- Lis!
Nostalgia warknęła, odwracając pysk w stronę przybysza. Dyszał ciężko, a jego jasne futro było zjeżone. Iskra pogrzebała w pamięci, ale nie potrafiła przypomnieć sobie jego imienia.
- Gdzie? - miauknęła krótko. Jej ogon momentalnie zaczął rytmicznie poruszać się na boki. Nie dziwiła się. Od momentu, gdy do Owocowego Lasu dotarła wieść o pożarze, wszyscy zrobili się wyjątkowo nerwowi.
- P-przy samym ogrodzeniu, w lasku. M-może uciekała przed ogniem, jeśli dostał się na tę stronę...
- Pójdę z nią porozmawiać - Iskra przerwała jego paniczny wywód z nieodłącznym spokojnym uśmiechem.
Oboje z Nostalgią spojrzeli na nią jak na wariata.
- Pająki zasnuły ci mózg?! - syknęła bicolorka. - Nikt do niej nie pójdzie, każ wszystkim stamtąd wrócić! Jeśli to faktycznie pożar… Szyszka musi się o wszystkim dowiedzieć. Idź do reszty…
Wędrowniczka nie słuchała dalszej części poleceń. Jak gdyby nigdy nic, podniosła się i pogalopowała w stronę granicy, ścigana krzykami siostry. Wspięła się zwinnie na ogrodzenie, zdradzając doświadczenie w tej materii i parę uderzeń serca później stała już po drugiej stronie.
Gdzieś za nią rozlegał się ciężki oddech ścigającej ją siostry. Nostalgia nie odpuszczała, chociaż bliskość lisa zamknęła jej pysk. Nie oglądając się na nią, czekoladowa rozpoczęła poszukiwania Lisicy.
Kocur nie kłamał, wśród drzew mignęło rude futro. Bez zwłoki skierowała się w tamtą stronę. Ruda już na nią czekała, całym swoim ciałem zdradzając zdenerwowanie.
- Przyszli tutaj. Odbierają jedzenie moim dzieciom, są coraz bliżej nory. Przeklęte - tu Lisica użyła słowa, którego Iskra nie znała, ale mogła się domyślać, co oznaczało. - Żeby ich kły się połamały, a nosy pozostały zamknięte, żeby…
Wszystko wskazywało na to, że w ucieczce przed pożarem, któryś z klanów zapędził się na tereny Lisicy. Iskra pokręciła głową. Szyszce się to nie spodoba. Tego była pewna.
- Dałam ci słowo i go dotrzymam, Przekażę twoje słowa tamtym kotom.
Ciemne ślepia, iskrzące gniewem, spojrzały na nią uważnie.
- A jeśli nie odejdą?
- Pomogę ci ich przepędzić. Tak rzekłam.
Jej słowa chyba przyniosły rudej ulgę, bo nieco się rozluźniła.
- Niech gwiazdy oświetlają twoją drogę - miauknęła do Lisicy, skinęła jej głową na pożegnanie i ruszyła z powrotem do ogrodzenia. Musiała porozmawiać z Nostalgią.
Przekazała siostrze wszystko, czego się dowiedziała i cudem wywinęła się od rozmowy z Szyszką. Nie chciała czekać, musiała ruszyć jak najszybciej. Do tego się zobowiązała.
- Znowu idziesz? - Niemal czarne ślepia spojrzały na nią smutno.
Skinęła głową.
- Dałam Lisicy słowo. Proszę, pilnuj Nostalgii. Nie chcę, żeby zrobiła coś głupiego.
Kudłacz kiwnął głową. Z opuszczonym ogonem powlókł się w stronę obozu, a ją coś ścisnęło w sercu. Nie miała jednak czasu na rozważania.
Po raz kolejny przeskoczyła ogrodzenie i ruszyła przed siebie.
Ogień był daleko, ale nawet tutaj docierał jego żar. Powietrze falowało, cały horyzont zasnuwał gryzący dym. Gdy Przymknęła ślepia, miała wrażenie, że słyszy trzaskanie płonących drzew.
Biodra zaswędziały ją pod futrem. Doskonale wiedziały, jak gorący potrafił być podmuch ognia, jak głęboko wżerał się falujący żarem popiół.
Ruszyła dalej, jeszcze ostrożniej niż wcześniej.
Jasna sylwetka wyraźnie odcinała się na tle zieleni. Przygarbiony kocurek skradał się przez dawne tereny jej klanu, co rusz panicznie rozglądając na boki. Podeszła bliżej niego. Zanim zdążyła się przywitać, podskoczył i wrzasnął, odskakują parę kroków. Uśmiechnęła się, szczerze rozbawiona. Koty różnie na nią reagowały, ale pierwszy raz ktoś krzyczał na jej widok. Musiała przyznać, że było to zabawne uczucie.
Jasne ślepia przyglądały jej się, analizując zagrożenie. Widocznie uznał ją za mniej groźną od lisów, bo odezwał się:
- H-h-hej? Co-co tu-tu ro-obisz? T-t-u j-jest nie-ebezpiecznie. Pełno li-isów.
- To nic dziwnego, w końcu tu mieszkają - miauknęła rozbawiona. - I z tego co wiem, boją się was tak samo jak wy ich. No, może troszkę mniej - dodała, przypominając sobie jego wrzask.
- A-a ty się nie b-boisz? - spytał zdziwiony.
Pokręciła łbem.
- Jak się jej nie przeszkadza, Lisica jest całkiem sympatyczna. Może trochę nieufna, ale to nic dziwnego. A, właśnie. - Strzepnęła ogonem, jakby coś sobie przypomniała. - Prosiła mnie, żebym przekazała twojemu klanowi - Zmierzyła go spojrzeniem, jakby sprawdzając, czy faktycznie należy do klanu, o którym wspominała ruda - żebyście sobie poszli. Nie będę cytować - zaśmiała się cicho - ale mówiła coś o zabieraniu jej zwierzyny, terenów i zakłócaniu spokoju. Obiecałam, że jeśli nie posłuchacie, pomogę was stąd wypędzić - miauknęła jak gdyby nigdy nic.
<Drżący? xD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz