Sroka od samego rana była rozdrażniona. Ledwo co trafiła z siostrą do obozu Klanu Nocy, a już musieli się przenosić. Kotka zrozumiałaby jeszcze, gdyby podali jej jakiś racjonalny powód na przeprowadzkę, ale w rzeczywistości było wręcz przeciwnie. Wyruszali w siną dal, nikt nie wiedział gdzie, po co i na co, tylko przez to, że magiczne martwe kotki z gwiazd powiedziały, że ich ziemia jest zła. Sroka poważnie zaczęła się zastanawiać czy te klanowe “zgromadzenia” nie są zwykłą wymówką na zbiorowe ćpanie. Jednak nie miała wyboru. Zgodnie z wolą swojej matki musiała iść z nimi.
Wszystkie cztery klany zatrzymały się na postój. Czarno biała uznała, że będzie to świetny moment na odpoczynek przy jakiś przytulnych zaroślach, z dala od reszty kotów. Jednak, jak można się spodziewać, nie było jej to dane. Gdy już prawie była przy wybranej paproci zauważyła, że tuż przed jej łapami kuliła się drobna postać Paskudy.
– Co. Ty. Robisz? – zasyczała gardłowo Sroka, a każde wypowiedziane słowo było przepełnione jadem.
Jedyną reakcją ze strony ubłoconej kotki była natychmiastowa trzęsawica. Zielonooka nie miała ochoty ani czasu na takie zabawy i niedelikatnie szturchnęła ją łapą w wychudzony bok.
– P-przepraszam, p-przepraszam!! – zaczęła piszczeć Paskuda, a z jej oczu pociekły łzy.
Sroka przymrużyła ślepia. Zachowanie siostry niemiłosiernie ją irytowało. Wiecznie piszczała, kwiczała i biegała cała umorusana. Nawet jak nic złego się nie działo, to płakała jakby ktoś próbował ją właśnie zagryźć.
– Hej, pieszczoszki! – niespodziewany dziecięcy głos rozległ się za plecami sióstr.
Źrenice czarno białej momentalnie skurczyły się do wielkości świerkowych igiełek. Powoli odwróciła się i wbiła spojrzenie w poszarzałego kocura. Był on jednym z nowych “przyjaciół” Paskudy, który z wielką radością rozstawiał ją po kątach, robiąc z siostry Sroki swojego posłusznego psa. Kotka rzecz jasna nigdy w te wątpliwie pozytywne kontakty nie ingerowała. Ale teraz miarka się przebrała. Już zdecydowanie za długo bawiła się w “milutką” Sroczkę i trzymała emocje na wodzy.
Stawiając długie kroki błyskawicznie zbliżyła się do kociaka, który z nieco skrzywionym wyrazem mordki próbował zrozumieć o co jej chodzi i czemu tak na niego patrzy. Już otwierał swój niezadowolony pyszczek by coś powiedzieć, ale Sroka go uprzedziła.
– My nie jesteśmy żadnymi pieszczoszkami. – warknęła i zbliżyła się do niego jeszcze bardziej.
Kocur, który najwyraźniej nie był przygotowany na taką reakcję Sroki, zaczął się wycofywać. Jednak kocica nie dawała za wygraną i dalej parła naprzód, nie tracąc kontaktu wzrokowego z gówniarzem. W końcu zetknęli się czołami. Sroka spoglądała na mniejszego kociaka wielkimi, rozwścieczonymi oczyma, nieustannie machając ogonem w tę i we w tę.
– Nie mam pojęcia, co ta zakała nagadała ci o nas i naszym pochodzeniu, jednak jeśli jeszcze raz nazwiesz mnie “pieszczochem” to…
Kotce nie było dane dokończyć swojej groźby. Zielonooki nagle cofnął lekko głową w tył i zanim Sroka zorientowała się co zamierza zrobić, łupnął ją z dyńki. Pełen furii wrzask rozbrzmiał za uciekającym ze śmiechem kocurem. Ale Sroka nie mogła już nic zrobić. Mały, rozczochrany szczyl schował się między przednimi łapami swojej matki i pokazał Sroce triumfalnie język.
Tak, z nim na razie skończyła, nie miała wyjścia, ale był ktoś jeszcze z kim musiała w tej chwili pogadać. Machając jak dzika ogonem, zaczęła wracać do Paskudy.
Czekoladowa już wiedziała co ją czeka. Telepała się jak osika i co chwilę słychać było głośne pociągnięcia nosem.
– Powiedz mi, Paskudo. Czy ciebie cieszy takie poniżanie naszej rodziny? Czy to ci przynosi jakąś chorą satysfakcję? Robienie z nas na każdym kroku idiotów? Dotąd nie wtrącałam się w twoje sprawy, ale teraz? Co ja mam powiedzieć o tym? Błaźnisz się przed jakimś szczurem, który dalej doi maminego cyca, a do tego wmawiasz mu, że jesteśmy rozwydrzonymi, bezmózgimi pieszczoszkami dwunożnych? Myślisz, że dlaczego mama utrzymała coś takiego jak ty przy życiu? Przecież mogła cię zabić od razu po porodzie, nikt by za tobą nie płakał! A jednak tego nie zrobiła… Zastanawiałaś się kiedyś czemu? Czemu jako takie małe, brzydkie stworzenie dostałaś szansę? Bo mama liczyła, że mimo swojego wyglądu wyrośniesz na coś, co przynajmniej nie przyniesie jej wstydu. A teraz powiedz mi - czy twoim zdaniem cieszyłaby się z tego co robisz? Czy ty kiedykolwiek pomyślałaś o kimś poza sobą? Głupia ja, bym zapomniała. Przecież ty nigdy nie myślisz.
Zapadła cisza. Paskuda nic nie mówiła. Sroka także. Dopiero krople deszczu przywróciły ją do świata rzeczywistego. Bez namysłu złapała w łapę zasmarkany, mokry pysk kotki, wbijając ostre pazurki w jej policzek i zmusiła do spojrzenia sobie w oczy.
– Odpowiedz.
Wszystkie cztery klany zatrzymały się na postój. Czarno biała uznała, że będzie to świetny moment na odpoczynek przy jakiś przytulnych zaroślach, z dala od reszty kotów. Jednak, jak można się spodziewać, nie było jej to dane. Gdy już prawie była przy wybranej paproci zauważyła, że tuż przed jej łapami kuliła się drobna postać Paskudy.
– Co. Ty. Robisz? – zasyczała gardłowo Sroka, a każde wypowiedziane słowo było przepełnione jadem.
Jedyną reakcją ze strony ubłoconej kotki była natychmiastowa trzęsawica. Zielonooka nie miała ochoty ani czasu na takie zabawy i niedelikatnie szturchnęła ją łapą w wychudzony bok.
– P-przepraszam, p-przepraszam!! – zaczęła piszczeć Paskuda, a z jej oczu pociekły łzy.
Sroka przymrużyła ślepia. Zachowanie siostry niemiłosiernie ją irytowało. Wiecznie piszczała, kwiczała i biegała cała umorusana. Nawet jak nic złego się nie działo, to płakała jakby ktoś próbował ją właśnie zagryźć.
– Hej, pieszczoszki! – niespodziewany dziecięcy głos rozległ się za plecami sióstr.
Źrenice czarno białej momentalnie skurczyły się do wielkości świerkowych igiełek. Powoli odwróciła się i wbiła spojrzenie w poszarzałego kocura. Był on jednym z nowych “przyjaciół” Paskudy, który z wielką radością rozstawiał ją po kątach, robiąc z siostry Sroki swojego posłusznego psa. Kotka rzecz jasna nigdy w te wątpliwie pozytywne kontakty nie ingerowała. Ale teraz miarka się przebrała. Już zdecydowanie za długo bawiła się w “milutką” Sroczkę i trzymała emocje na wodzy.
Stawiając długie kroki błyskawicznie zbliżyła się do kociaka, który z nieco skrzywionym wyrazem mordki próbował zrozumieć o co jej chodzi i czemu tak na niego patrzy. Już otwierał swój niezadowolony pyszczek by coś powiedzieć, ale Sroka go uprzedziła.
– My nie jesteśmy żadnymi pieszczoszkami. – warknęła i zbliżyła się do niego jeszcze bardziej.
Kocur, który najwyraźniej nie był przygotowany na taką reakcję Sroki, zaczął się wycofywać. Jednak kocica nie dawała za wygraną i dalej parła naprzód, nie tracąc kontaktu wzrokowego z gówniarzem. W końcu zetknęli się czołami. Sroka spoglądała na mniejszego kociaka wielkimi, rozwścieczonymi oczyma, nieustannie machając ogonem w tę i we w tę.
– Nie mam pojęcia, co ta zakała nagadała ci o nas i naszym pochodzeniu, jednak jeśli jeszcze raz nazwiesz mnie “pieszczochem” to…
Kotce nie było dane dokończyć swojej groźby. Zielonooki nagle cofnął lekko głową w tył i zanim Sroka zorientowała się co zamierza zrobić, łupnął ją z dyńki. Pełen furii wrzask rozbrzmiał za uciekającym ze śmiechem kocurem. Ale Sroka nie mogła już nic zrobić. Mały, rozczochrany szczyl schował się między przednimi łapami swojej matki i pokazał Sroce triumfalnie język.
Tak, z nim na razie skończyła, nie miała wyjścia, ale był ktoś jeszcze z kim musiała w tej chwili pogadać. Machając jak dzika ogonem, zaczęła wracać do Paskudy.
Czekoladowa już wiedziała co ją czeka. Telepała się jak osika i co chwilę słychać było głośne pociągnięcia nosem.
– Powiedz mi, Paskudo. Czy ciebie cieszy takie poniżanie naszej rodziny? Czy to ci przynosi jakąś chorą satysfakcję? Robienie z nas na każdym kroku idiotów? Dotąd nie wtrącałam się w twoje sprawy, ale teraz? Co ja mam powiedzieć o tym? Błaźnisz się przed jakimś szczurem, który dalej doi maminego cyca, a do tego wmawiasz mu, że jesteśmy rozwydrzonymi, bezmózgimi pieszczoszkami dwunożnych? Myślisz, że dlaczego mama utrzymała coś takiego jak ty przy życiu? Przecież mogła cię zabić od razu po porodzie, nikt by za tobą nie płakał! A jednak tego nie zrobiła… Zastanawiałaś się kiedyś czemu? Czemu jako takie małe, brzydkie stworzenie dostałaś szansę? Bo mama liczyła, że mimo swojego wyglądu wyrośniesz na coś, co przynajmniej nie przyniesie jej wstydu. A teraz powiedz mi - czy twoim zdaniem cieszyłaby się z tego co robisz? Czy ty kiedykolwiek pomyślałaś o kimś poza sobą? Głupia ja, bym zapomniała. Przecież ty nigdy nie myślisz.
Zapadła cisza. Paskuda nic nie mówiła. Sroka także. Dopiero krople deszczu przywróciły ją do świata rzeczywistego. Bez namysłu złapała w łapę zasmarkany, mokry pysk kotki, wbijając ostre pazurki w jej policzek i zmusiła do spojrzenia sobie w oczy.
– Odpowiedz.
<Paskudo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz