Nieurde ofujne? To był też jakiś komplement?
- Tak! Moja mamusia jest luda i wspaniała i baldzo ją kocham. - potwierdził jego słowa.
- No właśnie - zamruczał z radością. - Wygrałeś w naszej zabawie. Możesz dać mi jakieś wyzwanie. Tylko pamiętaj. Nikt nie może się dowiedzieć, kto się nauczył magicznych i super hiper miłych słów, tak? A szczególnie nie ciocia Kamień. Ona sprawia, że wszystkie magiczne sztuczki znikają.
Zacisnął pyszczek. Nie miał pojęcia, że ciocia miała taką potężną moc! Nie chciał by magia zniknęła! Bardzo mu się podobała! Gdyby nagle od niego uciekła, na pewno nie byłby z tego powodu szczęśliwy.
- Dobrze. - Kiwnął łebkiem, zastanawiając się nad wyzwaniem dla kolegi. - To... podejdź do Diament i powiedz, że jak będzie taka niegrzeczna, to ją polwie ofujny nieludy!
- Dobrze, za momencik, bo coś mi się przypomniało. Żeby sprawić, żeby magiczne zaklęcie przetrwało, możesz powiedzieć mamusi, cioci Kamień albo komukolwiek kto bedzie pytał, że usłyszałeś je od ładnej buro-rudej pani - miauknął. - Tamtej - Wskazał łapą Makową Furię, przechodzącą się po obozie. - Wtedy magia przetrwa i nadal będziemy mogli się bawić. Brzmi super, co?
Spojrzał na tą panią, zapamiętując ją uważnie. Jeżeli istniała szansa na to, by magia nie zniknęła, gdyby ktoś usłyszał magiczne słowo, to chciał z tego skorzystać. Pokiwał mu łebkiem.
- Już zapamiętałem. Mam doblą pamięć, mamusia mnie chwali - zdradził koledze. - I tak! Supel!
- Cudnie. Idę powiedzieć twojej siostrze, a potem zobaczymy, czy będziemy chcieli się dalej razem bawić, co ty na to?
- Będę chciał się bawić, jesteś supel! - miauknął do niego z promiennym uśmiechem. Starszy bardzo mu imponował. Najbardziej wiedzą o magicznych sztuczkach. Cieszył się, że mógł nauczyć się życia, właśnie od niego. - Zostaniemy przyjaciółmi? Ploseee.
- Oczywiście, że zostaniemy - zamiauczał.- No, a teraz ide do twojej siostry. Zaraz wracam - Odszedł szukając Diament.
Obserwował jak się oddala, bardzo radosny. Jak nic zaraz powie mamusi, że miał przyjaciela! Na pewno się ucieszy! Leśna Łapa był w końcu taki super!
***
Gdy tylko się obudził potuptał do Leśnej Łapy. Był jego przyjacielem, więc teraz z radością mógł go powitać i zapytać o sen. Podszedł do niego, a widząc, że ten nie śpi, uśmiechnął się.
- Cześć! Jak się spało?
Dawny uczeń na te słowa, uśmiechnął się do malucha.
- Bardzo dobrze. A tobie?
- Supel! Miałem sen, gdzie latałem na zewnątrz obozu i łapałem ptaszki - opowiedział mu swoje nocne przeżycia. - A potem mama się pojawiła i dawała mi am am i... i wtedy się obudziłem głodny.
- Bardzo ciekawe - westchnął, rozciągając się na legowisku. - Wiesz co dzisiaj będziemy robili?
Zastanowił się chwilę.
- Będziemy bawić się z magiczną kulką i komplementować innych? - strzelił, bo w sumie ostatnio to robili, a zabawa mu się podobała.
- Może później - miauknął, poklepawszy malucha po łebku. - Teraz też się podbawimy, ale w inną zabawę. Będziemy się bawić w... co to za leszcz. Co ty na to?
Nie miał pojęcia co to za zabawa, ale Leśna Łapa pokazał mu już, że zna znacznie lepsze i ciekawsze niż on! Był naprawdę super...! Musiał dowiedzieć się o co w tym chodziło. Pewnie będzie również tak fajnie jak wcześniej!
- Możemy. Wytłumacz tylko zasady - poprosił, wbijając w niego zaciekawiony wzrok.
- Dobrze. Będziemy więc szukali leszczy w obozie. Kto znajdzie większego, głupszego leszcza wygrywa. Wiesz jak wygladają jeszcze?
- Nie - zaprzeczył. Jak taki leszcz wyglądał? Skoro były wielkie i głupie, to były to jakieś stworzenia? Może chodziło o rodzaj ptaków, które czasem przelatywały nad obozem? Zmarszczył czoło, intensywnie myśląc i zastanawiając się, co kolega miał na myśli
- Chodź, pokaże ci - Posadził małego przed progiem żłobka, żeby lepiej widział obóz. - Widzisz tamtego burego kocura? To jest leszcz. Wielki, dorodny i głupi leszcz. Tak samo tamten - Wskazał na niebieską kotkę. - To też leszcz. Damski leszcz.
Spoglądał na jednego i drugiego zdziwiony. To leszczami były koty? W sumie... to była tylko zabawa, więc mogły być. Nie widział w tym nic złego.
- A ten też jest leszcz? - Wskazał na rudego kocura, który przechodził przez obóz.
- Nieee, to nie jest leszcz - Pokrecił głową. - Wiesz dlaczego? Spójrz na mnie. Czy ja ci wyglądam na leszcza?
Zmierzył go wzrokiem. Nigdy nie powiedział, że Leśna Łapa ich przypominał. Był zbyt fajny i bawił się z nim niczym rówieśnik! Dorośli czasem nie potrafili nawet porządnie rzucić kulki mchu. Może to ich definiowało leszczami?
- Nie. Nie wyglądasz. Ty przypominasz baldziej supel wojownika, a nie leszcza! - podlizał się starszemu. - A co on ma wspólnego z tobą, że nie jest leszczem? - nie za bardzo zrozumiał, jak to miał rozpoznać.
- A jakiego koloru mam futerko? - miauknął, próbując doprowadzić kociaka do tego wniosku.
- Lude. Jak ten pan! - Zrobił wielkie oczka, teraz rozumiejąc. - Czyli wszyscy inni, co nie mają ludego futelka to leszcze! - odgadł dumnie zasady zabawy. Od razu zaczął się rozglądać i wskazał na niebieskiego leszcza z pędzelkami. - To leszcz! Największy i głupi!
<Leśny?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz