Szedł z Kukułką, kierując się na nieznany teren. Zawsze chodził ścieżkami, które znał, nie zapuszczając się do przestrzeni zajmowanej przez Dwunożnych. Teraz jednak, tam się kierowali. Po tym jak niebieska bicolorka wyraziła chęci na zabawę, nie śmiał odmówić. Już dawno zauważył, że coś go do niej ciągnęło. Nie przyznawał się jednak do tego, bo to uczucie wcale nie było miłością; nie wzdychał do kotki, ani nie chciał jej sprawić przyjemności, jak to bywa u zakochanych. On czuł żądzę. Krwiożerczą i brutalną, która nakazuję mu ją posiąść.
Przeskoczył sprawnie przez płot i wylądował po drugiej stronie. To co rzuciło mu się w oczy to zielona trawa, która korzystała z ciepłej pogody, rosnąc z zawrotną prędkością. Najwyraźniej nikt tu nie dbał o jej usunięcie, jak to miało miejsce w innych skwerach zajmowanych przez Dwunożnych. Kukułka rozejrzała się czujnie po otoczeniu, węsząc. Najwyraźniej sprawdzała czy teren czysty.
- No... - Zbliżył się do niej. - To gdzie ta zabawa?
Niebieska trzepnęła go ogonem po nosie.
- Taki brak czujności cię kiedyś zgubi. Za mną - miauknęła na co przewrócił oczami.
Nie będzie go baba uczyła jak ma żyć. Skierował swoje kroki za nią, aż zatrzymali się przed jakimś krzewem. Pachniał bardzo ładnie. Naprawdę ładnie. Chyba to pierwsza rzecz, którą z chęcią by polubił.
- Próbujesz? - zapytała, owijając ogon o swoje łapy.
Spojrzał na nią podejrzliwie. Czyżby to o to chodziło? Miał zjeść to coś, a później umrzeć w konwulsjach? Zjeżył sierść, bo nie spodziewał się, że kocica myśląc o zabawie, ma na myśli jego śmierć.
- No przestań się tak denerwować. - zaśmiała się. - To nie jest trucizna. - I na potwierdzenie swoich słów, dziabnęła kilka listków, aby później je przełknąć.
Nieufnie obserwował ją i jej zachowanie. Wcale nie wydawała się martwa. Nie toczyła piany z pyska, ani nawet nie kaszlała krwią. Czyżby jednak jego obawy okazały się niewłaściwe? Tylko co było fajnego w jedzeniu liści?
- No dalej. Nie pożałujesz. - Popchnęła go bliżej krzaka.
Westchnął i niechętnie powąchał roślinę. Mimo wszystko wolał mieć pewność, że to bezpieczne. Teraz dotarło do niego silniejsze uczucie, nad którym trudno mu było zapanować. To... Coś. Było nie z tej ziemi. Jakaś niewidzialna siła sprawiła, że oderwał i zjadł liście szybciej niż się spodziewał. I to uczucie... Czuł się lekki jak ptak! Mógł odlecieć. Mieć świat u stóp.
Od rozmyślań oderwał go chichot Kukułki.
- Mówiłam, że będzie fajnie. A to jeszcze nie koniec. Zaraz się zacznie - Spojrzała w niebo.
Również tam zerknął, a to co zobaczył chyba nigdy nie wyrzuci z pamięci. Niebo mieniło się mnóstwem dziwnych kolorów. W powietrzu wisiało kilka myszy, które tańczyły w rytm muzyki, która dochodziła z oddali. Kukułka wtuliła się w jego sierść.
- Słyszysz tą muzykę?
Skinął głową, ponieważ odebrało mu mowę. Odgłosy burzy, wygrywały rytm, a ćwierkanie ptaków melodię. Jego łapy same zaczęły się ruszać. W prawo, w lewo, prosto i do tyłu. Kukułka wpadła na jego bok. Zaśmiał się. Z osoby trzeciej wyglądali jak pijani, wywalając się raz po raz i podnosząc z trudem, aby za chwilę któreś z nich wpadło na siebie, znów kończąc na trawie.
A później... To historia nie dla dzieci.
***
- Ramparamparam. - miauczał pod nosem wracając z szerokim uśmiechem do legowiska.
Nie miał pojęcia co się tam stało. To było... dziwne uczucie, którego potrzebował. Och tak bardzo! Udowodnił Kukułce, że był prawdziwym kocurem, a nie jakąś własnością Nornicy. No właśnie. Stanął pod drzewem, gdzie urzędował z wyżej wymienioną.
- Nornico! Zejdź do mnie! - Spojrzał w górę.
Usłyszał niezadowolone syknięcie.
- Paszoł won!
- Nornico! Wybacz mi, bo zbłądziłem! Spuść mi swój ogon! - czknął i oparł się o korę drzewa.
To najwyraźniej zaciekawiło czarno-białą, bo zerknęła w dół.
- Co ci? Dostałeś pcheł?
- Ooooo! Nornico! Miłości ty moja! Tyś jest jak zdrowie! Ten tylko się dowie, kto cię stracił! Piękność nad pięknościami, nie straszna ci burza czy grad. Silna i waleczna. Jam ciebie od zawsze był wart. - miauczał. - Nornico. Ooooo. Zejdź do mnie, a pokaże ci gwiazdyyy...
Żółtooka była w szoku. Czermień. Ten zimny drań, właśnie wyznawał jej miłość? Była z tego bardzo zadowolona, a złość na tego dupka szybko uleciała. Przecież od zawsze wiedziała, że do siebie pasowali. Patrzcie tylko na ich futra! Identyczne! Kroczyli również tą samą brutalną ścieżką, tępiąc nieczystych. Nie wahała się. W końcu pierwszy raz mówił o niej, że jest piękna. Musiało minąć tyle księżyców, by to zrozumiał! Ale, ale. Mimo to coś jej śmierdziało. No bo jak to? Co się stało? Czyżby pokłócił się z Kukułką i zrozumiał, że to ona jest tą jedyną?
Czermień tak naprawdę za bardzo nie ogarniał rzeczywistości. Kukułka i on naprawdę mocno się narąbali, ponieważ kocimiętka znikała z krzaka w zastraszającej prędkości. Kiedy czarno-biała zeszła, przytulił się do niej. Znów poczuł to uczucie, tą żądzę.
- Będziesz moja - miauknął jej w ucho.
Nornica nie zdążyła zareagować, kiedy została powalona przez jego ciało. Miłość bywa brutalna, o czym przekonała się kilka chwil później.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz