Matka wariatka, najgorszy osobnik w jego życiu, znów zaczął działać. Gdy tylko się obudził, jej wzrok przeszył go na wskroś, obiecując masę tortur. Nastroszył się na to, bo wiedział doskonale czego od niego oczekiwała. Poranna modlitwa do ojca. Ugh! Głupia rodzinka. Tacy byli wierzący, oklepanie miauczeli te prośby i podziękowania i co mieli? Nic. Tylko tracili czas.
Po akcji z Zajęczą Łapą, niebieska stała się jakaś wrażliwa. Nie mógł nadal uwierzyć w to, że dała się zmanipulować młodszej. Pokazała tym sposobem, jak nisko zdołała upaść.
- Nie garb się tak - Podniosła mu głowę łapą.
Na pyszczku pojawił mu się niezadowolony grymas, który tylko się powiększył, gdy kotka zrobiła dokładnie to samo, zirytowana faktem, że znów zaczynał swoje bunty.
Wziął głęboki oddech i usiadł prosto, sztywniejąc gorzej od pniaka drzewa. Nie dało się w takiej pozycji oddychać! Powinien czuć się lepiej z faktem, że Tulipan starała się go wychować na dumnego i wspaniałego wojownika, ale jego zdaniem przesadzała. Nadal nie udało mu się wyjaśnić jej tej sprawy z motylem. Co jednak zaczynał temat, niebieska uciszała go, każąc przepraszać Klan Gwiazdy za ośmieszenie, jakie zesłał na ich rodzinę.
Musiał się zemścić za to upokorzenie, jakie zgotowała mu córka zdrajcy. Potrzebował jednak planu. Zauważył, że ta larwa była sprytniejsza od niego. Jeszcze fakt, że była starsza i trenowała sprawiał, że nie mógł jej podskoczyć. Co robić, co robić... Jak mógł ją upokorzyć, nie wychodząc samemu na mysiego móżdżka? Podrapał się po głowie, co było błędem, bo matka znów go zganiła za taki niegodny gwiezdnego kocięcia ruch. Według niej, drapali się pchlarze, a on powinien prezentować sobą coś więcej. Wstał więc i odszedł od niebieskookiej, by ta nie obserwowała jego niestosowania się do zasad kogoś kim niby był. Ale i to sprawiło jego rodzicielce problem, bo krzywo szedł, łapy stawiał nie tak i w ogóle jakiś miała problem do jego całokształtu, włącznie ze sterczącą na wszystkie strony sierścią.
- Chodzę normalnie! - rzucił na swoją obronę.
Potrafił chodzić, a ona czepiała się o szczegóły! Czuł się przez to jak jakieś durne kocię, które dopiero co uczy się pełzać! A był już przecież duży!
- Pamiętasz jak chodzili wojownicy? W taki sposób masz się poruszać - przypomniała mu, a jego pyszczek przybrał bardziej zirytowany wyraz. Podskoczył kilka razy ze złości, waląc ogonem o ziemię. - A to było niegodne zachowanie kogoś kim jesteś - skarciła go.
Miał ochotę rwać sobie futro z łba! Gdzie podziała się ta jego prywatność i decydowanie o sobie?! Aż tak przejęła się uderzeniem we własne ego, że była złą matką i wychowywała pasożyta?!
- Czyli co? Mam być taki jak ty? - prychnął.
- Owszem.
Chciał wrzasnąć, ale w ostatniej chwili ugryzł się w język. To dopiero byłoby niegodne. Emocje jednak w nim szalały i chciały wydostać się na zewnątrz. Wziął głęboki wdech, starając się uspokoić. Dobra. Tylko spokojnie. Przybrał uroczy wyraz pyszczka, uśmiechając się krzywo.
- No tak mamo. Ty przecież najcudowniejsza. Sam Klan Gwiazdy cię wybrał, byś nas urodziła. Wybacz mi, już zabieram się do pracy nad sobą - rzucił ironicznie, na co Tulipan strzepnęła tylko uchem.
Był pewien, że połechtał jej ego, ale ta nie była taka głupia i zdawała sobie sprawę, że nie mówił na poważnie.
- Cieszę się, że to zrozumiałeś. Pokaż mi więc, jak naśladujesz kochaną mamusie. - Poklepała łapą miejsce obok siebie, z uśmieszkiem satysfakcji.
Cholera. Wiedział o co jej chodziło. Ale dobra. Skoro tak chciała się bawić, pokaże jej, że jeszcze będzie miała go dosyć. Będzie błagała by przestał. Zobaczy, że nie wytrzyma sama ze sobą, tak jak wszyscy, co ją kiedykolwiek spotkali. Uderzy w jej ego i zabawi się nieco jej kosztem.
- Och, oczywiście... - Podszedł dumnie, siadając przy kotce, która od razu zaczęła go wylizywać z brudu.
Wytrzyma. To tylko głupie lizanie. Nie śliniła go specjalnie, by mu dopiec. Chyba... Okej cofnął to, gdy ta dobrała się do jego łebka. Obrzydliwe. Czy to na pewno było w klanie legalne?! Sam mógłby się umyć!
- Mamo... Mogę sam? - zasugerował, czując jak żyłka mu pulsuje na skroni.
Królowa spojrzała na niego, zastanawiając się nad tymi słowami.
- Możesz. Wymyj łapki. - Wbiła w niego uważny wzrok.
Dobra. To było wyzwanie. Uniósł kończynę, po czym polizał dość nieumiejętnie, bo tak naprawdę nigdy nie zastanawiał się, po co i jak to się robiło. Od razu, tak jak się spodziewał, kocica mu przerwała, prezentując jak to powinno się robić. Po tym krótkim instruktarzu kontynuował pielęgnację, wypluwając kłębki sierści, które zaplątały mu się w pyszczku.
- Widzisz jaki jestem teraz piękny? - Zaprezentował ogonem swoją sierść.
Nie mógł wytrzymać ze śmiechu. To było za trudne, by zachować powagę. Starał się jednak zaciskać pysk najmocniej jak potrafił, by matka tak szybko nie zorientowała się, że cisnął z tego wszystkiego bekę.
- Oczywiście, że jesteś. W końcu urodę masz po mnie i Klanie Gwiazdy - rzuciła, a on zaczął kaszleć.
A to narcystyczna wywłoka! Sądził, że się zirytuje, a ona wręcz wyglądała na zadowoloną z jego słów. Na dodatek powołała Gwiazdki w swojej wypowiedzi, co przelało czarę goryczy.
- Wcale nie! - Tupnął łapką, a wyraz pyska kotki zmienił się diametralnie.
Zrobił się bardziej zirytowany i wywyższający.
- Co takiego? - Nie sądził, że umiała w tych dwóch słowach, zawrzeć tonację, obiecującą mu kolejne katuszę, na które nie był gotowy.
- N-nic, nic... - dodał pośpiesznie.
Jednak igranie z mamą nie było najlepszym pomysłem.
- Nic? Skoro tak, to - Objęła go łapą, blokując drogę ucieczki. - Czas na modlitwę kochanie. Zapomniałeś podziękować ojcu za miły poranek. - przypomniała mu.
Mina mu skwaśniała, bo sądził, że Tulipanowy Płatek mu odpuści. Mylił się. Trzeba było wiać, gdy miał taką okazję. Teraz czekało go okropne upokorzenie, bo jak inaczej miał nazwać gadanie z czymś, co nie istniało? Musiał jednak to odbębnić, jeżeli chciał mieć z głowy rodzicielkę i jej gderanie nad uchem.
- Cześć, tato. Dziękuję ci za miły poranek. Chwała ci o chwała, Klanie Gwiazdy - wyburczał niezadowolony w niebo.
- Może jeszcze coś z ciebie wyrośnie. - stwierdziła, wypuszczając go ze swoich objęć.
Wolność! Szybko umknął od kotki, czując palący wstyd. Głupia mama. Musiał jednak wymyślić inny plan, by ta się od niego odczepiła. Może Mgiełka mu pomoże? Wydawała się odpowiednia na obiekt do odwracania uwagi Tulipan.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz