*odpis na opko z maja, więc przed całą zabawą z kn*
Z rudą wiewiórką w pysku wpakowała się do żłobka. Myszka znana jej z tylko z widzenia porobiła się kociąt. Po klanie krążyła plotka, że ów dwa urocze malce należą do Chmurki. Bocian cały się jeżył jak tylko to słyszał, więc szylkretka lubiła mu to wypominać. Sam niby winowajca gorąco zaprzeczał. Ale w sumie nic nie było wiadomo. Ona i Ostróżka też nie były podobne do swojej mamy. Nie tylko ona odwiedzała żłobek. Prócz niej w kociarni znajdowała się Szyszka. Konopia znała ją tylko z widzenia. Kiedyś też odwiedziła ją w żłobku, jak była jeszcze kocięciem.
— Hej Konopio. Dobrze cię widzieć. — miauknęła na powitanie.
Konopia położyła wiewiórkę przed Myszką.
— Hej. Ciebie też. Urocze maluchy. — mruknęła w stronę kociaków.
Myszka kiwnęła łebkiem.
— Czyje są? — zapytała bezpośrednio Myszkę.— Chmurki? Horyzonta? Szakłaka? Brzózki? Sokoła? A może Łasicy...?
— Hej. Ciebie też. Urocze maluchy. — mruknęła w stronę kociaków.
Myszka kiwnęła łebkiem.
— Czyje są? — zapytała bezpośrednio Myszkę.— Chmurki? Horyzonta? Szakłaka? Brzózki? Sokoła? A może Łasicy...?
Karmicielka speszyła się. Spuściła łeb.
— Konopio, nie męcz jej. — mruknęła Szyszka. — Jeśli nie chce niech nie mówi. Nieważne kto jest ojcem. Najważniejsze, że są zdrowe.
Konopia przewróciła oczami.
— Nie rozumiesz.
Szyszka uniosła brwi.
— Romans! Wyczuwam tu tragiczny romans. Aaa, chce poznać ich historie! Ciekawość mnie zżera odkąd pojawiły się plotki w klanie.
Szyszka spojrzała za siebie i widząc skuloną Myszkę, wzięła kotkę, a raczej wyciągnęła ją na zewnątrz. Westchnęła cicho.
— Konopio, musisz zrozumieć, że Myszka naprawdę nie chce o tym rozmawiać.
— Ale tylko od niej mogę się dowiedzieć kto jest ich ojcem. Przecież kociaki mi nie powiedzą. Szyszko, no powiedz, czy ciebie też nie korci?
— Może. — odpowiedziała niepewnie czarna. — Ale umiem uszanować zdanie Myszki. Chodź, jak chcesz posłuchać jakiejś historii to myślę, że Bursztyn chętnie ci opowie o nim i Muszelce.
Kotka trzepnęła ogonem. Bursztyna już nie raz miała okazję wypytać. A ich historia wcale nie była taka ciekawa. Przynajmniej nie bardziej niż tajemnicze kocięta Myszki. Konopia miała dość tajemnic. Zupełności wystarczyło jej, że jej własny ojciec był tajemnicą.
— Nie, nie chce. — mruknęła niezadowolona.
— Konopio, nie męcz jej. — mruknęła Szyszka. — Jeśli nie chce niech nie mówi. Nieważne kto jest ojcem. Najważniejsze, że są zdrowe.
Konopia przewróciła oczami.
— Nie rozumiesz.
Szyszka uniosła brwi.
— Romans! Wyczuwam tu tragiczny romans. Aaa, chce poznać ich historie! Ciekawość mnie zżera odkąd pojawiły się plotki w klanie.
Szyszka spojrzała za siebie i widząc skuloną Myszkę, wzięła kotkę, a raczej wyciągnęła ją na zewnątrz. Westchnęła cicho.
— Konopio, musisz zrozumieć, że Myszka naprawdę nie chce o tym rozmawiać.
— Ale tylko od niej mogę się dowiedzieć kto jest ich ojcem. Przecież kociaki mi nie powiedzą. Szyszko, no powiedz, czy ciebie też nie korci?
— Może. — odpowiedziała niepewnie czarna. — Ale umiem uszanować zdanie Myszki. Chodź, jak chcesz posłuchać jakiejś historii to myślę, że Bursztyn chętnie ci opowie o nim i Muszelce.
Kotka trzepnęła ogonem. Bursztyna już nie raz miała okazję wypytać. A ich historia wcale nie była taka ciekawa. Przynajmniej nie bardziej niż tajemnicze kocięta Myszki. Konopia miała dość tajemnic. Zupełności wystarczyło jej, że jej własny ojciec był tajemnicą.
— Nie, nie chce. — mruknęła niezadowolona.
Czarna westchnęła.
— To może opowiem ci moją? — zaproponowała.
Konopia zainteresowana pospiesznie spojrzała na Szyszkę.
— Opowiadaj! — miauknęła podekscytowana.
— To może opowiem ci moją? — zaproponowała.
Konopia zainteresowana pospiesznie spojrzała na Szyszkę.
— Opowiadaj! — miauknęła podekscytowana.
<Szyszko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz