał na boki, dzięki czemu powstała.
- Mój ojciec? Naprawdę?
- Jeśli twój ojciec to Mroczny Omen, to tak, właśnie jego tutaj całkiem często spotykam. Nie spodziewałam się, iż napotkam tu jedno z jego najmłodszych dzieci. Mówił mi kiedyś, że będzie miał drugi miot. Witaj więc, koleżanko - miauknęła przyjaźnie.
Szybko zerknęła na jej brzuch, ale nie zauważyła, by była grubsza. Czyli nie nosiła pod sercem jej rodzeństwa. Lekko się rozluźniła. Kotka na dodatek zwróciła się jego starym imieniem, co oznaczało, że nie wiedziała o jego dojściu do władzy. No ciekawe, ciekawe. Ten romans musiał już trwać od długiego czasu. Nie zamierzała jednak powiadamiać jej o tym fakcie. Może jeszcze dołączyłaby do ich klanu, migdaląc się do kocura na boku. Na samą myśl, zbierało jej się na mdłości.
- Nie zdziwię się jak będzie miał i czwarty - prychnęła. - Nie mówił nic o tobie. Pewnie utrzymuje to w tajemnicy przed klanem. Jak ci na imię?
- Pewnie tak, choć wie o tym też jego syn, Chłód - zdradziła - Jestem Bylica. A ty, moje drogie dziecko, jak się nazywasz? Jakie ojciec nadał ci miano? - spytała.
No tak. Pupilek lidera przecież o wszystkim wiedział. Mogła się tego spodziewać.
- Jestem... - zaczęła. - Ptakiem drapieżnym, o ostrym żółtym dziobie, białej głowie i ciemnych piórach. Chociaż jego nazwa nawiązuje bardziej do odcienia białego.
Była ciekawa czy zgadnie. Skoro była taka cwana, to nie zaszkodziło się z nią nieco pobawić w zagadki. Obserwowała jak Bylica zaczyna myśleć; jej zmarszczki bardziej się pogłębiły, przez co zaczęła zastanawiać się, ile dokładnie miała księżyców na karku.
- Hm...orzeł...bielik... - wymieniała.
- Tak! To drugie. To ja - Uśmiechnęła się. - A jak długo spotykasz się z Mrocznym Omenem? - spróbowała pociągnąć ją za język, używając świadomie jego starego imienia.
- Hm... Już za pierwszą rozmową wspominał o przyszłym miocie, więc pewnie mniej więcej od twojego poczęcia - mruknęła.
- To długo. I... i nic nie próbował? Podrywał cię? - dopytywała. - Ma jakąś obsesje na punkcie staruszek. Moja mama też jest... no mniej wiekowa niż ty, ale jest.
Słysząc to, z jej gardła wydobyło się coś w rodzaju mieszanki mruczenia i śmiechu.
- Jak widzę, ma branie. Czy czegoś próbował? Cóż...flirtujemy sobie czasem. Ale głównie jak jest obok Chłodna Łapa, żeby go podenerwować. On robi wtedy taką minę... - zaśmiała się.
Była pewna, że zrobiła podobną minę do swojego starszego brata. Czyli jednak... Potwierdziła to. Ona i lider byli potajemną parą. Gdyby się klan dowiedział... Nie chciała nawet o tym myśleć! To było odrażające!
- To życzę wam... udanego związku czy coś. Ważne, by kocięta po tym nie powstały... Wolałabym nie spotkać później zaginionego brata, z którym zrobię sobie dzieci. - Tak, to było pierwsze co wpadło jej do głowy. - Ale chyba ci to nie grozi... Masz swoje potomstwo, czy niezbyt ci się powodziło w życiu? - Chciała dorwać się do jakichś ciekawszych informacji. Skoro to była kochanka Mrocznej Gwiazdy, powinna orientować się, czy nie stanowiła dla klanu zagrożenia. Nie potrzebowali więcej młodych... Już teraz żłobek pękał w szwach.
- To nie jest związek, a bardziej... Hm... W sumie nie wiem, jak to nazwać. - mruknęła. Tak jasne, Tłumacz się, tłumacz. Ona swoje już wiedziała. - Raczej nie powstaną. - dodała. - Mam ponad dziewięćdziesiąt księżyców, szybkimi krokami zbliżam się do stówy. I tak, mam trójkę biologiczną, czwórkę przybraną na miejscu i dwóch jeszcze innych przybranych, ale oni mieszkają dość daleko. Widuję ich raz na jakiś czas.
Słysząc ile miała na karku, ukryła zniesmaczenie. To już ciocia Irga była od niej młodsza! Co ten starzec wyprawiał?! Aż tak mu się poprzewracało we łbie, że zaczął wyrywać staruszki? Miał jakiś kompleks i szukał drugiej mamusi?
- Chciałabym mieć kiedyś kociaki... - rozmarzyła się. Widziała oczami wyobraźni jak wychowuje je na cudownych kultystów. Tak jak ciocia. Jej młode nie przyniosłyby jej wstydu, tak jak te pokraki Bezzębnego Robala - Ojciec mówił, że mi kogoś znajdzie. Teraz jednak... Zaczynam się obawiać, czy to nie będzie jakiś staruch... - rzuciła jej sugestywne spojrzenie.
Co jak co, ale skoro miał takie dziwne preferencję, to nie zdziwiłaby się, gdyby Mroczna Gwiazda wybrałby na jej partnera swojego rówieśnika. Koszmar!
<Bylico?>
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz