*jeszcze przed pożarem*
Kilka pojedynczych kropelek krwi spadło na ziemię, wraz z tym jak kaszlnął. W myślach przeklinał, że nie był bardziej ostrożny, chociaż zdawało mu się, że kieruje się zasadami jakie wyznaczyli medycy. Każdy klifiak wiedział, co oznacza kaszel. Epidemia dalej trwała w Klanie Klifu, przez co żłobek znajdował się na kwarantannie, a legowisko chorych mieściło w legowisku starszyzny. Kilka kotów zdrowiało, inne z kolei umierały. Szczawiowy Liść nie sądził, że on trafi do grupy kotów z czerwonym kaszlem. Przecież miał tyle do zrobienia, nie mógł bezczynnie leżeć i żreć ziółka!
- Sokole Skrzydło, naprawdę nic mi nie jest. - zapewnił medyka, gdy ten stanowczo kazał mu natychmiast udać się do legowiska zakażonych. Śmiesznie wyglądał z liściem na pysku. Szczawiowy Liść nie mógł powstrzymać krótkiego parsknięcia. - To tylko.. kich.. kaszel.
Chyba sam w to nie wierzył. Poza kaszlem miał jeszcze katar i był bardzo osłabiony. Niechętnie skierował swoje łapy we wskazanym kierunku, chociaż przed samym wejściem się zatrzymał. Wahał się. Nie widziała mu się izolacja. Prychnął pod nosem, wchodząc do środka. Nieprzyjemny zapach choroby i odgłosy pokasływania, prędko do niego dotarły, przez co się skrzywił. Położył się na jakimś wolnym mchu, kładąc głowę na własnych łapach. Teraz będzie się strasznie nudził.
Spoglądał na wyjście z legowiska. Bez konkretnego powodu. Znudzony i zmęczony śledził cienie w obozie. Chciałby być jednym z nich, a nie tutaj bezczynnie leżeć. Nagle w jego oczy rzuciła się czarna sierść. No tak, pilnował ich. Barwinkowy Podmuch. Czy naprawdę ze wszystkich kotów w klanie, to akurat musiał być on? Prychnął pod nosem. Wstał i podszedł bliżej, zachowując jednak pewien dystans, żeby go nie zarazić. Ale to wcale nie znaczy, że się o niego martwi!
- Cześć, Szczawik. Jak się czujesz? - w wesołym głosie zabrzmiało zmartwienie?
Szczawiowy Liść zmrużył oczy. Musiało mu się wydawać.
- Zdrowy. To jakaś pomyłka. - fuknął. Machnął ogonem. - Nie gap się tak, nie widzisz, że jestem zajęty?
- Gapieniem się w mech?
- To bardzo ładny mech!
Posłał pewne siebie spojrzenie kocurowi. Nie wiedział o czym teraz myśli Barwinkowy Podmuch, ale to nie miało większego znaczenia. Nie powinien widzieć jego słabości. I jej nie zobaczy.
- Sokole Skrzydło, naprawdę nic mi nie jest. - zapewnił medyka, gdy ten stanowczo kazał mu natychmiast udać się do legowiska zakażonych. Śmiesznie wyglądał z liściem na pysku. Szczawiowy Liść nie mógł powstrzymać krótkiego parsknięcia. - To tylko.. kich.. kaszel.
Chyba sam w to nie wierzył. Poza kaszlem miał jeszcze katar i był bardzo osłabiony. Niechętnie skierował swoje łapy we wskazanym kierunku, chociaż przed samym wejściem się zatrzymał. Wahał się. Nie widziała mu się izolacja. Prychnął pod nosem, wchodząc do środka. Nieprzyjemny zapach choroby i odgłosy pokasływania, prędko do niego dotarły, przez co się skrzywił. Położył się na jakimś wolnym mchu, kładąc głowę na własnych łapach. Teraz będzie się strasznie nudził.
Spoglądał na wyjście z legowiska. Bez konkretnego powodu. Znudzony i zmęczony śledził cienie w obozie. Chciałby być jednym z nich, a nie tutaj bezczynnie leżeć. Nagle w jego oczy rzuciła się czarna sierść. No tak, pilnował ich. Barwinkowy Podmuch. Czy naprawdę ze wszystkich kotów w klanie, to akurat musiał być on? Prychnął pod nosem. Wstał i podszedł bliżej, zachowując jednak pewien dystans, żeby go nie zarazić. Ale to wcale nie znaczy, że się o niego martwi!
- Cześć, Szczawik. Jak się czujesz? - w wesołym głosie zabrzmiało zmartwienie?
Szczawiowy Liść zmrużył oczy. Musiało mu się wydawać.
- Zdrowy. To jakaś pomyłka. - fuknął. Machnął ogonem. - Nie gap się tak, nie widzisz, że jestem zajęty?
- Gapieniem się w mech?
- To bardzo ładny mech!
Posłał pewne siebie spojrzenie kocurowi. Nie wiedział o czym teraz myśli Barwinkowy Podmuch, ale to nie miało większego znaczenia. Nie powinien widzieć jego słabości. I jej nie zobaczy.
<Barwinku? Kichnąć na ciebie? xD>
Zawsze~~
OdpowiedzUsuń