Wpatrywał się w szalejący daleko ogień, nie wierząc w to co widzi. Chmura siwego dymu wędrowała po niebie. W nocy zasłaniała niektóre z gwiazd. Mysi Krok już kiedyś słyszał o ogniu. Niejeden Klifiak opisywał go jako straszliwy i niszczycielski żywioł. Mordercę wszelkiego życia. Najboleśniejszą śmierć. Zadrżał mimowolnie na myśl o wojownikach, którzy zginęli w ogniu. Spojrzał na marszczącego brwi zastępcę.
— Mysi Kroku, skup się. Ty i Koperkowa Łapa z Cyprysowa Szyszką idziecie do lasu. — mruknął Lwia Grzywa. — Postarajcie się upolować co jeszcze nie uciekło.
Myszek niepewnie kiwnął. Przeszedł się po swojego ucznia. Koperek powitał go uśmiechem i cichym cześć. Kremowy cieszył się, że przypadł mu właśnie taki uczeń jak czarny arlekin. Dzięki niemu dni były trochę weselsze, a poranne patrole nie takie nudne. Razem usiedli przy wyjściu z obozu, czekając na Cyprysową Szyszkę. Czekali dość długo, bo kotka spóźniła się. Myszek zły położył uszy. Nie przepadał za szylkretką, a jej spóźnianie dodatkowo go zirytowało. Kotka widząc jego zdenerwowane spojrzenie, spuściła łeb.
— Przepraszam, Tańcząca Pieśń mi coś opowiadała. — miauknęła cicho na swoje wytłumaczenie.
Mysi Krok bez odpowiedzi ruszył, a Koperkowa Łapa tuż za nim. Cyprysowy Gąszcz niemrawo podążała się za nimi. W lesie się rozdzielili. Cyprys poszła na prawo, a on z uczniem na lewo. Gdy tylko szylkretka zniknęła z pola widzenia, Myszek rozluźnił się. Koperek spojrzał na niego niepewnie.
— Musimy zapolować? — zapytał smutno.
Kremowy zdążył już odkryć, że jego uczeń jest dość przewrażliwiony w tym temacie.
— Przepraszam, Tańcząca Pieśń mi coś opowiadała. — miauknęła cicho na swoje wytłumaczenie.
Mysi Krok bez odpowiedzi ruszył, a Koperkowa Łapa tuż za nim. Cyprysowy Gąszcz niemrawo podążała się za nimi. W lesie się rozdzielili. Cyprys poszła na prawo, a on z uczniem na lewo. Gdy tylko szylkretka zniknęła z pola widzenia, Myszek rozluźnił się. Koperek spojrzał na niego niepewnie.
— Musimy zapolować? — zapytał smutno.
Kremowy zdążył już odkryć, że jego uczeń jest dość przewrażliwiony w tym temacie.
— Jeśli my ich nie upolujemy zrobi to ktoś inny lub spłoną w pożarze. — mruknął Mysi Krok.
Ślipia Koperka zaszkliły się.
— Naprawdę muszę?
Ślipia Koperka zaszkliły się.
— Naprawdę muszę?
Myszek westchnął.
— Tak.
— Tak.
Koperkowa Łapa ze spuszczonym łebkiem powędrował za krzak. Mysi Krok podejrzewał, że ten i tak wróci z pustymi łapami. Zmęczony tym wszystkim, wbił wzrok w niebo. Życie ostatnio zdawało się mu być takie dziwne. Ojciec zszedł z tego świata, matka płakała po nocach. Rodzeństwo mu się skurczyło. A Myszek stał w miejscu. Wszelkie śmierci zdawały się do niego nie docierać. Jego życie stało się rutyną, z której nie potrafił wyjść. A może nie chciał? Sam nie wiedział. Czasem chciał znaleźć w sobie siłę lub kogoś kto by wyprowadził z tego. Niechętnie spuścił wzrok na swoje łapy. Musiał wziąć się do roboty. Miał zwierzynę do upolowania.
:c
OdpowiedzUsuń