przed przeprowadzką
Czas, jaki minął między pierwszym a drugim zgromadzeniem, wydawał jej się krótki. Nie zdążyła nawet ochłonąć po tamtym spotkaniu, a już z pyska lidera jej imię padło wśród tych, którzy mieli wybrać się na kolejne. Nie ukrywała, że było to dla niej równie ekscytujące co wtedy. Świat dawał jej szansę na zawarcie nowych znajomości. Miała nadzieję, że jej zazdrosny brat nie będzie wsadzał ponownie nosa w nieswoje sprawy. Rozumiała, że i w nim musiała tkwić chęć zdobycia przyjaciół, ale mógł szukać własnych, a nie podwędzać jej tych, co sobie zaklepała.
Wyruszyła żwawym krokiem za resztą, nie mogąc doczekać się, aż do jej nozdrzy dojdzie ten wspaniały zapach, będący mieszaniną woni wszystkich klanów. Wydawało jej się widzieć wiele nowych pysków, sprawiających wrażenie, że ich właściciele to milusińska partia, wprost idealna dla niej.
Zaczęło się niewinnie, bowiem dostrzegła w tłumie Gepardzią Łapę, jej ukochaną koleżankę, która dalej nie nauczyła się magicznych sztuczek, co sprawiło szylkretce zawód. Liczyła na prywatny pokaz niezwykłych zdolności, a przynajmniej na takie widoki, jakie miała ostatnio, kiedy skałę liderów oblała krew.
Nie zdążyła wejść nawet w poważną dyskusję, bo zaraz zjawiła się nieznajoma jej dotąd dwójka, czym wprost pokazali jej, że chcą się przyjaźnić. Tego się nie spodziewałam, ale ucieszona odpowiadała na ich dziwne pytania, a gdy kocur sobie poszedł, zaczęła rozmowę z rudą, która przedstawiła się jako Narcyzowa Łapa.
Z jej słów wynikło, że jest bardzo adorowana przez wielu i Aksamitka nie mogła przegapić okazji, na dołączenie do grona jej wielbicieli. Dzięki Gepard wpadła na pomysł stworzenia trójkącika, ale jej piękną historię przerwał Urdzik, jak zwykle bezsensownie prując się o bzdety. Zbulwersowana zostawiła ich grupkę, pozwalając im się kłócić.
Zainteresowała ją w międzyczasie przybyła gromada, przedstawiająca się jako "Owocowy Las". Wedle niej była to nazwa niezwykle urocza i chciała się z nimi prywatnie przywitać, ale ostatecznie jej wzrok spoczął na Srokoszowej Łapie.
Podczas tego zgromadzenia wydarzył się cud. Kocur w końcu zgodził się na bycie jej przyjacielem! Nie mogli jednak tego lepiej przegadać, bo zaczęła się istna masakra. Co prawda Aksamitka z początku uważała to za niezwykły spektakl, ale w końcu pojęła, że lejąca się na ziemi krew i podniesione głosy, a także rzucane przez niektórych obelgi to żadna przyjemność, a prawdziwa wojna.
Skuliła się z dala od nich na czas tego zamieszania, obserwując kątem oka rodzeństwo. Niektórzy zachowywali się dziwnie, jak nie oni. Patrzyła na nich z zainteresowaniem, dopóki wszystko nie wróciło do normalności. Przynajmniej pozornie, bo zaraz jeden z liderów zaczął mówić dziwne rzeczy.
Nie rozumiała tego i w drodze do obozu wypytywała klanowiczów, o co chodziło. Sama przeprowadzka wydawała jej się niesamowicie ciekawa i nie pojmowała ich krzywych spojrzeń. Podobała jej się idea zmiany terenów na ładniejsze i bezpieczniejsze, chociaż każdy jej mówił, że idą w ciemno i nie wiadomo, co zastaną na krańcu drogi.
Machnęła łapą na pesymistów i ze swoim optymizmem poszła śnić o przyszłości.
[przyznano 20%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz