Wlókł się na szarym końcu pochodu. Nie wiedział czy to szczęście czy pech, ale towarzyszyła mu tylko Wzburzony Potok, bo Orzechowe Serce, pomagał nieść kocięta Tulipanowego Płatku. Nie znosił obojga, ale z dwojga złego, tolerował bardziej właśnie siostrzeńca.
Jego humor... Niezbyt dopisywał. Umysł był ciężki, a on nie potrafił od jakiegoś czasu go pozbierać. Każda myśl czy widok zdawały mu się takie nierealne. Nic więc dziwnego, że idąc niczym skazaniec, zrównując się z Zanikającym Echo, nie zarejestrował faktu, że to była ona. Wzrok skupiał na swoich łapach, które z trudem niosły go przed siebie. Dopiero skrzek Wzburzonego Potoku, która zaczęła rozmawiać z siostrą Rudzika sprawił, że zorientował się, kto obok nich idzie. Uniósł na nią wzrok, zastanawiając się, co tak właściwie tu robiła.
- A ty co tu robisz? - wywlókł na wierzch swoje myśli.
Kotka spłaszczyła uszy. Tak... To rzeczywiście była ona.
- A co mam niby robić? Idę tak jak każdy - mruknęła podirytowana.
Szła... Chwilę jego mózg analizował słowa, które padły. Dokąd szła? Gdzieś na dnie świadomości, wyłapał myśl, która nieco rozjaśniła mu umysł.
- Ale czemu z nami? Miałaś być poza klanem... - zauważył. - Krucza Gwiazda zmieniła co do ciebie zdanie?
- A co, miałam iść gdzieś indziej? Szczerze i tak byłoby lepiej. Nie musiałabym się martwić tą szmatą zwaną Kruczą Gwiazdą.
Słysząc to, zainteresował się bardziej, odganiając mgłę, która od jakiegoś czasu zasnuwała mu umysł. Jej słowa pod adresem liderki były... Piękne. Tak, czarna była szmatą. Nie wątpił w to. Pokazała na wiele sposobów, jak potrafiła być okropną osobą.
- Och... A co się stało? Zalazła ci za skórę? Słyszałem jak ją wyzywałaś. To było... piękne. - przypomniał sobie krzyki kotki oraz fakt, że Krucza zignorowała to wszystko. Trochę go to dziwiło. No bo puściła płazem takie oczernianie? Sam też w życiu kilka razy ją wyzywał. Na dodatek prosto w pysk. I jak skończył? Właśnie tak... Na samym, czarnym dnie.
Kotka prychnęła tylko.
- To było głupie, ale potrzebne. Do tego jeszcze miała czelność to zignorować. A potem to... - Wzdrygnęła się lekko. - Jestem idiotką i tyle, chyba nie było warto. Nic to nie dało, a jedynie trochę oberwałam, by dalej się męczyć w tym cholernym klanie.
Dostrzegając jej drgnięcie, uśmiechnął się pod nosem. Czyli nie zostawiła tego. Zemściła się za prawdę, którą powiedziała jej w pysk.
- Wiem coś o tym. Też przed nią kozaczyłem i po dziś dzień za to pokutuje. Co ci zrobiła? - rzucił z zainteresowaniem. - Groziła śmiercią, bo jesteś wybrakowana?
- Uh... - mruknęła cicho. - Powiedzmy, że miałam niemiłe zetknięcie z wodą i tyle.
Spojrzał na nią, przeszywając wręcz ją wzrokiem. Woda... Wspomnienia go zalały. To uczucie, które paliło mu płuca. Panika, strach, myśl że to ostatni oddech. Chociaż nauczył się panować nad swoim ciałem, by nie reagowało tak gwałtownie na spotkanie z mokrą cieczą, to nadal czuł dystans do wszelkiego rodzajów zbiorników. Jednakże było ciekawie się dowiedzieć, że siostra Rudzika, przeżyła to co on. Może teraz zrozumie, że każdy by pękł, gdyby był tak torturowany przez wiele księżyców.
- Och... Ja tak miałem codziennie u burzaków. Było przyjemnie?
- No a jak myślisz, skoro jesteś takim ekspertem w tej dziedzinie? - powiedziała ostro, lecz po chwili westchnęła. - Czuję wstyd.
- Czemu wstyd? Nie rozumiem... Jak po czymś takim można czuć wstyd? Powinnaś dziękować, że żyjesz i doceniać powietrze. - zauważył.
On zawsze po zakończeniu moczenia łba w wodzie, dziękował Klanowi Gwiazdy. To było potworne... Jednak dzięki temu nauczył się wstrzymywać oddech oraz korzystać ze sztuczek, które okłamywały oprawcę, że już stracił przytomność, by szybciej złapać do płuc upragnione powietrze. Czy jednak chciałby ponownie korzystać ze zdobytej wiedzy? Niezbyt.
- Bo się przestraszyłam wody. WODY. Kiedy od dzieciństwa się uczymy jak w niej pływać. Jest mi źle z tym, że pozwoliłam sobie na strach przed takim czymś.
- Mhm... Poznałaś więc dwa oblicza wody. To dobre i to złe. Nie należy tego bagatelizować. Ile w dziejach Klanu Nocy, woda zabiła wojowników? Mnóstwo. Więc strach przed nią jest zawsze uzasadniony. Tylko idioci myślą, że nic im nie zrobi. Wystarczy silniejszy nurt i po tobie - miauknął pod nosem swoje mądrości.
- Już wolałabym szczerze umrzeć w tej wodzie. Ja się dziwię czemu ta wariatka, nie kazała mnie po prostu utopić. W końcu, jestem tylko niepotrzebną jednostką, prawda? Jakaś się na starość zrobiła litościwa - fuknęła wściekła.
Prawda. Była wybrakowana. Liderka takich usuwała z klanu. Dziwne, że nikt jeszcze tego nie zauważył. Czy gdyby ktoś powiedział o tym Niezapominajkowi, to czy by uwierzył? Pewnie nie... Był siebie wart, tak jak jego ukochana. Teraz obojgu życzył śmierci. A starość szybko wyciągała w ich stronę swoje pazury. Gdy zdechną... Na pewno będzie świętować na ich grobach, o ile tego dożyje.
- Pewnie według niej jednoocy mogą jeszcze żyć. Gorzej gdybyś straciła całkiem wzrok lub miała niedowład łap. Ciekawe co spotkało biednego Goździka. Od tak by od nas nie odszedł. Na dodatek tuż przed wyruszeniem w drogę. Pewnie mu pomogła. Morderczyni... - syknął.
<Echo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz