3457 słów
To był chyba pierwszy raz, gdy Jeżowa Ścieżka prosił Klan Gwiazdy o nadejście wiosny. Rozumiał, że Pora Nagich Drzew jest ważna, nawet nie narzekał na jej mróz i opady śniegu z deszczem, chodziło o coraz większe braki w zapasach ziół. Chociaż medyk zbierał je przez wszystkie ciepłe księżyce, chorych wciąż przybywało. Choroba przyniesiona przez króliki, wciąż stanowiła niebezpieczeństwo dla Klanu Burzy. Najgorsze było to, że zarażony umierał. Nie istniało lekarstwo, chociaż Jeżyk liczył, że Klan Gwiazdy ześle mu jeszcze sen na ten temat. Niestety przodkowie milczeli, zostawiając medyka ze wszystkim samego.
Czekoladowy zerknął jeszcze raz na zapasy ziół. Ich mocna, intensywna woń dotarła do jego nosa. Przywykł do różnych zapachów, które dla niego były przyjemne i łatwe do rozpoznania. Przebywanie wśród ziół go uspokajało. Kocur poruszył koniuszkiem ogona. Na razie tyle roślin chyba wystarczy. Postanowił wybrać się w pobliże Siedliska Dwunożnych i przynieść trochę kocimiętki. Nie trafił się może kot chory na Zielony Kaszel, ale lepiej było dmuchać na zimne, zwłaszcza, że epidemia była ostatnim, czego klan najszybszych kotów teraz potrzebował. Jeżowa Ścieżka westchnął cicho i wynurzył się ze składziku, kierując łapy do wyjścia z legowiska. Dzisiaj chyba nikt go nie odchodzi, więc miał trochę czasu.
Wyjrzał na zewnątrz. Od razu uderzyło w niego zimno. Był wdzięczny za półdługą sierść, która mimo wszystko ogrzewała go lepiej, niż gdyby miał krótką. Chłodny wiatr musnął jego pyszczek i poczochrał sierść. Śnieżne podłoże nie zachęcało do ruchu. Innymi słowy Pora Nagich Drzew była surowa. Może nie była najgorszą, ale zdecydowanie nie należała do lekkich. Medyk rozejrzał się po obozowisku, rzucając pobratymcą przyjazne spojrzenie niebieskich oczu. Koty Klanu Burzy przemieszczały się w różne strony po obozie. Ich chude sylwetki były wynikiem głodu, od razu to zrozumiał. Sam z pewnością stracił na wadze. Króliki stanowiły główny pokarm burzaków. W Porze Nagich Drzew zwłaszcza było potrzebne jedzenie. Niestety zabroniono na nie polować, żeby nie przenosić choroby dalej. Tym samym stracili pożywienie. Klan Burzy musiał oczywiście znaleźć jakieś rozwiązanie, zanim wszystkie koty wymrą z głodu.
Jeżowa Ścieżka syknął cicho pod nosem. Po jego barku przeszedł nieprzyjemny ból, wywołując cierpienie u starszego kocura. Nie miał na razie czasu zająć się sobą, przez co wybity bark pozostawał niewyleczony. Powtarzał sobie z uporem, że gdy tylko klan wróci do zdrowia i kondycji, on zajmie się sobą.
Kocur niespiesznym krokiem ruszył do wyjścia z obozu. Stąpał po śniegu ostrożnie i niespiesznie, jakby każdy krok miał kosztować go energię. Może właśnie tak było, nie należał otóż do najmłodszych. Liczył przecież siedemdziesiąt jeden księżyców na karku. Przeżył spory kawałek życia. Jeżyk uśmiechnął się delikatnie. Ah, wspomnienia. Napływały tak niespodziewanie, a czyniły wiele emocji.
Skinął głową Orlikowi, który pełnił wartę przy wyjściu z obozu. Jeżyk nie musiał tłumaczyć, gdzie się wybiera. Każdy w klanie wiedział, że pracowity medyk opuszcza obóz jedynie w celu zebrania ziół, lub udaniu się na Zgromadzenie bądź Spotkanie Medyków. Tym razem również tak było, chociaż zrobił z tego również mały spacer. Ból w barku skutecznie uniemożliwiał mu puszczenie się biegiem, dlatego medykowi pozostał spokojny marsz przed siebie. Łapa za łapą. Wyrównał oddech i począł nasłuchiwać. Ptaki nie śpiewały swych pieśni, dźwięk kroków skrzypiał wraz z każdą postawioną na śniegu łapą, natomiast w powietrzu nie unosił się zapach zwierzyny.
Czekoladowy cicho westchnął. Dłuższa droga zakończyła się dotarciem do granicy z terenami dawnego Klanu Lisa. Jeżowa Ścieżka usiadł nad brzegiem zamarzniętej rzeki. Pozostał jednak na terenach Klanu Burzy. Nie spieszyło mu się do przygód. W głębi duszy liczył jednak na ponowne spotkanie z Iskrą. Kotka widocznie była jednak zbyt zajęta. Otoczył puchaty ogon szczelnie wokół łap. Zrobiło mu się cieplej, chociaż zimno dalej przeszywało jego ciało. Zawiał mocniejszy wiatr zmuszając kocura do skulenia. Wiatr przyniósł ze sobą jednak jeszcze coś.... zapach kota. Jeżowa Ścieżka napiął mięśnie i otworzył pysk, żeby lepiej wyczuć. Nie pomylił się. Woń obcego kota unosiła się w powietrzu i była świeża, czyli intruz przebywał gdzieś w pobliżu. Gdyby był wojownikiem, pewnie by go przegonił, jako medyk nie musiał jednak tego robić. Poza tym Jeżyk był przyjacielskim kocurem. Podniósł się powoli na równe łapy, tak na wszelki wypadek.
- Siedź wyrzygany kłaku.
Za jego plecami rozniósł się nieprzyjazny pomruk. Sierść Jeżyka lekko się zjeżyła. Nie wiedział przecież, czego może się spodziewać po intruzie. Powoli odwrócił głowę w kierunku głosu. Cztery długości ogona lisa za nim stał czarno-biały kocur. Znajdował się w takiej odległości, że Jeżyk mógłby rzucić się do ucieczki w każdej chwili. Nieznajomy wpatrywał się w niego chłodno. Jego napięte mięśnie pokazywały ostrożność oraz nieufność. Obcy kocur był w każdej chwili gotowy do ataku. Młode księżyce miał już dawno za sobą, wydawał się być starszy od Jeżyka, jednak jego wojowniczość była mimo wszystko widoczna.
- Witaj. - odpędził na bok zmartwienie i wahanie, żeby przywitać się z obcym kocurem. Może wtedy dostrzeże, że Jeżyk nie szuka problemów? - Nie mam złych zamiarów, wyszedłem poszukać ziół. Co tutaj robisz?
- Stoję. Nie widać? - burknął nieznajomy, mierząc go jeszcze intensywniejszym spojrzeniem.
Jeżowa Ścieżka zaszurał łapą po ziemi.
- Tylko, że to są tereny Klanu Burzy. Nie powinieneś tutaj przebywać.
- Zabronisz mi?
- Nie mogę ci tego zabronić. - westchnął czekoladowy. - Ale jeśli patrol cię nakryje, możesz mieć kłopoty....
- Uważaj, bo się przestraszę. - odparował nieznajomy, nawet nie dając mu szansy na dokończenie. Poruszył długim ogonem, pozostając jednak na swoim miejscu, z resztą podobnie jak syn Kucykowego Ogona. - Jesteś medykiem, ta? Śmierdzisz zielskiem.
Jeżowa Ścieżka poruszył lekko wąsami.
- Tak, jestem medykiem. Miło poznać. Nazywam się Jeżowa Ścieżka. A ty? - miauknął. Od razu zrobiło mu się jakoś lżej, gdy mógł się przedstawić. Liczył na to samo ze strony nieznajomego, mimo jego nieprzekonanego wyrazu pyska.
- Jeżyk?
Rozległ się melodyjny, lekko zachrypnięty głos. Niebieska, niska kotka, której uszy zdobiła para uroczych pędzelków, powolnym krokiem podeszła do czarno-białego kocura, stając u jego boku. Koniuszek jej ogona poruszył się lekko. W żółtych oczach dojrzał tęsknotę, radość i niedowierzanie. Jeżowa Ścieżka na kilka uderzeń serca wstrzymał oddech.
- Sreberko.... - wyszeptał. Rozpoznał swoją siostrę od razu. Z wyglądu nic się nie zmieniła, ciągle zdawała się być tą samą pierworodną, która kryła się pod ogonem matki albo skakała w kałuży wraz z bratem. Wąsy Jeżyka poruszyły się, niebieskie ślepia otworzyły szerzej ze wzruszenia. - Srebrna Łapo! To naprawdę ty!
Srebrna Łapa zaśmiała się wdzięcznie. Oboje rzucili się w swoim kierunku i złączyli w długim przytulasie. Medyk wtulił nos w ciepłą, znajomą sierść siostry. Chociaż nie pachniała już mlekiem i Klanem Burzy, wciąż jej zapach był kojący. Kotka złączyła ich ogony i przylgnęła do jego boku, mrucząc przy tym ze szczęścia. Z reszta Jeżowa Ścieżka również zaczął mruczeć.
- Tak bardzo tęskniłem. Myślałem, że już cię nie zobaczę. - zamruczał z zachwytem i tęsknotą widoczną w ślepiach.
Sreberko obdarzyła go delikatnym uśmiechem.
- Ja też tęskniłam.
Trwali w przytuleniu. Nie odrywali się od siebie nawet na sekundę, ciesząc wzajemną bliskością. Nie widzieli się wiele sezonów. Jeżykowi przypomniał się dzień, w którym Sreberko zdecydowała o odejściu. Ruszyła wtedy do Siedliska Dwunożnych. Byli wtedy uczniami, szkolił się jeszcze na wojownika. W tym momencie czas rozłąki miał znaczenie. Dopadła ich nostalgia i wspomnienia wspólnych zabaw.
- Gdzie się powiedziałaś? Znalazłaś swoje Gniazdo?
Srebrna Łapa wydała się zmieszana jego pytaniem. Czy powiedział coś złego? Nie chciał urazić siostry. W końcu tak wiele sezonów się nie widzieli. Pogodził się z tęsknotą. Ponowne spotkanie ze Sreberkiem wiele dla niego znaczyło. W dzieciństwie byli sobie tak bliscy.
- Dwunożni nie chcieli mnie do siebie przyjąć. Ciągle mnie przepędzali, nie pozwalali nawet posilić się bobkami, które dawali pieszczochą. Szukałam was. Chciałam wrócić do rodziny i klanu. Ale was nie było, gdy wróciłam do obozu. Dowiedziałam się, że odeszliście. Nie próbowałam was dalej szukać. - miauknęła z żalem niebieska kotka. Spojrzała na własne łapy. - Pozwoliłam wam odejść, tak jak wy pozwoliliście mi. Porzuciłam ścieżkę, która wiodła mnie do bycia pieszczochem i zostałam samotniczką. Wiele widziałam po drodze, wiele również przeżyłam. To było niezapomniane.
- Żałowałaś, że nas zostawiłaś? - spytał czekoladowy z ciekawością, zanim zdążyłby ugryźć się w język. Nic jednak nie mógł poradzić na to, że był ciekawy losów siostry.
- Na początku. Ale nie mogłam naprawić swojego błędu, więc postanowiłam z nim żyć. - odpowiedziała samotniczka. Lekko się uśmiechnęła. - Nie martw się, Jeżyku, nie głoduje i nie marznę, mam swoją norę. Swój dom. Bez mi pomógł odkryć, czym jest prawdziwa miłość i odnaleźć się w świecie.
Wzrok kotki spoczął na biało-czarnym kocurze. Samotnik zerkał na nich kątem oka, ale się nie odzywał. Siedział w pewnej odległości. Jeżowa Ścieżka dowiedział się chociaż jak ów kocur ma na imię. Liczył, że ten chroni i opiekuje się jego siostrą i że jest jej wierny.
- Jak się poznaliście?
- Życie samotnika potrafi zbliżyć. W duecie jest o wiele łatwiej o pożywienie dla siebie i młodych.
W jej oczach dojrzał tęsknotę, jakby pominęła pewien szczegół ze swojego życia. Nie wypytywał, widoczni ni chciała do czegoś wracać. Dojrzał lekko zjeżoną sierść Bza.
- Młode? - zmienił odrobinę temat.
Srebrna Łapa uśmiechnęła się teraz szerzej.
- Psianka był bardzo do ciebie podobny. Jego sierść od razu przywiodła mi na myśl ciebie, był również równie pracowity. Fiołek i Wiesiołek także mieli wielkie serca. Seler.... Seler też był.... - zamilkła.
Jeżowa Ścieżka przycisnął się do boku siostry, żeby dodać jej otuchy. Strata kociaka ją bolała. Jego również. Jednak myśl, że ma na świecie siostrzeńców, była przyjemna.
- Chciałbym ich kiedyś poznać.
- Niestety to niemożliwe. Odeszli od nas, gdy tylko wkroczyli w dorosłość. Liczyłam, że zawędrowali do Klanu Burzy, dużo im o nim opowiadałam.
Pokręcił głową. Wielka szkoda, że siostrzeńcy nie pojawili się w Klanie Burzy. Przekonałby Mokrą Gwiazdę, żeby ten ich przyjął, zapoznałby ich wtedy z resztą rodziny i mogliby wieść radosne życie. Gdziekolwiek jednak byli liczył, że Klan Gwiazdy nad nimi czuwa.
- Nie chciałabyś wrócić?
- To niemożliwe. Moje życie w Klanie Burzy zakończyło się wiele sezonów temu. - miauknęła bez wahania, ze stanowczością w głosie Srebrna Łapa. Otarła się policzkiem o ten należący do brata. - A co u ciebie słychać, Jeżowa Ścieżko? Czy dobrze słyszałam, że zostałeś medykiem?
Zaśmiał się cicho, poruszając z sympatią wąsami.
- Tak, to prawda. Porzuciłem ścieżkę wojownika i przeszedłem trening na medyka. Zajęcza Stopa wiele mnie nauczyła, odkryłem swoje powołanie, uwielbiam zioła i leczyć inne koty. - miauknął z uśmiechem na pysku. - Wszystko u mnie w porządku. Jedynie się starzeje.
Srebrna Łapa wywróciła oczami. Ona również młode księżyce miała za sobą. Wysłuchała brata, mając wysoko postawione uszy. Po pewnym czasie te opadły na łebek.
- U rodziców też wszystko dobrze?
Domyśliła się, że ponieważ jest medykiem, Klan Gwiazdy zabrał do siebie Zajęczą Stopę. Srebrna Łapa nie była głupia, życie samotnika wykształciło u niej również zmysły. Nic nie mogło umknąć jej czujnej uwadze.
Na jej pytanie zgarbił się. Nie zamierzał kłamać, ale prawda nie mogła mu przejść przez pysk. Pogodził się ze śmiercią bliskich, ale żałoba w sercu nigdy nie przeminie. Był rodzinnym kotem i każda strata go bolała. Sreberko wyczuła, że poruszyła trudny temat. Zdradziły to ponownie jej oczy. Czekoladowy wziął głęboki wdech i pośpieszny wydech. Dopiero, gdy opanował pierwsze emocje, był gotowy odpowiedzieć na pytanie samotniczki.
- Nie żyją. - miauknął z rozpaczą. Srebrna Łapa pochyliła głowę w milczeniu, oddając się zapewne wspomnieniom i modlitwie. Nie dopytywała o szczegóły za co był jej wdzięczny. - Psiankowa Szyja i Ośle Ucho również.
Kotka podniosła głowę.
- Psianka....
- Zginęła podczas wojny, jak prawdziwa wojowniczka.
- Zawsze była bardzo odważna. - przyznała Srebrna Łapa.
Między nimi zapanowała dłuższa cisza. Przerywana była jedynie stąpaniem po śniegu Bza, który postanowił wybadać teren korzystając z tego, że jego partnerka ucięła sobie pogawędkę z bratem.
- Opowiadałam mu o was. Bez zawsze jest gotowy mnie wysłuchać. - przerwała w pewnym momencie ciszę Srebrna Łapa, podążając wzrokiem za partnerem.
Chłodny wiatr musnął pyszczek medyka, potargał również kosmykami jego futra. Usiadł, otaczając ogon wokół łap. Srebrna Łapa postąpiła tak samo. Zapowiadała się dłuższa rozmowa, której żadne z nich nie chciało kończyć. Czuli się dobrze w swoim towarzystwie.
- Nasza rodzina się powiększyła. Rzeczny Nurt i Ośle Ucho zostali rodzicami.
Srebrna Łapa poruszyła wąsami.
- Teraz mi to mówisz? Opowiadaj!
- Z miotu Oślego Ucha są Drżąca Ścieżka, Wiewiórczy Pazur i zmarła Jeżynowy Ślad. Dreszczyk to dobry kot, tylko strasznie zagubiony, martwię się o niego. Wiewiór wdał się natomiast w matkę, równie wrednie. Dziećmi Rzecznego Nurtu są Szeleszczący Zagajnik, Szemrzące Szuwary i Szumiące Wzgórze. Wręcz nierozłączni, jak my w dzieciństwie. Jest jeszcze Płacząca Łapa, to córka Drżącej Ścieżki. - miauknął ochoczo Jeżowa Ścieżka. Rozmów o rodzinie nigdy nie było dość i chętnie podzielił się informacjami z siostrą, która wydawała się równie zainteresowana jak on.
- Dziwne, zawsze sądziłam, że jeśli ktoś z nas pierwszy doczeka kociąt, to będziesz to ty. Zawsze byłeś rodzinny. - stwierdziła Srebrna Łapa. Szybko jednak dodała. - Ale medykiem na pewno jesteś świetnym! Cieszę się, że znalazłeś swoją ścieżkę.
- Ja również. - potwierdził.
Nie zamieniłby swojej pracy na żadną inną. Naprawdę dobrze się czuł w roli medyka i zamierzał służyć swojemu klanowi tak długo, jak tylko Klan Gwiazdy mu na to pozwoli. Jeżowa Ścieżka uśmiechnął się na tą myśl. Nie zawiedzie pobratymców. Podniósł wzrok na niebo, śledząc przez dłuższą chwilę płynące w swoim rytmie chmury. Srebrna Łapa również podniosła wzrok.
- Szkoda, że nie ma gwiazd.
- Tak. - potwierdził z cichym westchnieniem. Spojrzał ponownie z siostrę. W jego błękitnych oczach odbiła się powaga. - Uważaj na siebie. Króliki na tym terenie są zakażone, przynoszą śmiertelną chorobę zwaną wścieklizną.
Kotka była wyraźnie wstrząśnięta zdobytą przez brata informacją. Nie zamierzała jej jednak zignorować. W końcu chodziło tutaj o życie jej i Bza. Bardziej troszczyła się o swojego partnera. Instynktownie rozejrzała się za nim, w myślach modląc się o to, żeby nie wybrał się na polowanie na króliki. Gdyby go straciła, pewnie sama odebrałaby sobie życie z tęsknoty i rozpaczy.
- Będziemy ostrożni. - obiecała. - Jeżyku, możesz coś dla mnie zrobić?
Czekoladowy zastrzygł uszami.
- Oczywiście. Co się stało?
- Zaprowadź mnie na grób rodziców. Ja.... zostawiłam ich bez słowa. Zachowałam się okropnie, ale byłam młoda i głupiutka. Bardzo za nimi tęskniłam i nigdy nie chciałam ich zranić.
Jeżowa Ścieżka ułożył ogon na ramieniu siostry. Zamierzał bez wahania spełnić jej prośbę. Zabranie kotki na grób rodziców nie wiązało się z żadnym ryzykiem. Poza tym Srebrna Łapa powinna pożegnać się z Brzozowym Szeptem i Kucykowym Ogonem.
- Rodzice również za tobą tęsknili i wierzyli, że jesteś bezpieczna.
- Zawiodłam ich....
- Nie, Sreberko. - w głosie medyka dało się słyszeć stanowczość. - Rodzice nas kochali i pragnęli, żebyśmy byli zadowoleni z tego, jaką drogę wybraliśmy i co robimy. Nigdy o tobie nie zapomnieli, ale nie mieli też do ciebie żalu. Jestem pewien, że dalej nas pilnują ze Srebrnej Skóry, jak robili to za życia.
Kotka pociągnęła nosem. Kilka łez zalśniło na jej puchatych policzkach. Przytuliła się do sierści medyka. Pozwolił jej na to. Jeżowa Ścieżka liznął kotkę pomiędzy uszami. Wtulała się w jego futro, wysmarkując przy okazji nos.
- Opowiedz mi więcej, co się działo, proszę.
Usłyszał jej szept. Chciała dowiedzieć się więcej o tym, co robili po jej ucieczce. Jeżowa Ścieżka okrył ją ogonem, żeby ochronić przed zimnej i rozpoczął opowieść. Oczywiście bez szczegółów. Srebrna Łapa zmrużyła lekko oczy pod naciskiem powiewu wiatru i wsłuchała się w jego spokojne słowa.
Za nim szła Srebrna Łapa. W przeciwieństwie do brata zachowywała się nerwowo. Rozglądała po bokach, węszyła i zatrzymywała na każdy dźwięk. Jeżyk cierpliwie przystawał za każdym razem. Musiał zrozumieć siostrę, w końcu znajdowała się na praktycznie obcym terenie, jako w pewnym sensie intruz, na pewno zrobiła się również nieufna jako samotnik.
Droga nie zajęła im dużo czasu. Wkrótce przed oczami dwójki kotów "wyrosły" kopce. Pod nimi byli pochowani zmarli członkowie Klanu Burzy. Jeżowa Ścieżka podszedł do pięciu kopców blisko siebie. Mama, tata, brat, siostra, bratanica. Usiadł. To samo uczyniła po kilku niespokojnych uderzeniach serca niebieska. Wpatrywała się w grobowce ze smutnym wyrazem pyska i niewyraźnym spojrzeniem. Myślami musiała być daleko stąd. Po chwili położyła się, z głową na jednym z kopców. Jeżyk rozpoznał miejsce pochówku Brzozowego Szeptu.
- Zostawisz mnie samą?
Kiwnął głową. Czekoladowy odwrócił się i zaczął odchodzić. Widocznie siostra potrzebowała teraz pobyć sama. Jeszcze zanim się oddalił usłyszał jej szloch.
- Chciała zostać sama. - wyjaśnił.
- Rozumiem. Przekaż jej, że będę czekał na granicy. - mruknął biało-czarny kocur, odwracając się gotowy do odejścia, gdy zatrzymał go głos medyka. Przystanął. Jedynie ruch uszu zdradził, że go słucha.
- Dziękuję, że się nią opiekujesz.
Bez odszedł, natomiast Jeżyk skierował się do obozu po pewną kotkę. Był spokojniejszy na myśl, że jego siostra jest bezpieczna i ma w kimś oparcie.
Wrócił do miejsca, gdzie zostawił Srebrną Łapę, w towarzystwie innej niebieskiej kotki, której puchaty ogon poruszał się co jakiś czas, a w niebieskich oczach lśniło niedowierzanie. Gdy znaleźli się przy pochówkach, Rzeczny Nurt zatrzymała się przy Jeżowej Ścieżce i wbiła w niego niepewne spojrzenie. Zachęcił siostrę trąceniem nosem jej boku. Wojowniczka wzięła głęboki wdech, zanim podeszła do siostry. Usiadła przy niej, ostrożnie dotykając ogonem jej barku. Srebrna Łapa wzdrygnęła się, jakby wyrwana z transu. Uniosła pośpiesznie głowę i wbiła wzrok w młodszą o kilka uderzeń serca siostrę. Obie dość długi czas wpatrywały się w siebie w milczeniu. Dopiero potem dotknęły się nosami na powitanie. Jeżowa Ścieżka nie mógł powstrzymać uśmiechu, który sam nasunął mu się na pysk. Podszedł do obu kotek i je przytulił z wdzięcznością oraz czułością. Ich trójka siedziała dłuższy czas w ciszy, ciesząc się swoim towarzystwem. Nie zawsze słowa są potrzebne, żeby wyrazić uczucia.
Wraz z pierwszymi gwiazdami, które pokryły nocną skórę, rodzeństwo musiało się rozstać. Postanowili odprowadzić Srebrną Łapę do granicy i tam się pożegnać. Szli niespiesznie, zatopieni we własnych myślach, często tak różnych od siebie.
- Czy się jeszcze kiedyś spotkamy? - nieoczekiwanie zapytała Rzeczny Nurt. Zatrzymała się i spojrzała ze spokojem w oczy samotniczki. - Odnaleźliśmy się nie po to, by kolejny raz stracić.
Sreberko uniosła wyżej łebek.
- Nic nie jest pewne, Rzeczny Nurcie. Chciałabym, żebyśmy się ponownie spotkali, ale jestem wdzięczna, że w ogóle miałam taką szansę. Chce was przeprosić.... za wszystko.
- Nie musisz przepraszać. - miauknęła Rzeczny Nurt, ocierając się pyskiem o bok siostry.
- Jestem pewien, że rodzice są dumni. - miauknął Jeżowa Ścieżka, spoglądając na pokryte kilkoma gwiazdami niebo. Trzy z nich zabłysły najjaśniej tej nocy. Uśmiechnął się. - A Psianka pewnie na nas prycha, że za dużo czułości, jak na jeden dzień.
- Albo martwi się, że się pochorujemy od stania na zimnie. - skomentowała Rzeczny Nurt.
- Uważajcie na pioruny. - dodała od siebie Srebrna Łapa, podnosząc wzrok na niebo. - Szkoda, że nie dane nam było spotkać się w czwórkę.
- Kwartet będzie wieczny. Nie zapominajmy o tym. - miauknęła wojowniczka Klanu Burzy.
Oboje skinęli głowami, zgadzając się z siostrą. Powrócili do swojej krótkiej wędrówki, docierając po pewnym czasie na granicę. Teraz o wiele więcej gwiazd zdobiło ciemne niebo.
Bez czekał na swoją partnerkę. Chłodno skinął głową jej rodzeństwu, a potem zetknęli się nosami. Kocur pierwszy ruszył w stronę dawnych terenów Klanu Lisa. Srebrna Łapa zatrzymała się w pół kroku, żeby jeszcze spojrzeć na rodzeństwo.
- Żegnajcie. - cicho westchnęła i podążyła za swoim ukochanym.
Jeżowa Ścieżka i Rzeczny Nurt jeszcze długo odprowadzali ją wzrokiem. Złączyli ze sobą ogony i z niechęcią skierowali z powrotem do obozu. Żadne z nich nie chciało się rozstawać z pierworodną. Los jednak miał inne plany i musieli się pogodzić, ale przede wszystkim życie ciągnęło się dalej. Może nawet ponownie się spotkają?
- Długo pana nie było.
- Przepraszam. - uśmiechnął się lekko, odpędzając z trudem zmęczenie i podchodząc do kotki. - Miałem rodzinną sprawę. Co się stało, Płaczliwa Łapo?
- Mam kłopoty z oddychaniem. - odpowiedziała od razu kotka. Chciała coś jeszcze dodać, ale zamknęła pyszczek.
Jeżowa Ścieżka skinął głową i udał się do składziku z ziołami. Rozejrzał się lekko sennymi oczami po medykamentach. Były ułożone na swoich miejscach, szybko odnalazł więc podbiał. Chwycił go w pysk delikatnie i wrócił do uczennicy. Położył przed jej łapami liście.
- Przeżuj. Pomoże ci. - obiecał kocur. Posłał jej uśmiech. - A potem marsz spać. Dzisiaj możesz zostać tutaj, z resztą wkrótce powinno wstać słońce.
Płaczliwa Łapa kiwnęła głową i zjadła lekarstwo. Na pewno jej się po nim poprawi. Kotka ułożyła się ponowni do snu. Jeżowa Ścieżka położył się natomiast na swoim legowisku. Jego podróż do krainy snów nie będzie długa, ale i tak nie żałował dzisiejszego dnia. Srebrna Łapa żyła, spędzili razem czas i to miało największe znaczenie.
Wyleczona: Płaczliwa Łapa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz